Harley-Davidson chyba doszedł do wniosku, że jego klienci nie oczekują od niego elektrycznych motocykli. Dlatego LiveWire przestał być Harleyem i stał się ... LiveWire. Ale jest też bardzo dobra strona całego tego zamieszania z nazwami.

Na początku był pierwszy elektryczny Harley-Davidson. Nazywał się LiveWire. Teraz LiveWire stało się osobną marką motocykli, związaną bezpośrednio z firmą Harley-Davidson. Pierwszym modelem LiveWire jest model One, który w zasadzie jest Harleyem Davidsonem LiveWire. W stosunku do poprzednika zmalała jego moc, ze 106 KM do 102 KM, zmalała trochę pojemność akumulatora - wcześniej było to 15,5 kWh, a teraz jest to 15,4 kWh. Zmiany parametrów motocykla są niezauważalne w przypadku jego osiągów. Zasięg na jednym ładowaniu ma wynosić od 235 do 153 kilometrów, w zależności od stylu jazdy, przyspieszenie do 100 km/h nadal zajmuje 3 sekundy, a prędkość maksymalna to nadal 177 km/h.

Ciekawe jest to, że cena LiveWire One w Stanach Zjednoczonych wynosi 21 999 USD. Gdy był to Harley-Davidson LiveWire, cena wynosiła 29 799 USD. Jeżeli podobna sytuacja będzie miała miejsce w Europie, to LiveWire One może kosztować w Polsce trochę ponad 100 000 zł, a to już jest cena konkurencyjna do cen motocykli spalinowych o podobnych parametrach. Wygląda na to, że Harley-Davidson już uporządkował sprawę swoich pojazdów elektrycznych i ma dobry pomysł jak je spopularyzować oraz jak przygotować się na nieuchronną przyszłość, w której pojazdy nie będą mogły emitować do atmosfery żadnych zanieczyszczeń.