1600 kilometrów w terenie. Głębokie kałuże i zryte przez czołgi poligony. Wypadki, awarie i odcinki, pokonywane na 3 kołach. Zobacz „mały Dakar" oczami Jacka Bujańskiego. Tegoroczny rajd Drezno-Wrocław bardzo różnił się od poprzednich edycji. Już sama trasa wiodła w tym roku w odwrotnym niż zazwyczaj kierunku. Dodatkowo padające przed rajdem deszcze zmieniły oblicze terenów, na których rajd ten jest rozgrywany. Głębokie kałuże i błoto sprawiły, że styl jazdy zawodników w tym roku musiał się zmienić. Z trudnościami rajdu Drezno-Wrocław zmierzyli się Krzysztof Kretkiewicz i Jacek Bujański. Obaj na identycznych quadach Yamaha Grizzly 700 stworzyli zespół „Grizzly Team", który zdążył już zatriumfować w tegorocznym rajdzie Croatia Trophy. Ciąg dalszy tekstu jest oparty na relacji Jacka Bujańskiego, który podzielił się z nami swoimi wrażeniami z tego rajdu.
Drezno Na początku zawodnicy musieli zmierzyć się z torem pod Dreznem. Tradycyjnie już na terenie Niemiec nie było możliwości poprowadzenia trasy rajdu przez las, czy też przez łąki. Tor miał około 2,5 kilometra długości przy pomocy koparek został przygotowany specjalnie dla rajdu Drezno-Wrocław. W prologu na quadach zdecydowanie dominowali Polacy, obejmując dwa czołowe miejsca w klasyfikacji. Chociaż niektórzy ze startujących mieli już problemy na torze pod Dreznem, to prawdziwe ściganie zaczęło się dopiero drugiego dnia pod Zgorzelcem. „Hardcore" pod Zgorzelcem Rajd Drezno-Wrocław zaczął się w Dreźnie, jednak cała jego terenowa część rozegrana została na terenie Polski. W Zgorzelcu miejsce startu wyznaczono pod centrum handlowym Carrefour. Po odcinku dojazdowym zawodnicy znaleźli się na torze w Olszynie, który - jak stwierdził to Jacek - „słynie z hardcore'u". W okresie wiosennym na torze tym są rozgrywane rajdy terenowych samochodów osobowych. Wyżłobione przez samochody koleiny zasychają, tworząc twardą jak beton masę. Przejechanie uformowanych w ten sposób przeszkód quadem było trudne i wymagało bardzo dużych umiejętności. W szczególności pokonywanie niektórych wgłębień wymagało rozpędzenia quada. Tutaj swoją pierwszą stratę czasową zaliczył Jacek Bujański, który rozpędził się tak bardzo, że zapomniał o zatrzymywaniu się co okrążenie przed stanowiskiem sędziowskim. W efekcie przejechał 4 okrążenia, które sędziowie zaliczyli mu jako jedno. Chociaż po 4 okrążeniach był pierwszy, to konieczność przejechania trzech dodatkowych „kółek" zaowocowała nie tylko 25 minutami straty do prowadzącego, ale również dodatkowymi emocjami w czasie jazdy wśród samochodów terenowych, które do tego czasu zdążyły już wyjechać na tor. Poligony nasiąknięte niczym gąbka Dalsza część rajdu wiodła częściowo przez lasy, a częściowo przez nasiąknięte wodą niczym gąbka poligony wojskowe. Osoby, które miały okazję jeździć quadem po poligonie, doskonale znają słowo „czołgówka". Są to doły, wyżłobione przez zagłębiające się w nich co jakiś czas czołgi. Doły te wprowadzają duże ryzyko w rajdzie, gdyż mogą zawierać nie tylko wodę, ale również jakieś przedmioty, na przykład kamienie. Właśnie kolizja z czymś zalegającym w po-czołgowym dole spowodowała awarię układu kierowniczego w quadzie Jacka i kolejną stratę czasową. Na szczęście wolniejsza jazda innych zawodników i bardzo dobra nawigacja sprawiły, że pomimo jazdy częściowo niesprawnym quadem strata czasowa nie była duża. Również Krzysztof miał problemy na „czołgówce". Na jednym z dołów jego quad wyskoczył zbyt mocno do góry i po krótkim locie wylądował na swoim kierowcy. Mimo wszystko „Krecik" zdołał dojechać do mety na dobrej pozycji. 500 kilometrów maratonu Kolejny etap był maratonem z Trzebienia na poligon w Drawsku Pomorskim. Trasa maratonu w roadbooku była oszacowana na 460 km, jednak w rzeczywistości okazała się dłuższa. Świadczy o tym chociażby fakt, że w roadbooku Jacka skończyła się przewijarka. Do tego od rana do wieczora padał deszcz. Czas od 7:00 rano do 21:00 wieczorem był - jak to wspomina Jacek - jednym z najtrudniejszych w jego życiu na quadzie. 520 kilometrów, z czego ostatnie 70 już po poligonie Drawskim. Ubranie przesiąknięte już nie wodą, a zalegającym na trasie rajdu błotem. O skali zmęczenia zawodników świadczy chociażby fakt, że Jacek Bujański wywrócił się na quadzie już na stacji benzynowej, zaczepiając kołem o krawężnik. Poligon „drawski" Organizatorzy tegorocznego rajdu Drezno-Wrocław informowali zawodników, że stopień trudności rajdu będzie coraz wyższy. Ostatnie etapy na poligonie w Drawsku Pomorskim były najlepszym potwierdzeniem informacji od organizatorów. Tutaj Jacek Bujański zanotował największą stratę czasową po tym, jak jego quad przed ostrym zakrętem najpierw wykonał ślizg po głębokiej kałuży, a następnie po karkołomnym wyskoku na znajdującym się za kałużą fałdzie dosłownie wleciał z quadem do lasu. Jackowi udało się uniknąć zderzania z drzewem. Niestety jego quad miał mniej szczęścia. Na jednym z drzew stracił jedno z kół wraz z częścią zawieszenia. Jak wspomina to Jacek, „z pięknego żółciutkiego Ohlinsa zostały tylko drzazgi". Wypadek miał miejsce w odległości 12 kilometrów od bazy. Jacek postanowił zdemontować resztki koła oraz zawieszenia i jechać na 3 kołach. Przejechanie wspomnianych 12 kilometrów udało się, chociaż każdy skręt w kierunku jedynego pozostałego koła kończył się „glebą", zaś cała podróż trwała 1,5 godziny. W bazie wspólnie z zaprzyjaźnionym Maćkiem ze straży pożarnej w Jeleniej Górze uzupełnili braki w kołach oraz w zawieszeniu i po godzinie Jacek Bujański znów był na trasie rajdu. Niestety na trasie pojawiły się również ciężarówki. Jazda wśród pędzących nierzadko po 120 km/h kolosów była w równym stopniu ryzykowane, co emocjonująca. Każde wyprzedzanie po wewnętrznej wymagało nie lada odwagi, gdyż ciężarówki potrafiły ścinać niektóre zakręty wraz ze znajdującymi się po wewnętrznej krzakami, drzewkami i wszystkim, co jeszcze stanęło im na drodze. Jedynymi miejscami, w którym można było wyprzedzić ciężarówkę, były głębokie kałuże. Jednak każda taka operacja wyprzedzania wiązała się z wylądowaniem całej zawartości rozchlapywanej przez ciężarówkę kałuży na znajdujących się z boku quadzie i jego kierowcy. Jackowi udało się dojechać szczęśliwie do mety, jednak w klasyfikacji generalnej spadł na 3-cie miejsce. | |
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze