Desmomeeting 2010 nad Zegrzem - weekend z pasj±
Podjeżdża gość na Ducati na warszawskie Cargo, a na dźwięk gwoździ latających w skrzyni biegów jego motocykla, lokalny dresiarz mówi: „Eeee, kolego! Silnik Ci się popsuł".
Kiedy przyjechałam do ośrodka Promenada nad Zegrzem, moim oczom ukazały się pasące się leniwie motocykle Ducati. Dookoła nich krzątali się ich właściciele, wymieniając między sobą spostrzeżenia i uwagi na temat swoich kompanów podróży. Dla nikogo z zebranych dźwięk wydobywający się ze skrzyń biegów tych motocykli nie był niczym zaskakującym. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż jest czymś wyjątkowym. Wiele z osób, z którymi rozmawiałam w trakcie ostatniego Desmoeetingu mówiło o tym, że motocykle Ducati kupuje się sercem, a nie zaś z rozsądku i wiecie co... Jestem w stanie w to uwierzyć.
Ostatnie spotkanie zorganizowane przez klub Desmomaniax nie kończyło się jednak na pogaduszkach. W Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, Ducatisti mieli okazję przekonać się na własne oczy jak ich motocykle potrafią jeździć. Stojąc na placu niektórzy patrzyli z powątpiewaniem na ciasno ustawione pachołki, mówiąc całkiem głośno „Przecież tak się nie da". Słysząc to asp. szt. Zenon Jagielski najczęściej prosił o przekazanie kluczyków i demonstrował, iż jednak się da. Co poniektórzy uwieczniali jego przejazd kamerą, aby mieć na wszelki wypadek dowód rzeczowy, bądź też materiał
eniowy. Jakkolwiek by nie było spotkanie w Centrum Szkolenia, stało się jednym z ciekawszych elementów tegorocznego spotkania. Wszyscy uczestnicy mogli liczyć również na prezentację najnowszych modeli motocykli Ducati, poprowadzoną przez polskiego importera tej marki, czy też prezentację kasków motocyklowych Arai. Wieczorem zaś, atmosferę umilił koncert zespołu Go-Naked.
Tuż po sobotnim obiedzie postanowiłam podpytać się kilku Ducatistów, skąd właściwie wzięła się ich miłość do Ducati. Pomimo iż doskonale rozumiem ich pasję do motocykli Ducati, chciałam spojrzeć na wszystko z ich perspektywy. Co ciekawe, na zlot Desmomaniaxów przyjechał nawet Ducatista z Toronto, którego z Polską łączą nie tylko korzenie i więzy rodzinne, ale również motocykl Ducati 1098 S , który czeka na każdy jego powrót w kraju. To właśnie od niego zaczniemy tą rozmowę.
Mariusz Blażejowski ‘Lokomotywa'
Ścigacz.pl: Skąd właściwie wzięły się motocykle w Twoim życiu i dlaczego Ducati?
„Kiedy miałem jakieś 15-16 lat i mieszkałem w Polsce, prawie każdy nastolatek chciał mieć wtedy MZ ETZ 250. Chciałem mieć ją i ja, jednak na marzeniach się wtedy skończyło. Kiedy wyjechałem już za granicę, moja pasja do motocykli została uśpiona. Dopiero jakiś czas później, będąc na jednej z wystaw motoryzacyjnych, gdzie były obecne również motocykle, zobaczyłem po raz pierwszy w swoim życiu Ducati i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiedziałem, że to jest to. Zacząłem czytać, aby wiedzieć jak najwięcej, bo czułem, że muszę go mieć. Pojechałem do dealera Ducati w jednej z dzielnic Toronto, jednak okazało się, że tym motocyklem nie mogę odbyć jazdy testowej. W taki właśnie sposób kupiłem bez zastanowienia swoje pierwsze Ducati 998. W zasadzie można powiedzieć, że kupiłem motocykl w ciemno nie wiedząc nawet, jak się na nim jeździ. Kiedyś usłyszałem całkiem słuszne powiedzenie, że Ducati trzeba przyjąć takim jakim jest, a jeżeli się tak stanie to on wynagrodzi to Tobie najbardziej jak potrafi. W 2007 roku kupiłem 1098 S i przysłałem go do Polski. Pomimo to miłość do 998 została. Nie potrafiłbym sprzedać tego motocykla. Właśnie przerabiam go na model z 2002 Troy Bayliss Replica. Zamówiłem panele karbonowe, modyfikuje hamulce i tak oto cena mojego motocykla wzrosła dwukrotnie. Wychodzę jednak z założenia, że to jest moje hobby, moja pasja, która czasami sporo kosztuje, ale daje wiele przyjemności. Przeglądając niejednokrotnie strony internetowe po prostu wiem, że daną część muszę mieć, bo po prostu idealnie pasuje do mojego Ducati."
Ścigacz.pl: Jakim cudem trafiłeś do klubu Desmomaniax w Polsce i co Ciebie tutaj sprowadza z tak daleka?
„Kiedy już posiadałem swoje Ducati pewnego dnia zacząłem przeglądać strony klubów motocyklowych. Wiedziałem, że klub w Kanadzie jest największym klubem Ducati w Ameryce Północnej DOCC, ale na wszelki wypadek spojrzałem jeszcze na włoskie i polskie kluby. Takim oto cudem zapisałem się do polskiego, będąc praktycznie na innym kontynencie. Mnie tutaj chyba wciąż ciągnie, tęsknię za tym krajem i być może to też skłoniło mnie do zapisania się do polskiego klubu. Zdecydowałem się również przyjechać na zlot, bo w Polsce jest zupełnie inne nastawienie ludzi, aniżeli w Ameryce. Lokalizacja tegorocznego zlotu jest super. Ludzie są zgrani, nie widziałem tutaj żadnego chamstwa, żadnego przepychania się. Spędzam tutaj bardzo miło czas"
Ścigacz.pl: Czy myślisz, że tylko Ducatisti są tak zgrani?
Kiedy jechałem na ten zlot zgubiłem się po drodze. Na stacji benzynowej spotkałem motocyklistę na Hayabusie, który nie tylko wskazał mi drogę, ale podprowadził pod sam ośrodek. Ducatisti łączy miłość do tej samej marki motocykli, ale moim zdaniem to niezależnie od tego na czym jeździmy motocykliści generalnie się rozumieją, bo mają wspólną pasję i to ich łączy.
Theodor - złota rączka
Ścigacz.pl: Czy rzeczywiście motocykle Ducati kupuje się sercem a nie zaś z rozsądku?
„Motocykle to generalnie nie jest wybór z rozsądku. Jeżeli chodzi o Ducati, to tuż po moim zakupie miałem megakompleks, bo wydawało mi się, że motocykle tej marki kupują wyłącznie ludzie, którzy cierpią na nadmiar pieniędzy. Kiedy jednak wejdziesz już w to całe środowisko, to wszystko zaczyna inaczej wyglądać. To są naprawdę niesamowici ludzie. Profil klienta jest naprawdę zróżnicowany: od gościa, co cegły przewala, po prezesa firmy. Jeżeli chodzi o Ducati to trzeba być prawdziwym pasjonatem tych motocykli, aby nimi jeździć. To nie chodzi o to, jak ten motocykl się prowadzi, chodzi o jego charakter. Myślę, że jest tak nie tylko z Ducati, ale również z pozostałymi włoskimi markami, jak MV Agusta, Moto-Guzzi, czy Bimota. Ludzie, którzy wybierają np. BMW robią to z pewną świadomością, wynikającą z jego potrzeb, czy też przeznaczenia sprzętu, a Ducati to coś, co kupujesz sercem. W tych motocyklach nie sposób się nie zakochać Krąży o nich różna opinia. Ludzie mówią, że Ducaty są awaryjne, chimeryczne itd., ale jak już jak zaczniesz jeździć Ducati to nie bardzo wiadomo na co później się przesiąść."
Ścigacz.pl: Jak wyglądała Twoja przygoda z motocyklami aż do zakupu Ducati?
„Motocyklami jeżdżę już prawie 20 lat, ale Ducati zawsze mi się podobało mi. Chociażby przez wzgląd na kratownicową ramę. Wtedy jednak nie miałem jeszcze świadomości tej marki. Najpierw była epoka jakichś tam junaków, aby następnie zaczęła się przygoda z japońskimi motocyklami. Pamiętam, jak dziś, gdy w 2001 roku pod Pub Dwa Koła podjechał motocyklista Monsterem S4 na wydechach Termignoni. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem ten dźwięk, wspaniały dźwięk. Pomyślałem sobie, że jest to motocykl, który chciałbym kiedyś mieć, jako taki swój docelowy sprzęt. W tamtych czasach była to jednak czysta abstrakcja finansowa. Równie dobrze mógłbym chcieć kupić odrzutowiec. Czas jednak mijał i wiele lat później mój dotychczasowy sprzęt zaczął odmawiać posłuszeństwa. Rozpocząłem poszukiwania nowego motocykla. Pomyślałem sobie, a może by tak poszukać Ducati? Kiedy trafiłem na ogłoszenie Monstera S4 zakochałem się w nim bez pamięci. To był zupełnie absurdalny zakup. Pomijając już kwestię kredytu, który zaciągnąłem na trzy lata, motocykl kupiłem we Wrocławiu, w zimę, kiedy walił śnieg z deszczem, a temperatura była sporo poniżej zera. Nie miałem nawet okazji przejechać się tym motocyklem ani metra, sprawdzić czy wszystko jest ok. Z silnikiem tym bardziej, bo ktoś kto nie miał kontaktu z Ducati, nie wie czego tak naprawdę ma słuchać. Dźwięk wydobywający się z silnika może przypominać komuś nieco zepsuty sprzęt. No ale cóż, zapakowałem moje S4 na busa, przywiozłem 400 km do domu i tak już trzeci rok jeździmy razem.
Ścigacz.pl: Gdyby nie Ducati, to...?
„Hmm to byłby duży problem. Na co dzień prowadzę serwis motocyklowy w Cranku i przez moje ręce przewija się dużo jednośladów. Być może dziwnie to zabrzmi, aczkolwiek dla mnie są one po prostu nudne. To nie chodzi o to, jak się tymi motocyklami jeździ, bo na wykresach może być milion lepszych motocykli od Ducati. Dla mnie ważny jest charakter motocykla, a takie są właśnie włoskie motocykle i tylko one ewentualnie przychodzą mi na myśl jako zamiennik."
Ścigacz.pl: Kim są Ducatisti?
„Dla mnie, są to ludzie z pasją do motocykli. Nie chodzi tutaj tylko o Ducati. Nazwa, a i owszem wywodzi się od marki, ale chodzi przede wszystkim o pasję, która w tym przypadku padła właśnie na Ducati. Ciężko jest znaleźć ludzi z pasją. Dla jednych motocykle mają po prostu jeździć, inni szukają czegoś więcej i to właśnie daje im ta włoska marka."
Frencci - Prezes Desmomaniax
Ścigacz.pl: Tegoroczny Desmomeeting?
„Tegoroczny zlot jest kolejnym ogólnopolskim zlotem otwartym dla wszystkich użytkowników Ducati, organizowanym przez nasz klub. Ostatnie dwa lata to wzmożona aktywność i liczne przystępowanie do niego nowych pasjonatów Ducati. Teraz jest nas 135 w całej Polsce. W tym roku, za sprawą i przy pomocy jednego z naszych kolegów Rafała, a także firmy, w której pracuje, zagościliśmy nad Zegrzem w ośrodku Promenada. Konkretną pomoc wykazała również firma Castrol, a właściwie jej przedstawiciel w regionie północnym - KAZ.Świetni ludzie, którzy zorganizowali nam kilka atrakcji, przygotowali naklejki identyfikacyjne. Dzięki ich pomocy doszło także do zajęć w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, za które jak się okazało trzeba było zapłacić. Wstępnie udział w tegorocznym zlocie zadeklarowało 80-90 osób, jednak jak się okazało już na miejscu, zabrakło nam koszulek i materiałów prasowych, których przygotowaliśmy tym roku o 30 sztuk więcej. Frekwencja zdecydowanie przerosła nasze oczekiwania. Desmomeeting organizujemy przede wszystkim po to, aby ludzie mieli okazję porozmawiać ze sobą, wymienić się spostrzeżeniami. Czasami nawet po raz pierwszy. Część osób znała się wcześniej tylko po nickach stąd też czasami można było usłyszeć „Cześć - myślałem, że inaczej wyglądasz!" I to właśnie jest niesamowite! Po to mieliśmy identyfikatory z takimi danymi jak nick, motocykl i oczywiście imię. Na nasz zlot przyjeżdżają ludzie nie tylko z naszego klubu, nie tylko na motocyklach Ducati i nie ma w tym żadnego problemu, żeby mogli spędzić ten weekend z nami!
Ścigacz.pl: Co daje Wam bycie razem w klubie?
„Jak się okazuje, bycie w klubie daje wiele. Mamy tu najlepszych mechaników Ducati w Polce. Nawet na terenie meetingu, komuś posypało się sprzęgło w 996. Chłopaki bez problemu zlokalizowali problem i właściciel będzie mógł spokojnie wrócić tym motocyklem do domu. Zrobili to całkiem bezinteresownie, zresztą ludzie znający się na przykład na elektronice, często pomagają innym w zakupie dobrego sprzętu. Za sprawą klubu powstały nawet związki męsko-damskie, a połączył ich właśnie klub, a przede wszystkim wspólna pasja do motocykli. Przykład chociażby z mojej autopsji. Żona kolegi z Chorzowa zaszła w ciążę i nie mogła przyjechać swoim motocyklem. Co ciekawe, ma Hondę CBR, ale oczywiście nie przeszkadza nam to w kontaktach - przecież wszystkie motocykle są piękne. Znamy się właściwie tylko z klubu. Oni jadąc z Chorzowa nad Zalew, mogliby zrobić około 300 km bezpośrednio. Ale nie. Wiedząc, że moja żona z córką też chciałby przyjechać, a żona nie prowadzi samochodu, postanowili dzień wcześniejszej przyjechać do Gniezna, aby zabrać ze sobą Kasię i Polę. Nadrabiając drugie 300 km, wszystkie przyjechały tutaj razem samochodem. Niby nic jakiegoś specjalnego, ale ta pomoc jest naprawdę wielka. Nasze forum stało się taką, swojego rodzaju kafejką, gdzie rozmawiamy o wszystkim. Można powiedzieć, że stanowimy rodzinę."
Ścigacz.pl: Powiedz mi z Twojej perspektywy - skąd Ducati w Twoim życiu?
„Nie uprawiając tutaj wielkiej filozofii, zaczęło się chyba całkiem normalnie... Prawie 10 lat temu w Poznaniu istniała firma o nazwie Motorex, którą prowadziło dwóch moich kolegów. Jeżdżąc na Dukatach i zajmując się nimi - zwyczajnie zarazili mnie zamiłowaniem do tych motocykli. Zakochałem się w Ducati, spodobał mi się ich dźwięk, ten wygląd, jednym słowem wszystko. Pamiętam do dziś, jak Rafał mówi: „Nie zaglądaj pod siedzenie, bo nie znajdziesz tam schowka, o nie! Dukaty są jak Ferrari, masz tylko to, co potrzebne do jazdy. Człowieku, wsiadaj, odkręcaj i jedź." No i tak zostało. Japońskie motocykle, którymi do tamtej pory jeździłem poszły w odstawkę."
I tymi słowami zakończylibyśmy krótkie podsumowanie Desmomeetingu 2010, na którym miło nam było gościć. Dziękując wszystkim uczestnikom za dobrą zabawę, pozdrawiamy ich bardzo serdecznie.
Już od czwartku nasza redakcja gości na włoskim torze Misano, gdzie odbywa się w tym roku światowy zlot World Ducati Week 2010. Oczywiście wszyscy miłośnicy marki Ducati mogą liczyć na relację, która ukarze się na stronach Ścigacz.pl już w przyszłym tygodniu.
|
Komentarze 2
Poka¿ wszystkie komentarzeNie "Centrum Szkoleniowe Policji" tylko "Centrum SZKOLENIA Policji" w Legionowie.
Odpowiedzbrawo ¯mijka ! :) SERCEM ! DUSZ¡ ! I TYLKO W STANIE PODWY¯SZONEJ ¦WIADOMO¦CI MOTOCYKLOWEJ ! wsadasz na DUCA podpinasz warkocz i zapiedralasz ... kto widzia³ "AVATAR" ten wie tak w³a¶nie ...
OdpowiedzDziêkujê :) My¶lê, ¿e to jest niezale¿ne od tego jakim motocyklem je¼dzisz, ale jak do niego podchodzisz, jak go traktujesz. Oczywi¶cie Ducati maj± swój niepowtarzalny charakter, piêknie gadaj± a jeszcze piêkniej wygl±daj± (kiedy¶ Ducati 898 bêdzie moje, nawet je¿eli tylko do patrzenia i s³uchania). Dla mnie pasja do motocykli a jazda nimi to s± dwie ró¿ne kwestie, które mo¿na jednak po³±czyæ w jedn± ca³o¶æ :)
Odpowiedz