Na BMW F800S w Alpach
« Poprzednia strona strony: 1 2
Na stacji szybka podmiana akumulatora z Hondy i diagnoza. Śmierć mojego akumulatora stała się faktem. Nie pomyślałem o sprawdzeniu jego stanu przed podróżą, teraz pozostało nic innego jak znaleźć nowy. Paweł użyczył mi swojej CBR'ki, przymocowaliśmy stary akumulator do siedzenia i wybrałem się na poszukiwania. Oczywiście pech chciał, że właśnie rozpoczęła się sjesta. Po dwóch godzinach błądzenia poznałem topografię części portowej Wenecji na tyle dobrze, że mógłbym spokojnie zdać tam licencję taksówkarską. Rozmawiałem z portowymi prostytutkami, policją i właścicielem restauracji. Jak widać jedyne usługi czynne w trakcie sjesty. W końcu udało mi się znaleźć mały warsztat naprawiający skutery i motocykle. Właściciel i zarazem główny mechanik, szybko się ze mną dogadał na migi i po chwili buszowaliśmy w jego magazynie na półce z akumulatorami. Ja mówiłem po angielsku, on po włosku, jego sąsiad, który pojawił się znikąd mówił do mnie po niemiecku… Okazało się, że modelu do mojego F800S nie ma.. dopytałem o serwis BMW. Panowie spojrzeli się na siebie wzruszając ramionami. Po prezencji znaczka BMW ze starego akumulatora, przemiły mechanik zaczął krzyczeć na drugą stronę ulicy. Po chwili w oknie kamienicy pojawiła się starsza pani, która z kolei zawołała swojego wnuczka. Ten natychmiast wykrzyczał z siebie kilka słów z szybkością karabinu, a mój mechanik zaczął rysować mapę w zeszycie. Byłem zaskoczony jak bardzo moja niedola akumulatorowa poruszyła prawię całą ulicę i wszyscy mi pomagali.
Posługując się mapą na kartce zeszytu przeczepionej gumkami do kierownicy szybko trafiłem do salonu BMW. Tam ponownie opowiedziałem swoją historię. Pracownik serwisu niechętnie udzielił mi małego rabatu, kiedy już miałem płacić do salonu wparował kierownik serwisu. Oczywiście wszyscy zaczęli od złożenia mu sprawozdania o motocykliście z Polski, po czym dostałem dużo większy rabat. Z uśmiechem na twarzy i nowym akumulatorem zajechałem na ulicę z serwisem skuterów. Wyściskałem wszystkich, którzy mi pomogli i udałem się na stację gdzie koczował Paweł. Udało mu się już nawet opalić w słońcu wylegując się na łące. Po dziesięciu minutach byliśmy już dalej w drodze. Nasz nieplanowany pobyt w Wenecji zmienił nasze plany i nagle zaczęliśmy się śpieszyć. Puste żołądki zaczęły domagać się obiadu. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Montagnana.
Cel osiągnięty
Dzień rozpoczęliśmy od tak bardzo wyczekiwanej kąpieli w jeziorze. Mimo tego, że zegarki wskazywały kilkanaście minut po siódmej rano, woda była całkiem ciepła. Plan na dzisiaj obejmował przejechanie Alp na wskroś, wspinaczkę na kilka przełęczy i dotarcie do celu podróży: miejscowości Verbier we francuskojęzycznej części Szwajcarii. Z żalem opuszczaliśmy nasz kemping obiecując sobie, że na pewno tu jeszcze wrócimy! Zaczęliśmy wspinać się na pierwsze wzniesienia. Mijaliśmy miasteczka wkomponowane pomiędzy masywy górskie i malownicze jeziora. Zabudowania mimo nadszarpnięcia zębem czasu tworzyły wspaniały klimat.
Zaczęliśmy zauważać pewną prawidłowość. Mianowicie, czym droga bardziej kręta, wąska i malownicza, tym więcej motocykli, a mniej samochodów. Zacząłem bawić się aparatem podczas jazdy! Zjazd w dół przełęczy był równie widowiskowy co podjazd. Tym razem chcieliśmy nacieszyć się zakrętami. Waszej wyobraźni zostawię mijane zakręty, agrafki, wąskie przesmyki i prędkości lekko ponad ograniczenia. Właśnie, prędkości... Podczas zjazdu, kierując się do miejscowości Edolo, nastąpił przełom w naszym stylu jazdy po Włoszech. Zwykle obawiając się mandatów w ciężkich Euro, pilnowaliśmy się dość mocno przepisów, które w rejonie przełęczy są restrykcyjne tylko w miejscowościach. Z resztą, kto nie wierzy niech spróbuje przejechać przepisowe 90km/h górską drogą z agrafkami. Kiedy zjechaliśmy z przełęczy i droga stała się szersza, z impetem minęła nas jakaś Yamaha. Zaintrygował mnie kask motocyklisty. Kiedy mnie wyprzedzał, z tyłu jego głowy spojrzała na mnie moja ulubiona postać z filmów. Sam Jack Sparrow, kapitan Czarnej Perły.
Postanowiłem przyśpieszyć i utrzymać się na jego ogonie. Zadanie na pozór proste, okazało się nie lada wyzwaniem. Już na początku naszej wyprawy zauważyliśmy, że poziom jazdy motocyklistów mieszkających w Alpach jest wyższy niż u nas. Ale Sparrow był ponad przeciętną nawet na tamte warunki. Poczułem przypływ adrenaliny, kiedy przemknęliśmy przez tunel jadąc ponad 180 km/h. Wydawało się, że wyskakujemy jak piłeczki wystrzeliwane z wielkiej rury, nawet dźwięk zasysanego powietrza był podobny. Uwierzcie, dużo mnie kosztowało zdjęcie pirackiego kasku. Udało się je zrobić na zamkniętym przejeździe kolejowym. Sparrow tylko się uśmiechał spod kasku z kciukami uniesionymi w górę.
Byłem z siebie dumny! Dałem radę jechać za kapitanem Jackiem, dając z siebie jakieś 90%. Ciekawie zrobiło się za moment. Spotkaliśmy kolejną grupę motocyklistów, tym razem Niemców. Prowadzący jechał na BMW HP2 Megamoto. Kiedy zorientował się, że ktoś obcy trzyma mu się ogona, przyśpieszył.... Dzięki temu następne kilka kilometrów przejechałem na 115% procent swoich umiejętności. Zatrzymaliśmy się wspólnie na parkingu oczekując na naszych kompanów. Zaciekawił nas właściciel sklepu, Włoch, który wyskoczył wymachując rękami. Przyzwyczajony do polskich realiów myślałem, że ktoś przegania "wędrowców szatana" ze swojego miejsca postojowego. Okazało się, że sklepikarz przybiegł, pokazując nam, że na asfalt parkingowy rozsypano kamyczki bo było za gorąco... i te kamyczki mogą się przyczepić nam do opon i możemy się poślizgnąć. I Niemiec i ja byliśmy w szoku długo po tym jak przestawiliśmy motocykle w bezpieczne miejsce. Postanowiliśmy zrobić zakupy we wspomnianym sklepiku, zobaczcie co ciekawego mieli na półkach. Dwa w jednym, zmieszane, schłodzone i gotowe do picia…
Trafiliśmy na drogę przecinającą trakt kolejki górskiej, która prowadziła w stronę Szwajcarii. Droga była wąska, pełna mostków i nie tak równa jak dotychczas. Jadąc kolejną sekwencję zakrętów uświadomiłem sobie, że ja już tutaj byłem. Dla wszystkich fanów gry Need For Speed, to właśnie ta droga z kościołem na skraju przepaści , który trzeba okrążyć: ta trasa istnieje! Brawa dla twórców gry za wierną kopię rzeczywistości. Pikanterii temu przejazdowi dodała pani w Porsche 911 Cabrio, która wioząc swojego podchmielonego męża do domu nadała ciekawe tempo naszej trasie. Piękne było to Porsche…
Około godziny 21 trafiliśmy na granicę Szwajcarską, by po chwili znaleźć się u stóp naszej ostatniej przełęczy na dziś: Simplon Pass, 2005 m n.p.m. Z jazdy zgodnie z przepisami po krainie sera i czekolady, szybko wyleczyły nas dwa przelatujące niczym bombowce Ducati 1098. Niestety nie udało nam się utrzymać za nimi nawet przez 2 minuty. Na szczyt przełęczy trafiliśmy już prawie po ciemku.
Autor tekstu: Wojtek Gapiński
Zdjęcia: Wojtek Gapiński i Paweł Halastra
|
« Poprzednia strona strony: 1 2
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzeKolego nawet nie wiesz jak ja Ci zazdroszcze. Gratuluje wyprawy i odwagi aby sie w taka wyprawe porwac. LEWA!
OdpowiedzNa Cbrce w taką trasę? Szacun!
OdpowiedzCBR-kA f4i bardzo wygodna, przejechałem na takiej Bałkany, w tym Bośnię i zero problemów. Super pozycja, owiewki dają radę. Pakować się i jechać. Przebiegoi pod 1000 km bez problemów z kolanami, nadgarstkami, czy plecami, a mam chory kęgosłup. A i po lesie na pole namiotowe się wjeżdżało z pełnym bagażem. Nie ma co generalizować. Na Syberię bym się nią nie wybrał, ale do Portugalii, czy w Alpy jak najbardziej. Polecam.
OdpowiedzBylem w Alpach w Austrii polecam w 100% przed wyjazdem znajdzcie sobie trasy jakie warto odwiedzic ...zeby potem nie szukac w ciemno....czesc jest platnych a czesc rownie pieknych ...
OdpowiedzŚwietny opis i fotki. Patrze przez okno i widzę śnieg,a na terometrze -5C, i w tym momencie mam serdecznie dość zimy. Czekam na wiosnę jak na zbawienie. Pozdrawiam serdecznie autorów wyprawy.
OdpowiedzDzięki wszystkim za ciepłe komentarze. Mapki i więcej zdjęć znajdziecie pod: http://gapke.blogspot.com /
Odpowiedzhttp://www.fnur.bu.edu.eg / http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/422-2013-12-10-10-18-01 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/421-2013-12-10-09-48-39 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/419-2013-12-09-07-21-12 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/420-2013-12-10-09-48-38 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/417-2013 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/418-2013-12-09-07-17-28 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/415-2013-12-03-08-09-23 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/416-2013-12-03-08-25-21 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/413-2013-11-21-07-50-21 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/414-2013-11-25-09-38-30 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/411-2013-11-20-08-11-53 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/412-2014 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/409-2013-2014 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/410-2013-11-13-17-25-28 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/407-2013-11-09-08-51-15 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/408-2013-11-13-11-55-53 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/405-2013-11-09-08-42-05 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/406-2013-11-09-08-46-10 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/403-2013-11-09-08-25-45 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/404-2013-11-09-08-28-15 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/400-2013-11-09-07-50-13 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/401-2013-11-09-08-03-31 http://www.fnur.bu.edu.eg/fnur/index.php/main-news/item/398-2013-11-09-07-29-40
Odpowiedzpoczytałem, pomarzyłem, teraz nie zasnę. Byle do wiosny. Świetny wypad i zaje fajne fotki
Odpowiedz