tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Motocyklem w Alpy - wyprawa do mekki dwóch kółek
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 950
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Motocyklem w Alpy - wyprawa do mekki dwóch kółek

Autor: Wojtek Gapiński 2012.03.13, 12:16 6 Drukuj

Od redakcji: Serdecznie zapraszamy do drugiej części podnoszącej-na-duchu-i-popmpującej-radość-w-serce relacji Wojtka z motocyklowej wyprawy w Alpy. Niniejszym także zaczynamy oficjalnie tupać z ekscytacji z powodu umierającej zimy. Miłej lektury!

Pot i łzy

Pierwszy poranek w Szwajcarii zapowiadał piękny dzień i cudowną pogodę. Przyszedł czas na zmianę sprzętów. Mechaniczne konie którymi do tej pory dysponowaliśmy zostały zamienione na siłę naszych mięśni. Jak się szybko okazało w moim przypadku, siłę niewystarczającą na dotrzymanie godnego tempa znajomych z grupy rowerowej EpicMTB do której dołączyliśmy. Tu pozdrowienia dla wszystkich, których spowalniałem czyli wszystkich…

Nasza "zapoznawcza" trasa miała być "lajtowa", co mnie bardzo ucieszyło. Zmęczony alpejskimi przełęczami liczyłem na trochę odetchnięcia. Znaczenie słowa "lajtowa" padającego z ust naszego prowadzącego Ampiego poznałem kilkanaście godzin później, leżąc na parkingu salonu samochodowego Kia. 10 km dalej i 800 metrów poniżej naszego noclegu. Siły wystarczyło mi tylko na gapienie się w niebo.

Wróciliśmy przetransportowani przez busa, po raz pierwszy w życiu wracając "na tarczy" z "lajtowej" wycieczki rowerowej. Zmęczenie rekompensowały widoki, z resztą, popatrzcie sami…

Finał tej podróży już znacie. Mimo skrajnego wyczerpania wspaniale wspominam pierwszy dzień na rowerze w Verbier. Obrazki jakie widzicie obok zdecydowanie zwyciężają zmęczenie jakiego doświadczyliśmy. Wspomnienia jakie zostają wyryte w pamięci zdecydowanie warte są "łez i potu" jakiego doświadczyliśmy na szlakach w okolicy Verbier.

Motocyklowa mekka i trochę inna Szwajcaria

Pierwszą połowę dzisiejszego dnia spędziliśmy na rowerach. Podziwialiśmy pola golfowe położone na 1500 m n.p.m, piękne chatki Szwajcarów i ich super zieloną trawę. Wszystko było tak idylliczne, sterylne i... puste. Ewidentny brak młodych ludzi i pięknych kobiet na ulicach zdewastował moje wyobrażenie o tym kraju. Czułem się osaczony przez niezliczone rzesze emerytów pojękujących przy kolejnej próbie podniesienia piłeczki golfowej. Nawet widok rzędu luksusowych, błyszczących w pełnym słońcu kabrioletów nie poprawiał mi humoru. Brakowało tu klimatu jakiego doświadczyliśmy we Włoszech. Tętniące życiem miasta, ludzie naginający przepisy z uśmiechem na twarzy, głośne i emocjonalne powitania znajomych na lunchu. Włochy zawróciły mi w głowie. Tu natomiast wszystko było mdłe. Tęskniłem za lekkim nieładem i emocjami, które sprawiały, że każda chwila spędzona w Italii była wyjątkowa, a życie wydawało się bardziej kolorowe.

Gdy wróciliśmy, słońce świeciło jeszcze wysoko. Postanowiliśmy dać Szwajcarii drugą szansę, tym razem mieliśmy podziwiać widoki zza szybki kasku motocyklowego. Kierowaliśmy się w stronę Włoch. Cel: wielka przełęcz Świętego Bernarda. Droga szybko zaczęła się wić…

Najwyższa góra Europy

Wszelkie prognozy pogodowe przepowiadały na dzisiaj ulewne deszcze nad Verbier. Postanowiliśmy wskoczyć na motki i udać się do Francji. Cel na dzisiaj: zobaczyć najwyższy szczyt Europy - Mont Blanc. Góra wznosi się na 4810,45 m n.p.m. Żeby było ciekawie, postanowiliśmy pod nią również przejechać.

Droga jak zwykle rozpieszczała nas cudownie równym asfaltem i zakrętami. Zaraz po przekroczeniu granicy francuskiej, po raz pierwszy od wielu dni doświadczyliśmy dziwnego zjawiska. Pojawiły się dziury i nierówności. Chwilę później ujrzeliśmy masyw górski, który zwiastował, że jesteśmy już blisko celu.

Po dotarciu do Chamonix, naszym oczom ukazał się jęzor lodowca. Góry nie było jednak widać, ukrywała się w chmurach. Robiło się deszczowo. Ustawiliśmy się w kolejce do tunelu. Nigdy wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że ten tunel to tak poważna sprawa. 1/3 ładunków transportowanych z Włoch do północnej Europy jest tędy przewożona. Żeby go wykopać, użyto 711 ton ładunków wybuchowych! Droga pod ziemią miała 11.6 km, z czego większość spędziliśmy na mocnym pilnowaniu prędkości, odległości od poprzedzających cię pojazdów, itp. Wszystko monitorowane, kontrolowane za pomocą radarów i migających ostrzeżeń w kilku językach. Trochę to przypominało wjazd do jakiejś tajnej, pilnie strzeżonej wojskowej bazy.

Zaraz po prześliźnięciu się na drugą stronę, wyszło słoneczko a ja zacząłem szukać widoku na Mont Blanc. Poszukiwania obiadu zaprowadziły nas do malowniczej miejscowości La Thuile. Usadowiliśmy się w knajpce oblężonej przez kolarzy z Francji. Chłopaki zjedli chyba całe ciasto jakie przygotował na dzisiaj właściciel restauracji, oznajmiając nam że pizzy na dzisiaj już nie ma. Lekko głodni postanowiliśmy zdobyć przełęcz Val de'Isere.

Po drodze na przełęcz oczywiście dogonił nas deszcz. Lało jak z cebra, ale tylko przez kilka minut. Postanowiliśmy pokręcić się za obiadem. Nasze poszukiwania skończyły się fiaskiem. Ceny po prostu nas przytłoczyły. Makaron droższy niż cały bak benzyny...

Ciekawe było podejście lokalnych władz do niebezpieczeństw na tej drodze. Nikt tutaj nie próbuje myśleć za kierowców. Droga jest kręta, nie ma żadnych znaków, ograniczeń, barierek itp. Po prostu, drogi kierowco, jesteś w górach i jest niebezpiecznie. Nie będziemy niszczyć przyrody po to tylko, żeby nie myślący idioci przeżyli swój wypadek, spowodowany głupotą czy brawurą. Bardzo spodobało się nam to podejście.

Drogę powrotną zaplanowaliśmy przez naszą mekkę. Wielka przełęcz Świętego Bernarda czekała na nas 150 km dalej na północ. Tym razem złapał nas deszcz, na dobre. Lało permanentnie przez praktycznie całą drogę. Nawet tą najbardziej krętą.

"Święty Bernard", bo tak zaczęliśmy nazywać ulubioną trasę, w deszczu nabrał innego wymiaru. Tym razem był bardzo zdradziecki, wymagający skupienia. Jazda była upajająca. Było w tym trochę mistycyzmu.
alpy is ok
BMW zachmurzenie
znaki postoj
alpejskie strumyczki
alpy lodowato
bariery energochlonne
blekit nieba
BMW alpy
alpy droga
chrmury w tle
hotel przy drodze
korek w alpach niebianskie widoki
jazda po agrafkach motocykl w chmurach
w chmurach zapakowane sprzety
zdrapywanie sniegu zielone laki
NAS Analytics TAG

Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: właściciel g650gs 17/03/2012 07:38

Dzięki :)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę