DIVERSE Night of the Jumps 2007
Palpitacja serca, pogryzione z nerwów paznokcie, pot na skroniach. Freestyle motocross jest jak rozpędzona lokomotywa. Ewolucje, które jeszcze w ubiegłym roku większość zawodników przypłaciłaby życiem, w Katowicach były niezbędne, aby marzyć o awansie do finału. Czytając publikacje, które pojawiały się w Internecie przed DIVERSE Night of the Jumps, można było odnieść wrażenie, że opisywani w tych publikacjach zawodnicy są mocno przereklamowani. Każdy fan freestyle motocrossu wie, że w świecie FMX jest Travis Pastrana i ... potem długo, długo nikt. Świat się zmienił. W ubiegły weekend mogliśmy się o tym przekonać na własne oczy. Night of the Jumps są wysokiej rangi zawodami FMX. W tym roku zawody te były rozgrywane po raz drugi w Polsce. Wzorem roku ubiegłego pełna marketingowa nazwa była odniesieniem do głównego sponsora, firmy DIVERSE. Chyba nikt z osób, które kupiły bilety na DIVERSE Night of the Jumps, nie przypuszczał, jak wysoki poziom zaprezentują startujący w „Spodku" zawodnicy. Mija już czwarty dzień od zakończenia zawodów, a ja wciąż czuję się, jakbym jeszcze siedział na widowni. O DIVERSE Night of the Jumps 2007 można powiedzieć i napisać wiele. Były małe niedociągnięcia. Były rzeczy zasługujące na pochwałę. Z rzeczy zasługujących na pochwałę wymienimy choćby przygotowanie toru, a w szczególności takie jego rozplanowanie, że pomimo ewidentnie zbyt małej, jak na FMX, hali zawodnicy mogli wykonać wszystkie najtrudniejsze skoki. Umożliwił to sprytny wybieg, polegający na przesunięciu toru w prawą stronę i zrobieniu opadających najazdów, umożliwiających szybkie rozpędzenie motocykla. W sobotę i niedzielę w Katowicach liczyli się tylko zawodnicy. Ich kunszt przyćmił wszystkie inne atrakcje i wydarzenia minionego weekendu. Nawet występy taneczne gorących hostess, które to występy odbywały się po przejazdach zawodników, były kwitowane przez publiczność ziewnięciami. Dlatego też właśnie zawodnikom dedykujemy niniejszą relację i głównie o nich piszemy w dalszej jej części. Andre VillaAndre Villa był najbardziej oczekiwaną gwiazdą tegorocznego DIVERSE Night of the Jumps. Norweg dysponuje perfekcyjną techniką. Dodatkowo jego występy są zazwyczaj bardzo brawurowe. Kiedy czuje, że ma dobry dzień i że może wygrać, lubi podejmować ryzyko. Pierwszego dnia zawodów występ Andre w eliminacjach można nazwać rozczarowaniem. Jak wyjaśniał nam w trakcie wywiadu, pierwszego dnia nie odbyła się trzecia z planowanych serii treningowych, dlatego potraktował eliminacje ulgowo i zrobił w ich trakcie coś w rodzaju trzeciej serii treningowej. Zaprezentował publiczności miedzy innymi bardzo ładny no hander backflip, solid rock, whip oraz 9 o'clock - w trakcie tej ewolucji Andre po raz pierwszy pokazał swoją skłonność do zbyt dalekich lotów i wylądował niebezpiecznie blisko końca zeskoku. (W trakcie zawodów jeszcze kilkukrotnie popełniał ten błąd, co o mały włos nie zakończyło się kontuzją i wykluczeniem go z dalszej rywalizacji.). Ostatnim w eliminacjach trickiem, punktowanym podwójnie, był superman backflip. To finału Andre trafił na piątej pozycji. To co pokazał w sobotę w finale mogło pozbawić publiczność złudzeń co do tego, kto jest najlepszym zawodnikiem freestyle motocross. Mogło, jednak nie pozbawiło za sprawą występu Remi Bizouarda, o czym za chwilę. W finale Andre Villa wykonał całą serię niesamowitych backflipów: backflip heel clicker, backflip z whipem (underflip), backflip no hander, backflip can wylądowany z tylko jedną ręką na kierownicy oraz bardzo długi backflip superman (superflip), zapewniając sobie zwycięstwo w pierwszym dniu zawodów. Drugiego dnia Andre pokazał klasę już w eliminacjach. 9 o'clock, flinstones, solid rock, backflip can, backflip superman, czy backflip no hander zapewniły mu pewny awans do finału z drugiej pozycji. W trakcie wykonywania 9 o'clock Andre wylądował praktycznie w okolicy „wypłaszczenia" na styku zeskoku i toru. W pierwszej chwili wydawało się, że przypłaci ten błąd kontuzją. Po mocnych zderzeniu z ziemią złapał się za plecy i przez chwilę zwlekał z wykonaniem kolejnej ewolucji. Na szczęście dokończył swój występ, a obrażenia po feralnym skoku nie były na tyle poważne, aby wykluczyć Norwega z udziału w finale. W finale zaprezentował tricki bardzo podobne do tych z eliminacji, przy czym backflip no hander był zakończony poprawnym lądowaniem z tylko jedną ręką na kierownicy, a wykonany jako „double up" underflip był rzeczywiście połączeniem backflipa z bardzo mocnym whipem. Niestety, równie dobra niedzielna finałowa jazda Fredrika Johanssona nie pozwoliła Andre na poprawienie wyniku z eliminacji i w drugiego dnia zawodów był on drugi.
Remi BizouardNieprzypadkowo opisujemy występ Remi Bizouarda jako drugi w kolejności, chociaż Francuz startował tylko pierwszego dnia i zajął „tylko" czwartą pozycję w finale. Dla wielu kibiców był on bezapelacyjnym zwycięzcą DIVERSE Night of the Jumps. Chociaż sędziowie mieli zastrzeżenia co do „czystości" wykonania poszczególnych tricków, to ewolucje Remi wywarły na widzach największe wrażenie. W kwalifikacjach po serii flinstones, indian air, backflip heel clicker, solid rock, no hander backflip wykonał on - jako double up - cliff hanger backflip. Naszemu fotografowi udało się uchwycić ten trick - wystarczy jedno spojrzenie aby stwierdzić, że połączenie cliff hangera z backflipem jest ewolucją niezwykle karkołomną i oglądane na żywo może przyprawić o palpitację serca. W finale Bizouard wykonał na rozgrzewkę supermana, flinstones, 9 o'clock, by znowu „porazić" publiczność trickami: backflip heel clicker, solid rock, backflip no hander oraz - mało co nie zakończony rozbiciem się o ziemie i ostatecznie przypłacony kontuzją barku - backflip cliff hanger. Ocenę sędziów kibice w „Spodku" przywitali długimi i bardzo głośnymi gwizdami. Nie podejmujemy się oceniania pracy sędziów, gdyż nasza wiedza na temat freestyle motocrossu nie jest dostateczna. Jednak przychylamy się do zdania kibiców - również nam występ Francuza podobał się w sobotę najbardziej.
|
Komentarze 8
Pokaż wszystkie komentarzeByło świetnie. Więcej takich imprez w PolsceTego nie można opisać po prostu trzeba to zobaczyć. Zatem do następnego roku
OdpowiedzByło świetnie. Więcej takich imprez w PolsceTego nie można opisać po prostu trzeba to zobaczyć. Zatem do następnego roku
Odpowiedzbylam tam jest to niezapomniane przezycie nie do opisania trzeba tam byc i to zobaczyc ale szkoda ze nie byloas Mata Rebeaud:( trudno spotkam go w szwajcarii XD
OdpowiedzPolecam: inny clip z DIVERSE NotJ 2007: http://pl.youtube.com/watch?v=MlQ3fVM0oo0
OdpowiedzCo tu wiele gadać, świetna relacja!!!
OdpowiedzGenialna relacja! Wielkie gratulacje Tomek!
Odpowiedz