Mistrzostwa Świata Superenduro 2011 Łódź - wygrała publiczność
Nawet jeśli pula fanów była nieporównywalnie mniejsza, niż w przypadku walki Adamek - Kliczko, to serce do walki superendurowych kibiców okazało się wielkie. I w odróżnieniu od górala Adamka, góral Błażusiak nie dał najmniejszych szans swoim rywalom!
Długo musieliśmy czekać, by najwyższej rangi motocyklowe zawody trafiły do Polski. Oczywiście mamy światowej klasy ligę żużlową i przecież można oglądać u nas mało popularne Mistrzostwa Świata Sidecarów. Ciągle jednak brakowało czegoś, gdzie pojazdy skręcają także w prawo i mają parzystą liczbę kół. W łódzkiej Atlas Arenie drugi weekend grudnia przyniósł takie zawody – Mistrzostwa Świata w Superenduro. Pojawia się pytanie, czy organizowana po raz pierwszy impreza zasłużyła na miano Mistrzostw Świata?
„Długi” Lampkin i inni
Przygotowany w Atlas Arenie tor był nieco mniej spektakularny od tego, który mogliśmy oglądać kilka tygodni wcześniej w Genui, podczas pierwszej imprezy z cyklu MŚ. W głównej mierze wynikało to z mniejszej pojemności łódzkiej areny. W moim, zaznaczę, że mocno subiektywnym przekonaniu, nieco niefortunnie umieszczono lądowanie dla FMX-owców. Okej, takie umilacze są ważne dla obioru całego show, ale czy na tyle ważne, by zabrać ¼ z i tak małej powierzchni? Wydaje mi się, że wszyscy woleliby zobaczyć więcej przeszkód samego toru, kosztem raptem 30 minut freestylu. Z drugiej strony na trasie przygotowano całkiem niezłe, techniczne przeszkody. Świetnie było patrzeć gdy Tadek przeskakiwał przez ogromne opony, w na jednym kole wpadał w kończące się betonowymi płytami jeziorko.
Niestety, z powodu ciasnoty na torze, zawodnicy szybko mieszali się – dublowani z liderami. Nawet dla osoby mocno siedzącej w temacie odnalezienie się w tym, co działo się na torze było trudne. Jedyną stałą był fakt, że Błażusiak jest na czele. Nikt jednak nie był w stanie przybliżyć, co dzieje się dalej w stawce. Merytoryczny brak przygotowania prowadzących imprezę był nie do zaakceptowania. Prezentowanie zawodników jako „świetny technicznie Długi Lamkin” oraz „bardzo szybki Ivan Cervantes” pokazywało przytłaczające braki w fachu – bo czy jakikolwiek profesjonalista pozwoliłby sobie na niewspomnienie o kilku tytułach Mistrza Świata w Trialu w przypadku Brytyjczyka, czy w końcu nawet braku pojęcia kto na jakim motocyklu jedzie? Rozumiem, że samo kaowcowe zagrzewanie do boju sprawdza się na corocznych Targach Maszyn Rolnych, ale to za mało na sportowej imprezie rangi Mistrzostw Świata.
Moc w kibicach
Na szczęście kibice żyli własnym życiem i spisali się rewelacyjnie. Tadek Błażusiak jeszcze kilka lat temu rozpoznawany był w wąskich kręgach fanów trialu. Z racji hermetyczności tego sportu nie mógł przepuszczać, że kilka Erzbergów później będzie ścigać się przed własną publicznością przy tak intensywnym wsparciu. Można zaryzykować, że równie intensywnym, jak tym dawanym Adamkowi podczas walki z Kliczkiem na nowopowstałym wrocławskim stadionie. Nawet jeśli pula fanów była nieporównywalnie mniejsza, to serce do walki superendurowych kibiców okazało się wielkie. I w odróżnieniu od górala Adamka, góral Błażusiak nie dał najmniejszych szans swoim rywalom.
Gdy Tadek po raz pierwszy wjechał na arenę przy oficjalnym otwarciu imprezy, salwy oklasków na stojąco nie chciały się skończyć. Sam zresztą w oficjalnej notce prasowej powiedział, że „(...) wiedziałem, że dostanę duże wsparcie od tłumu kibiców, ale nie przepuszczałem, że aż takie”. Atlas Arena może pomieścić nieco ponad 13 tysięcy widzów – byłem na imprezach, gdzie było ich ponad 50 tysięcy i nie słyszałem takiego dopingu, a trzeba pamiętać, że hala nie była pełna. Z tego też powodu, każdy kto do Łodzi się wybrał, a jeszcze w dwa dni po imprezie ma problemy z głosem, może sobie pogratulować – to dzięki kibicom ta premierowa impreza miała tak dobrą atmosferę.
Nie tylko zresztą Tadek podkreślał wspaniałą atmosferę na hali. Także inni zawodnicy, przyzwyczajeni przecież do walki na imprezach najwyższej światowej rangi byli pod wrażeniem tego jak wspaniale zagrzewała do walki wszystkich motocyklistów zgromadzona w Atlas Arenie publiczność.
Błażusiak 1-1-1
Już w kwalifikacjach i treningach Tadek Błażusiak pokazywał, jak mocno góruje poziomem nad resztą startujących. Prędkość jaką posiada jest niesamowita, a w połączeniu z rozpoznawalnym z daleka stylem, Błażusiaka można by oglądać na torze samego. Dla nikogo nie będzie to niespodzianką – Taddy wygrał wszystkie wyścigi finałowe.
W pierwszym finale Błażusiak pięknie wyszedł z bramki startowej, wciskają swojego EXC 350 mocno w piaszczysty zakręt. Od tego momentu praktycznie wyścig się kończy, nikt realnie nie zagraża Polakowi. Początkowo za liderem trzyma się Szwed Joakim Ljunggren, jednak wyraźnie traci siły, w końcu będąc wyprzedzonym przez młodego Jonny Walkera, a potem także jadącego na Gas-Gasie Ivana Cervantesa.
Do drugiego finału zawodnicy startują w odwróconej kolejności. Nie przeszkodziło to praktycznie w niczym Błażusiakowi, który już na drugim okrążeniu zdobywa prowadzenie, nie oddając go do samej mety. W trzecim finale Błażusiak dublował już po drugim okrążeniu. Niestety, flagowi nie posiadali flagi niebieskiej by sygnalizować dublowanym, żeby ustąpili miejsca. Trzeba było radzić sobie głośnymi przegazówkami – na szczęście sami zawodnicy w większości przypadków odnajdywali się w ferworze walki i znajdywali miejsce by czołówkę przepuścić. Jedną z niewielu chwil grozy był sam start do trzeciego finału – z KTMa Tadka wydobywały się kłęby pary. Sam Błażusiak rozglądał się za mechanikiem, nie było jednak czasu na jakiekolwiek konsultacje. Tadek wystartował jakby nigdy nic i wygrał trzeci raz z rzędu.
Nie da się nie wspomnieć o innych Polakach, którzy znaleźli się w finale. Najbardziej podobała mi się jazda Pawła Szymkowskiego. Aktualny v-ce Mistrz Polski w Enduro radził sobie nieźle, pokazując wielkiego ducha walki. Wydawało się, że żeby znaleźć się w pierwszej dziesiątce zabrakło co najwyżej trochę kondycji i przyzwyczajenia do tempa Mistrzostw Świata. Nieco pechowo jechał Marcin Frycz – to problemy na starcie, to zaduszone w przeszkodzie Kawasaki. Każdy ma gorsze dni i to był ten dzień dla Frycza, którego stać na wiele więcej. Pechowy dzień miał także Sebastian Krywult. Po kontuzji z kwalifikacji musiał wycofać się z zawodów. A szkoda, bo na moje oko odnalazłby się w tego typu imprezie. Wacław Skolarus niestety nie dostał się do finału, po niezłym boju w wyścigu ostatniej szansy z rodakami. W tym samym wyścigu świetnie pojechał Tomasz Zych i awansował do finału, gdzie obstawiam, że był jednym ze starszych zawodników. Wytrwałość i umiejętności techniczne pozwoliły mu dotrzeć do mety każdego z wyścigów.
SuperEnduro - finał 1:
1. Taddy Błażusiak (KTM) 08:24.733;
2. Jonny Walker (KTM);
3. Ivan Cervantes (Gas Gas);
4. Joakim Ljunggren (Husaberg);
5. Alex Salvini (Husqvarna);
6. Xavier Galindo (Husaberg);
7. Cristobal Guerrero (KTM);
8. Alfredo Gomez (Husaberg);
9. Dougie Lampkin (Gas Gas);
10. Mike Hartman (Husaberg).
SuperEnduro - finał 2:
1. Taddy Błażusiak (KTM) 8:23.782;
2. Jonny Walker (KTM);
3. Xavier Galindo (Husaberg);
4. Joakim Ljunggren (Husaberg);
5. Ivan Cervantes (Gas Gas);
6. Mike Hartman (Husaberg);
7. Cristobal Guerrero (KTM);
8. Alex Salvini (Husqvarna);
9. Dougie Lampkin (Gas Gas);
10. Alfredo Gomez (Husaberg).
SuperEnduro - finał 3:
1. Taddy Błażusiak (KTM) 08:18.218;
2. Joakim Ljunggren (Husaberg);
3. Jonny Walker (KTM);
4. Alex Salvini (Husqvarna);
5. Xavier Galindo (Husaberg);
6. Cristobal Guerrero (KTM);
7. Ivan Cervantes (Gas Gas);
8. Mike Hartman (Husaberg);
9. Alfredo Gomez (Husaberg);
10. Dougie Lampkin (Gas Gas).
Top 3 w klasyfikacji punktowej:
1. Tadeusz Błażusiak 120 pkt.
2. Jonny Walker 81 pkt.
3. Joakim Ljunggren 80 pkt.
Poza nagrodami sportowymi była także chwila na wyróżnienia przede wszystkim prestiżowe. Tadek uhonorowany został mosiężnym kaskiem dla Najlepszego Sportowca Roku przez redakcję miesięcznika X-Cross, oraz pucharem od Polonii z Chicago, również dla Najlepszego Sportowca Roku. Błażusiak jest w Stanach prawdziwym bożyszczem tłumów, a amerykańska Polonia od zawsze mocno dopinguje go w startach na tamtejszej ziemi.
Udało się?
Mimo kilku niedociągnięć w oprawie imprezy, bez wątpienia druga runda Mistrzostw Świata w Superenduro była udana. Jak nigdy wezmę (patriotycznie, a co!) w obronę organizatora – był to debiut, a debiuty bywają ciężkie. Ważne by z tych małych błędów wyciągnąć wnioski na przyszłość. Bez wątpienia każdy, kto do Atlas Areny przyjechał, bawił się dobrze (może poza dziewczynką z nachos, którą offroadowa babcia zgubiła w tłumie i flagowym podnoszącym gołą dłonią motocykl za dyfuzor).
Tadek Błażusiak pokazał niesamowitą klasę. Jego dominacja jest ogromna, a podeście do kibiców godne naśladowania dla każdego sportowca. Fani odwdzięczyli się płynącymi z trybun litrami szacunku i wsparcia. Wiemy od Tadka, że po raz pierwszy jadąc w wyścigu był w stanie, mimo ryku silników, słyszeć doping kibiców! A teraz najlepsza wiadomość – mamy już potwierdzenie, że Superenduro w przyszłym roku ponownie zawita do Łodzi! Impreza zebrała świetne oceny delegatów FIM i została uznana za najlepszą jak dotychczas zorganizowaną w tym sezonie (przed nami jeszcze Barcelona). Szykujcie się na następny rok! Wstępny termin to 8 grudnia, ponownie Atlas Arena.
P.S. Chciałbym oficjalnie pogratulować zawodnikowi z numerem 306 jadącemu w wyścigu o Puchar Prezydent Łodzi – bez cienia ironii, dawno nie widziałem tak wielkiego ducha walki! Mimo „zbetonowanych” rąk i niemożności złapania za sprzęgło, gaz był odkręcony do końca, aż flagowi w stresie rozchodzili się na boki. Dojechanie do mety na takiej trasie to wyczyn, brawo!
|
Komentarze 26
Pokaż wszystkie komentarzeŚwietna impreza a Tadek to prawdziwy motocyklowy szatan no i oczywiście na jedynym słusznym pomarańczowym w czerwonym kolorze sprzęcie :) A wiadomość że w przyszłym roku mamy dalszy ciąg imprezy ...
OdpowiedzWspaniałe Zawody, WSPANIAŁE!! byłem z dziecmi na trybunach, atmosfera, trasa, kultura kibiców i zawodników jak w bajce. Na mecz nigdy bym dzieci nie wział, sami wiecie jaka tam panuje atmosfera. ...
OdpowiedzTen zawodnik to własciciel firmy http://www.zychoffroad.pl / :)
Odpowiedzja bym nikomu nie pokazywał takiej "strony"...
Odpowiedzja bym nikomu nie pokazywał takiej "strony"...
OdpowiedzPiszę w kwestii organizacji: - Ogromny szacunek dla ludzi pracujących przy budowie toru - perfekcyjne przygotowanie; - Faktycznie szkoda że komentator był zupełnie nieprzygotowany od strony ...
Odpowiedzheh milo czytac ze lodz dobrze wypadla i ze energia i godziny ktore spedzilismy szykujac tor nie poszly na marne ;d
Odpowiedzfilm z drugiego biegu Taddiego: http://www.youtube.com/watch?v=eQTwLhbaY4o
OdpowiedzChcialbym tutaj zwrocic uwage na jednego z zawodnikow, mam na mysli Pana Tomasza Zycha, ktory jadac motocyklem (chyba mnie oczy nie zmylily) 125 ?? Postury slusznej, wieku powaznego, potrafil sie ...
OdpowiedzTomasz Zych nr 11 , Husqvarna :-)
Odpowiedz