W ten weekend 5. runda motocyklowych mistrzostw świata zawita na tor Le Mans do Francji. Kierowcy będą ścigać się na obiekcie o długości 4168 metrów długości oraz posiadającym trzynaście ostrych zakrętów. Okazuje się, że tor w Le Mans jest najtrudniejszy dla startujących motocyklistów. Słowa te potwierdzają dane, które mówią, że w zeszłym roku największa liczba upadków miała miejsce właśnie w trakcie francuskiej rundy Gran Prix. Doszło wtedy do 68 incydentów w trakcie całego weekendu. 

Faworytem do zwycięstwa jest rzecz jasna nie kto inny jak Marc Marquez, który wygrał wszystkie wyścigi w tym sezonie. Hiszpan może być jeszcze bardziej zmotywowany i skoncentrowany z powodu przedłużenia kontraktu z Hondą Repsol do 2016 roku. Plany obecnego lidera pokrzyżować mogą jedynie Jorge Lorenzo, Dani Pedrosa i Valentino Rossi, reszta stawki raczej nie jest w stanie walczyć o zwycięstwo. Ten smutny, ale oczywisty wniosek jest ilustracją tego jak przewidywalne stały się zmagania w klasie królewskiej. Ciekawe jak będzie wyglądała forma Pedrosy, który ostatnio w Barcelonie przeszedł zabieg nacięcia "napompowanych ramion". Z podobną dolegliwością również zmagał się Stefan Bradl z zespołu LCR Honda.

Na polu startowym nie zobaczymy Danilo Petrucciego, który w Jerez złamał lewy nadgarstek i po operacji nie powrócił jeszcze do zdrowia. Walkę na torze zapowiadają kierowcy fabrycznego teamu Ducati, którzy ostatnio przygotowywali się do GP Francji we włoskim Mugello. Zarówno Cal Crutchlow jak i Andrea Dovizioso zamierzają walczyć w czubie wyścigu. Z pewnością pokazać się z dobrej strony będzie chciał Cal Crutchlow, ponieważ w ostatnim wyścigu w Jerez miał problemy z hamulcami i nie mógł ukończyć wyścigu. W poprzednim roku wyścig o GP Francji wygrał Dani Pedrosa, drugi był Cal Crutchlow, a trzeci Marc Marquez.