tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Motocykl nówka sztuka z pudełka - o emocjach i polskich realiach
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Motocykl nówka sztuka z pudełka - o emocjach i polskich realiach

Autor: Mariusz Grabowski 2016.01.25, 13:25 91 Drukuj

Przygodę z motocyklami rozpocząłem w 2007 roku od zakupu SV650s z roku 2005. Stary już byłem, bo po 30-stce, więc bez szaleństw objeździłem sezon i w 2008 roku po wypuszczeniu nowego modelu Suzuki Hayabusa stałem się właścicielem takiego potworka w jedynie słusznym pomarańczowo czarnym kolorze. Przeskok był… delikatnie mówiąc niesamowity. To, co mi „klikało” w Hayce, to gabaryty, stabilność w prowadzeniu, potężny zapas mocy. Potworkiem przejeździłem 3 sezony i sprzedałem go w świetnym stanie z przebiegiem 23 tyś km. Jako ciekawostkę dodam, że mój motocykl został sprzedany do Niemiec! I jak się to ma do importu z Niemiec skoro kupujący powiedział mi wprost, że za motocykl w takim stanie, w tym roczniku w Niemczech musiałby zapłacić 2000 EUR więcej? A moja cena jak na polski rynek była wysoka. Czary, prawda? Jak ci handlarze to robią, że w drugą stronę jest taniej?

Nastał najdłuższy w moim życiu rok 2012. Najdłuższy, bo pozbawiony motocykla. Nerwowo biegałem od okna do okna słysząc wysublimowane dźwięki wysoko wkręcających się silników. Gdzieś w styczniu 2013 roku zapadła decyzja, że tak żyć się nie da. Na horyzoncie pojawiła się kolejna generacja ZZR1400, a że jest to „rodzina” Hayabusy postawiłem na tego mocarza. I nie było łatwo. Nie było, bo wszędzie pracują tylko ludzie, którzy popełniają błędy. Szkoda, że czasem nie chcą się do nich przyznać. A trafiłem na takich właśnie „sprzedawców”. Dostałem nówkę sztukę z porysowanym błotnikiem i pękniętą owiewką. Świetnie nie? Zielony piękny – wybrakowany. Podjęte próby wpłynięcia na sprzedawcę nie dały żądnego rezulattu i słyszałem od nich jedynie bełkot „sam sobie pan to zrobił”. Znajomość z marką Kawasaki zaczęła się zatem nieco cierniście, ale  finał był aksamitny. Z dzikiego przypadku trafiłem na ludzi z Kawasaki pracujących pod szyldem MotoRP w Poznaniu. Dzięki ich staraniom, motocykl przywrócono do stanu, w jakim powinienem go kupić, a ja dość szybko zapomniałem o zgrzycie. Importer (Probike) też stanął na wysokości zadania i zaserwował mi bezpłatną dodatkową gwarancję. Fajnie, bo w październiku 2015 roku ZZR1400 sprzedałem z ponad roczną jeszcze gwarancją i przebiegiem 19500 km. Szczęśliwym posiadaczem Kawy został Piotrek z okolic Oświęcimia, którego przy okazji bardzo pozdrawiam. ZZR1400 doczekał się na 2016 roku liftingu, eco kagańca w postaci normy Euro4. Hayabusa dostała tylko ABS od 2008 roku i nowe zaciski, więc co kupić i gdzie kupić? A co tam - spróbujemy sporta!

Moje użytkowanie motocykla to jednodniowe wypady w sezonie do naszych południowych sąsiadów z wybieraniem krętych tras, które starannie planuję przed każdym wypadem. Przebiegi dzienne 300-600 km. Na Hayce i ZygZaku były to przebiegi, po których spokojnie po powrocie do domu nie czułem się wymięty i wypluty. Jak będzie na sporcie? Dużo pytań. Poza tym - jakiego sporta?

Opcje były trzy:

- BMW pokazało nowego S100RR. Ładny motocykl. Ta przednia asymetryczna czacha ma to coś. Pojechałem do jednego z salonów na rozeznanie, jednak sprzedawcy byli chyba mało zainteresowani sprzedażą, po odniosłem wrażenie, że czytam w ich myślach – „idź już i nie truj”.

-  nowa Yamaha R1 ze stylizacją, która mi się akurat podoba, jednak nie mogłem się oprzeć stereotypowemu zaszufladkowaniu R1 jako motocykla dla dresa. Dobił mnie jeszcze mój serdeczny kolega Michał, który widząc materiały prasowe z R1 i riderem ubranym w profesjonalne kombi rzucił „Zobacz jak się gość ubrał! Wcale nie pasuje”. Parsknąłem i już go nie pytałem o R1, która i tak mi się podoba.

 - Suzuki GSX-R1000 – sentyment do Suzi po Hayabusie mam ogromny. Motocykl świetny, ale lata biegną i niestety odstaje. Brak systemów bezpieczeństwa. Została kapitalna konstrukcja z super piecem.

 - Honda – śpi z modelem CBR1000RR od lat, a szkoda, bo zawsze utożsamiałem ją z czymś mega dopracowanym. Czekają, ale czekaniem tracą klientów.

- Kawasaki ….. właśnie – Kawasaki. Początek października 2015 roku i pierwsze migawki, że coś zaczyna się dziać, że będzie nowy ZX10R. Nowy, ale cholera, jaki on podobny do poprzednika. Masa kopania po Internecie, porównania tego, co nowe, obejrzane wszystkie materiały, przeczytane wszystko, co przeczytać było można. I co? I dalej zagadka.

- KTM, Ducati – dla mnie zbyt egzotyczne i postrzegane w kategoriach motocykli kolekcjonerskich. Uśmiechałem się też do nowej Aprilii ale – mała jakaś taka.

Kilka dni bicia się z myślami. Nie trawię tego, wolę mieć sprecyzowany cel. Mętlik wykańcza. Przy okazji słuchasz opinii innych i nagle okazuje się, że przestałeś słuchać samego siebie. W konsekwencji możesz kupić motocykl „pod kogoś”, zamiast pod siebie.

Zaryzykowałem. W „ciemno” w połowie października zamówiłem ZX-10R 2016 w malowaniu KRT. Chyba, jako pierwszy w tym nadwiślańskim kraju. Nauczony doświadczeniem, nie szukałem już salonu tego, który blisko. Na serwisy ZZRa gnałem po 270 km, ale wolałem powierzać motocykl komuś, kto robi to z pasją, a nie bije kasę. Wybór dilera był tylko jeden – podpoznański MotoRP. Przyznam tu szczerze, że z całą pewnością jest wiele świetnych serwisów marek w Polsce, ale w 60 % padało na Kawasaki z uwagi na ludzi, których poznałem, bo motocykl był tylko na papierze. Dla mnie serwis i atmosfera w nim to bardzo ważny czynnik, bo przez przynajmniej 3-4 lata z tymi ludźmi mamy kontakt.

No i się doczekałem. W czwartek (21 stycznia g. 12.00) – telefon. „Medialna” Agnieszka z MotoRP – „Przyjedź samemu rozpakować z pudełka, jutro będzie”. Telefon chwycił mnie we Wrocławiu, gdzie z Michałem byłem po nowy kombiak. Tekst Michała – „Nie jedz, nie mają jeszcze wszystkich akcesoriów”. Menda mnie zwodził, bo bardzo chciał jechać ze mną, a piątek mu nie pasował.

Szkoda tylko, że 3 miesiące czekania spowodowały, że uleciało to wielkie WOW (no może nie do końca uleciało).

22.01.2016 – nie jest dobrze.

Start do Poznania 270 km. Wyjazd o 7:15 bo pomiędzy 11.00 a 12.00 ma być motocykl. Zlecenie transportowe odebrane dzień wcześniej, więc jazda. Droga bez większych emocji – chyba faktycznie brak efektu WOW. Dojechali punktualnie o 11:00. Kawa, gawęda, czekamy. Oglądam H2 stojącą na salonie, wspomnienia wracają widząc ZZR1400 w malowaniu Performance. Czekamy. Na salon wchodzi Robert.

- Idź tam do Agnieszki na serwis bo ona już jest cała nerwowa, jest problem z transportem, kurier wiezie tylko dokumenty.

Robert pewnie mnie wkręca. Idę do Agnieszki

- Mówił Ci Robert?

- No mówił – cały czas mam cichą nadzieję, że to wkrętka.

- Pierwszy raz mi się takie jaj zdarzyły. Wkurzony co?

- No cóż, nic nie zrobisz nie Wasza wina

Gdzieś cały czas mam nadzieję, że to wkrętka, ale Marcin (mechanik) też ma minę raczej świadczącą, że to nie jest wkrętka.

- Osłony z R&G są, ale co z tego jak nie ma ich, do czego założyć.

Stwierdzam, że trudno i nawet nie za bardzo wkurzony (bardziej rozczarowany), żegnam się i siadam do puszki w drogę do domu. Ujechałem może z 70 km. Dzwoni Robert.

- Słuchaj, on na bank będzie jutro na Poznaniu. Jak oni mi go nie przywiozą to sam go odbiorę zrobię Ci „zerówkę” i wieczorem Ci go przywiozę.

- Nie ma ciśnienia (w sumie to blefuję), ale jak się da to ok.

Tak się kończy dzień. Idę spać szybko bo po dniu i 540 km po DK 11 w piątek mam serdecznie dość.

23.01.2016 – głupi plan

Rano budzę się szybko jak zazwyczaj (5:00) i spontaniczna decyzja – mam jeszcze urlop, może by jechać i dzisiaj. Może i głupota, ale otwarcie kartonu z nowym o2o daje bakcyla. Tym bardziej, że ZZRa dostałem na kołach po „zerówce” i była to lekka mina. Do tej ekipy pełne zaufanie, ale ten karton…..

SMS do Agnieszki tak około 6:00, że wiem, że to głupie ale jak wypali odbiór dziś, to przyjadę. Tak około 8:00 telefon od Roberta

- Jesteś już w samochodzie? Będą około 11:00.

Jak się okazało to klient zamawiający 3 dni wcześniej czarnego dostanie po 3 dniach, a ja ..... eh… - szczęściarz.

Telefon do brata w poszukiwaniu towarzystwa i o 11:25 jesteśmy w MotoRP. Skrzynie stoją.

Ściągamy karton. Malowanie rzuca na kolana. To jest to. Może i nie będę obiektywny (na pewno nie), ale odpakowana matowa czarna wygląda, jak ubogi brat bliźniak. Niby to samo ale nie ma tego pazura. Pomagam pościągać podpory, pomimo tego że w cenniku stoi, że za pomaganie mechanikowi doliczają…

Wpychamy ją na warsztat, na podnośnik. Kartonik z akcesoriami rozpakowany, kluczyki w stacyjce. Zaczyna się droga przez mękę. Robertowi puszczają nerwy przy montażu osłon chłodnicy i kolektora z R&G. Faktycznie jest kiepsko, nie ma podejścia. Na tych bzdetach leci lekko 1.5 h. Ale nie poddał się i założył. Sprawdza akumulator – stan 100% co jak mówi świadczy o świeżej produkcji. Brat gna na stację po 17l – PB98 bo przez pozostały okres zimy moto ma mieć pełen bak.  Przywozi. Zalewamy i odpalamy. Zaczyna się pomruk. Ninja się nagrzewa, a my jej w tym nie przeszkadzamy. W tzw. „międzyczasie” Robert sprawdza połączenia i wszystko to, co na długiej liście. Temperatura dochodzi do 68 st. i pozwalam sobie delikatnie podnieść obroty. Reakcja natychmiastowa i nawet stokowy wydech zdaje się być niestokowy. Gdzieś w materiałach które studiowałem doszukałem się, że producentem tego tytanowego układu jest Akrapovic. Tłumaczy to, że dodanie końcówki tego producenta nie zmienia nic, oprócz brzmienia. Dochodzi 15:00, brat ma dość, ja już lekko też. Robert zakłada craspady. Pomału się utleniamy. W duchu obaj współczujemy Robertowi, że biedaczysko pojedzie z motocyklem jeszcze do mnie. Poświęcam jeszcze chwilę na zabawę ustawieniami, ale na to przyjdzie czas. Dostaje papierki i w drogę na DK11.  W domu około 18:00. Telefon czy Robert wyjechał. Tak, wyjechał około 1h po mnie.

W domu już pełen spokój bo 100% pewności, że sprzęt w dobrych rękach. Dojechał po 19:00. Ninja poznała nowy dom. Będzie jej dobrze. Przyjechała z osłonami chłodnicy i kolektorów z R&G, oryginalnymi crashami Kawasaki, rolkami wahacza Kawasaki. Czekał na nią oryginalny pokrowiec. Miały być jeszcze osłony osi i maskownica tylnego fotela ale na ta chwilę są niedostępne, więc czekam. Czekam też na wiosnę i pierwsze ciepłe dni. Martwi trochę brak instrukcji obsługi w języku polskim. Tak być nie powinno, więc drogi importerze dbaj o swoich klientów.

I to by było na tyle.

Wszystkim życzę udanego sezonu, wielu kilometrów i motocykli marzeń.

NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze 32
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: rafal 31/01/2016 08:57

Dziękuję za komentarz Kristof. Od początku. Nokii 3310 nie mam ale blisko. Mały niedotykowy telefon który pięknie się mieści w kieszeni koszuli. Listy wysyłam z przyjemnością. Maile również natomiast list pisany odręcznie i email to coś jak porównanie taśmy czy winyla i mp3. Efekt zbliżony ale jednak dwie planety. Przelewy tylko z domu choćby z racji posłuchania np. Lofgrena w międzyczasie no i z racji nie patrzenia na umęczoną panią w banku ciumkającą mi krówką pod nosem :) Z motocyklami już się pozapoznawałem i swoją "ewolucję" zakończyłem raczej. Wnioski mam takie że posiadanie jednego motocykla na dłuższą metę jest pozbawione sensu. Jak dla mnie to np. coś po polach (WR), coś na trasę (europa), coś do miasta (mały fazer) i coś żeby brzmiało, wyglądało i pięknie się starzało - harley. Wszystkie wymienione kupisz taniej niż jeden sportowy plastik z salonu z "oryginalnym pokrowcem" ;) Kupowanie sporta żeby się wyżyć lub wykorzystać go przynajmniej w 80% czyli na torze ok. Niestety zbyt wiele kwadratowych gum na sportach widziałem żeby wierzyć w bajki że większość kupuje te motocykle w celu innym niż imponowanie kumplom :))) Taka prawda panie. Siedzi się na tym jak na psie. Z dołu w porównaniu np. z taką europą nie idzie no i żeby poczuć cokolwiek trzeba zakręcić powyżej 7-8 tys, a szczęścia wtedy tyle że jak dla mnie za dużo :) W mieście? Gdzie się pytam? W trasie? Turystyk wygodniejszy pod tyłkiem, pozycja, nie wieje, nie pada... dużo by pisać. Piszesz że artykuły lekkie bo zima. No dla mnie ten artykuł był jednak ciężkawy. To jest portal motocyklowy, miejsce opiniotwórcze. Zadaniem żurnalisty jest kreowanie dobrych wzorców, a nie pisanie że jeżdżąc raptem kilka lat na trzech sprzętach koleżka w ciemno, bez jazdy próbnej zamawia 200 konnego sporta i się cieszy że ma "oryginalny pokrowiec" ale jest zmartwiony bo nie ma instrukcji po polsku. Tego się nie da przełknąć. Potem matka w żałobie płacze nad grobem koleżki który poszedł wzorem żurnalisty kupującego sporta w ciemno.... poniżej znajdziesz nawet kwiatka gdzie pewien debil napisał że "niektórzy" po roku mają doświadczenie. Taka sytuacja :) Pozdrawiam!!!

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę