Motocykle nigdy nie będą tylko elektryczne. Mocne słowa szefa koncernu
Pojazdy elektryczne, czyli po angielsku "electric vehicles" (w skrócie EV), są źródłem nowego słowa - EVangelizacji. Słowo to ma związek z usilnymi próbami krzewienia kultury elektromobilności i nawracaniem fanów silników spalinowych na elektryczność.
Główną twarzą evangelizacji jest Elon Musk. To on jako pierwszy odniósł suces komercyjny, produkując pojazdy elektryczne. Jego Tesle są wizjonerskie i są utożsamiane z rewolucyjnymi zmianami w motoryzacji. Nie chodzi tylko o to, że od początku jeździły na baterie. Są też ikonami autonomicznej jazdy, chociaż to Google jako pierwsze wpadło na ten pomysł i odniosło na tym polu bardzo duże sukcesy. Musk jako inżynier i programista wpadł na pomysł zdalnych aktualizacji oprogramowania w samochodach. W ten sposób jest postrzegany jako wizjoner rynku motoryzacyjnego i ten, który dokona transformacji ze świata spalin do czystego i cichego świata elektryczności.
Politycy również podchwycili elektryczność w motoryzacji jako prosty i skuteczny sposób zwracania publicznej uwagi na problemy klimatyczne. O ile Musk pokazał, że samochody elektryczne mogą być warte pragnień, o tyle politycy postanowili zmienić świat, przesadzając kierowców z pojazdów spalinowych do "elektryków". Mają temu służyć trzy główne działania: finansowe zachęty do kupowania pojazdów elektrycznych przez dopłaty do ich ceny, dyskryminacja pojazdów spalinowych przez ograniczanie stref poruszania się nimi (bus pasy, centra miast itp...) oraz zapowiedzi całkowitego zakazu rejestrowania nowych pojazdów spalinowych w przyszłości. Usprawiedliwieniem dla tak drastycznych kroków w zakresie zwalczania wszelkiego rodzaju pojazdów z silnikiem spalinowym ma być ratowanie świata przed skutkami globalnego ocieplenia.
Jednak od pewnego czasu w przestrzeni publicznej zaczynają pojawiac się głosy, podważające sens powszechnej "evangelizacji" w obecnej postaci. Co ciekawe głosy te nie należą do kontrowersyjnych antysystemowców pokroju Korwina-Mikke, ale do szefów największych koncernów motoryzacyjnych świata. Prezes niedawno powstałego koncernu Stellantis, grupującego między innymi takie marki, jak: Fiat, Alfa Romeo, Chrysler, Citroen, Peugeot, Jeep, Maserati i inne, Carlos Tavares, podał fakty, które kompromitują obecną politykę przechodzenia na elektromobilność za wszelką cenę. W wywiadach dla europesjkich redakcji motoryzacyjnych Tavares podał następujące fakty:
- klienci wcale nie chcą pojazdów elektrycznych - zwolennikami takiej mobilności są głównie politycy,
- produkcja baterii jest wyjątkowo obciążająca dla środowiska - przy produkcji baterii do jednego samochodu elektrycznego wytwarzane jest tyle CO2, ile spalinowy samochód emituje na dystansie 70 000 kilometrów,
- samochody elektryczne z racji ogromnych i kosztownych w produkcji baterii są zdecydowanie droższe od samochodów spalinowych - gdyby nie dotacje rządowe, raczej nikt by po nie nie sięgał,
- gwałtowne przejście na napęd elektryczny zrujnuje portfele najuboższych osób, wywołując masowe niezadowolenie, a nawet protesty.
Gdyby w grę wchodziło wyłącznie dobro naszej planety, to przyszłością motoryzacji byłyby silniki hybrydowe, które są pozbawione większości wad zarówno silników spalinowych, jak i elektrycznych. Już teraz, chociaż nie są dotowane, to są masowo kupowane przez konsumentów. Oznacza to, że są konkurencyjne cenowo do pojazdów spalinowych, czego z pewnością nie można powiedzieć o elektrykach. Co więcej hybrydy są rozwijane od dawna, przez co technologia ich produkcji jest dużo bardziej zaawansowana, niż innych rodzajów napędu. Zapewniają przy tym ogromne oszczędności energii, a przez to napędzane nimi auta palą dużo mniej niż tradycyjne pojazdy spalinowe, a to przekłada się na znikome ilości generowanego do atmosfery CO2.
Te rewelacje zdają się potwierdzać Niemcy. I to słowami nie byle kogo, bo swojego ministra transportu. Volker Wissing oznajmił, że dotychczasowe plany Niemiec w zakresie przejścia na pojazdy elektryczne są nierealne. Chociaż dużo się o tym mówi, to jak dotąd na elektryki udało się namówić zaledwie 1 milion Niemców i to tych najbardziej entuzjastycznie nastawionych do zmian i do odmiennych technologii. Co więcej, połowa z tego 1 miliona pojazdów to hybrydy, więc wcale nie pojazdy zero emisyjne. W tym tempie trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek uda się zmusić wszystkich do zmiany pojazdów na elektryczne, a próby siłowego skłonienia ludzi do kupowania drogich elektryków, które nie do końca chronią planetę przed CO2, mogą zakończyć się bardzo ostrymi protestami społecznymi.
Krytyczne głosy na temat elektrycznej rewolucji i te, obiektywnie przedstawiające rzeczywisty stan rzeczy, mogą być oznaką apogeum evangelizacji. Racjonalne patrzenie na problem sprawia, że szybkie wyłączenie z ruchu silników spalinowych staje sie całkowicie nierealne. Ponieważ pomysły na masowe zastępowanie motocykli spalinowych tymi z silnikami elektrycznymi szły niejako w ślad za analogicznymi planami na rynku samochodów, to klęska evangelizacji kierowców aut spowoduje zapomnienie na jakiś czas o pomysłach przesiadki na motocykle wyłącznie elektryczne. Równolegle pojawiają się alternatywne drogi rozwoju motoryzacji, na przykład coraz częściej i głośniej wymieniane paliwa syntetyczne. Czy mamy teraz do czynienia z apogeum fali przechodzenia na całkowicie elektryczne pojazdy, po którym do głosu zaczną dochodzić bardziej umiarkowane koncepcje? Głosy najważniejszych osób w świecie motoryzacji na to właście wskazują.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze