Po przedostatnim etapie Abu Dhabi Desert Challenge doszło do kilku roszad w klasyfikacji generalnej quadów. Nie zmieniła się tylko pozycja zajmowana przez Rafała Sonika, który ponownie dojechał na metę z czwartym czasem i mimo nałożonej na niego kary 20 minut utrzymał trzecią lokatę w klasyfikacji generalnej pucharu świata.

Trzeci etap rywalizacji quadów pechowo zakończył się dla dwóch zawodników, którzy do tej pory prowadzili w klasyfikacji generalnej - Sebastiana Husseiniego oraz Nicholasa Blacka. "Sebastian jest na pustyni zdecydowanie najlepszy i każdy zawodnik to potwierdzi. W Abu Zabi startowałem już jednak trzykrotnie i on za każdym razem nie dojeżdżał do mety. Nie rozumiem trochę jego taktyki, bo on każdy etap jedzie tak, by wypracować jak największą przewagę nad rywalami, nawet kiedy wynosi ona już dużo ponad godzinę. W tym roku dodatkowo sprawiał wrażenie, jakby chciał przetestować swój quad do granic możliwości i ten w końcu odmówił mu posłuszeństwa. Z kolei Nicholas jechał za szybko jak na swoje umiejętności techniczne. Przecenił swoje zdolności. Nie zauważył uskoku, jak my to nazywamy "dropsa" i spadł płasko na swój quad tak feralnie, że nawigacja wbiła mu się w brodę. Obaj wykluczyli się więc z dalszej rywalizacji" - wyjaśnił nieobecność na mecie dwóch rywali Rafał Sonik. "Ryzyko jest tu ogromne, do szpitala zostało już zabranych z trasy kilku quadowców i motocyklistów. Pustynia nie wybacza błędów" - dodał.

Krakowianin utrzymał swoje bardzo dobre, trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Przed niego wysunęli się Katarczyk Mohammed Abu-Issa i reprezentant gospodarzy Obaid Al-Kitbe. "Jestem bardzo zadowolony z tego odcinka, bo praktycznie cały czas jechałem sam, prowadząc grupę czterech quadowców i dwóch motocyklistów. Taka rola przewodnika na pustyni jest niezwykle trudna do odegrania, bo wymaga maksymalnej koncentracji i jazdy na stojąco przez większość dystansu. Byłem dziś czwarty, ale trzeba pamiętać, że ci przede mną to najlepsi lokalni zawodnicy, którzy nie mogą wyjść z podziwu, że ktoś kto nie urodził się na pustyni potrafi z nimi rywalizować jak równy z równym" - komentował swoją jazdę SuperSonik. 

Jedyny polski quadowiec w stawce otrzymał we wtorek karę 20 minut, przez co zamiast drugiego zajmuje obecnie trzecie miejsce. Niewykluczone jednak, że zostanie ona anulowana. "Otrzymałem karę po tym, jak jeden z organizatorów wprowadził mnie w błąd. Wyjaśniamy to w tej chwili, ale nie umiem powiedzieć jaki będzie finał naszego odwołania. Ważniejszy jest dla mnie fakt, że jeśli moje aktualne tempo jazdy wystarczy, żeby zająć miejsce na podium w tym rajdzie, to wiem już co muszę poprawić, żeby w kolejnej rundzie pucharu świata pojechać również ostrożnie, ale szybciej. Oby jutro powtórzył się tak dobry dzień jak dziś. Dopiero teraz zaczynam wpadać w rytm i chętnie pojechałbym tu jeszcze kilka dodatkowych etapów" - zakończył Rafał Sonik.

Tak jak kapitan Poland National Team, tak i pozostali polscy kierowcy utrzymują cały czas bardzo dobre, równe tempo. Krzysztof Hołowczyc dojechał na metę czwartego etapu z trzecim czasem i awansował na szóstą pozycję. Martin Kaczmarski z Bartłomiejem Bobą ponownie zanotowali 13. wynik i w "generalce" zajmują 12. lokatę. Równo, jak w zegarku jadą także motocykliści. Jakub Przygoński był 5., a Tadeusz Błażusiak 6. w środowych zmaganiach i takie same pozycje utrzymują w klasyfikacji mistrzostw świata FIM.

Na czwartek zaplanowano ostatni już etap o długości 372 km, z czego 296 km stanowić będzie odcinek specjalny. Największe szanse na zakończenie zmagań na podium ma Rafał Sonik. Jakub Przygoński wydaje się mieć zbyt dużą stratę do trzeciego