Dzieñ drugi Red Bull Romaniacs
Po dwóch dniach, kiedy to Graham Jarvis był na prowadzeniu, trzeciego dnia przyszła kolej na zwycięstwo Chrisa Bircha. To był dzień szybkich odcinków, relaksującej jazdy z odrobiną ciężkich odcinków pod koniec etapu, gdzie zawodnicy wzajemnie sobie pomagali. Słońce wróciło i bezlitośnie wypalało trasę, choć biorąc pod uwagę szybkie tempo jazdy, dla większości zawodników nie stanowiło to większego problemu. Uczestnicy zawodów cieszyli oczy przepięknymi krajobrazami i korzystali z odświeżających powiewów chłodnego powietrza, choć przy osiąganych prędkościach wielu zmagało się z kłopotami nawigacyjnymi.
Część zawodników połączyła siły, tak jak na przykład Birch i Letti, którzy wyglądali, jakby złapali wiatr w żagle, a na mecie wymieniali między sobą doświadczenia z trasy rajdu. Chris Birch zmaga się dodatkowo z odnowioną kontuzją ręki, a po wyścigu zaaplikował sobie okłady z lodu. Letti wyruszył na trasę z naderwanym ścięgnem w stopie, co powodowało ból przy każdym jej opuszczeniu. Mimo to wyjechanie na trasę z kontuzjami nie stanowiło większego problemu. Było tak do momentu, w którym zawodnicy dotarli na koniec dnia do sekcji podjazdów korytem rzeki, wypełnionym błotem i głazami (tylko dla klasy PRO). To był moment, w którym większość zawodników wymieniała nazwisko kierownika trasy – Seppo, obiecując, że go zabiją…
Prowadzący do tej pory Jarvis jadący precyzyjnie niczym chirurg, także zmagał się z kłopotami w nawigacji, co pomogło Birchowi w objęciu prowadzenia tego dnia. Jarvis wyleciał z motocykla dwukrotnie na szybkich odcinkach, ale pokazał także niewiarygodne, niemal kaskaderskie wyczyny na sekcjach zjazdowych.
Graham Jarvis: „Rozpocząłem naprawdę nieźle, znalazłem dobry rytm do jazdy – chociaż nie ukrywam, że w głębokiej trawie zdarzały się problemy. Potem zaliczyłem upadek, wpadłem na drzewo, a następnie, musiałem przebijać się przez kilku zawodników z klasy HOBBY i jadąc w ich kurzu zaliczyłem kolejny upadek. Przegapiłem także kilka rozjazdów, co kosztowało mnie trochę czasu. Wciąż jednak pozostały jeszcze dwa dni, więc sądzę, że będzie ciekawie”
Chris Birch: „Dziś miałem dużo lepszy dzień i bardzo dobrze mi się jechało. Motocykl sprawował się doskonale, ten KTM chyba po prostu lubi takie wyzwania. Temperatura zbytnio nie doskwierała, większość odcinków pozwalała przewietrzyć się w trakcie jazdy. Najgorszy był końcowy odcinek w błocie, prowadzący korytem rzeki usłanym kamieniami. Na dzisiejszym odcinku widziałem także prawdziwy pokaz koleżeństwa, kiedy dwóch zawodników z klasy PRO pomagało swojemu koledze Darrylowi Curtisowi, poświęcając 10 minut swojego czasu. To był chyba najgorszy dzień w karierze tego zawodnika. Daryll zaliczył upadek, wylądował w drzewach i był przekonany, że dla niego jest już po zawodach. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało, a motocykl, który wylądował w wąwozie udało się wyciągnąć. Daryll wrócił na trasę, a Martin Volný i Emanuel Gyennes, którzy mu pomogli, otrzymali odpowiednią do poświęconego czasu premię minutową. To był pokaz prawdziwie sportowej rywalizacji i ducha walki na Romaniac’s…”
Letti: “To był dla mnie bolesny dzień, choć nawigacja, która dla większości zawodników stanowiła problem, była całkiem OK. Jestem cały czas ostro nakręcony, jedzie tu czołówka zawodników ścigających się w hard-enduro i bardzo podoba mi się ściganie z nimi. W tym roku mamy zespół w którym jedzie ojciec i syn – Romeo and Cristan Dunca, którzy mają mnóstwo frajdy z jazdy razem i ze ścigania się ze światową czołówką. Ojciec, Romeo Dunca startował w Dakarze w 2005 i dojeżdżając na 79 pozycji pokazał, że jest szybkim zawodnikiem, nawet startując w klasie Hobby. Widać, że jego syn odziedziczył ten talent.”
A nasi zawodnicy? Radzą sobie i to bardzo dobrze. Po drugim dniu Maciej Juraszek klasyfikowany był na 18. miejscu w Expertach, a tylko dwa miejsca za nim był Marcin Spirowski. W Hobby szósty jest Adam Kubarski, na 34. miejscu plasuje się Maciej Świnarski, a na 53. Piotr Walasek.
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze