Czy Japończycy produkują nudne motocykle?
Jak wygląda dziś produkcja motocykli od japońskiej kuchni? W ostatnich latach jesteśmy świadkami wielu interesujących zmian i ewolucji rynku. Zmieniają się technologie, zmieniają się motocykliści i uwarunkowania społeczne, zmienia się Japonia, jej przemysł i filozofia stojąca za powstawaniem nowych produktów. Naszym rozmówcą jest Shun Miyazawa, Product Manager Yamahy, który w czasie niedawnej prezentacji nowego modelu Yamaha MT-09 zapowiedział wiele ciekawych zmian w podejściu Japończyków do produkcji motocykli. Zapraszamy do lektury!
Ścigacz.pl: Na prezentacji Yamahy MT-09, wspomniałeś o tym że zbudowanie motocykla w którym położono tak duży nacisk na aspektach innych, niż techniczna doskonałość, było dla Was sporym wyzwaniem mentalnym. Dlaczego?
Shun Miyazawa: Tak, ponieważ cały japoński przemysł pracuje w nakierowaniu na techniczną doskonałość. Jest w nas ten specyficzny zmysł perfekcji, który nabywamy poprzez edukację, wychowanie, uwarunkowania kulturowe i historyczne. Dla japońskiego producenta, oddanie do rąk klienta produktu który nie jest sprawdzony, przetestowany, przebadany na wszystkie możliwe sposoby po prostu nie wchodzi w rachubę. Stąd bardzo długie i skrupulatne prace badawczo rozwojowe, które są niczym innym jak dążeniem do minimalizacji ryzyka. Taka polityka stosowana przez japońskie firmy skutkuje małą ilością np. akcji serwisowych.
W przypadku budowy motocykla, który odbiega od głównego nurtu i nie jest po prostu zrobiony z tego co było akurat na półce w fabryce, musieliśmy zmienić podejście. Musieliśmy zmienić siebie samych i tutaj od razu powiem, że nie było to aż tak trudne, nawet w konserwatywnym japońskim społeczeństwie. Mamy w chwili obecnej sporo młodych inżynierów i projektantów. Wystarczyło dopuścić ich do głosu. Mam nadzieję, że udowodniliśmy, że da się połączyć klasyczne wartości japońskich firm z nowoczesnym podejściem i szerokim spojrzeniem na produkt oraz klienta.
Co ciekawe w przypadku MT wykorzystaliśmy coś, co od dawna jest obecne w Japonii. Chodzi o silną motocyklową tradycję oraz o stanowiące jej integralny składnik motocyklowe subkultury. Część tego chcieliśmy zawrzeć w MT-09.
Ścigacz.pl: Japońskie subkultury motocyklowe?
Shun Miyazawa: Tak! Wszyscy znają brytyjskich Rockersów, czy amerykańskie gangi motocyklowe, tymczasem w Japonii od lat funkcjonuje motocyklowy undergrund, coś co określamy jako „wild bat flavour”, kultura Tokio. Problem polega na tym, że w konserwatywnym, konformistycznym i mocno poukładanym społeczeństwie Japonii nikt nigdy tego nie eksponował, nie chwalił się tym, nie powstawały o tym produkcje filmowe, bo zawsze budziło to w japońskich firmach negatywne skojarzenia. Szczególnie takich skojarzeń unikał przemysł samochodowy. Tyle że Japonia się zmienia i zmienia się jej przemysł. W przypadku motocykli chodzi przecież o pasję, dlatego nagle odniesienie się do „The Dark Side of Japan” (Ciemnej strony Japonii – przyp. red.) nabiera zupełnie innego, intrygującego wyrazu. Yamaha jest tutaj pionierem i jestem pewien, że pozostali producenci za nami podążą.
Efekt naszych starań widać w konstrukcji MT-09. Chodzi nie tylko o dynamikę motocykla, o jego lekkość, walory użytkowe ale także o całą otoczkę – przede wszystkim ekscytację i radość z jazdy. Do tego dochodzi wzornictwo, ciuchy które będzie można do niego kupić, jak również dodatki, gadżety, akcesoria.
Ścigacz.pl: Kogo chcecie przekonać taką kombinacją technologii, osiągów i stylu?
Shun Miyazawa: Gdy projektujesz taki motocykl, Twoim celem nie są motocykliści początkujący. To w ogóle nie jest dobry pomysł dla poczatkujących. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy, jeśli dodam, że dla początkujących będzie w przyszłości mniejszy motocykl z serii MT.
To nie jest także styl i wizerunek dla każdego. Nie mamy ambicji sprzedać tego motocykla absolutnie każdemu motocykliście, tylko takiemu, który będzie utożsamiał się z tym stylem czerpał z jazdy maksymalnie dużo radości.
Ścigacz.pl: Czy nie boicie się posądzeń o sztuczność i kreowania wizerunku motocykla pod doraźne sprzedażowe potrzeby?
Shun Miyazawa: Nie i to z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że klienci chcą takich motocykli. W dzisiejszym świecie gdzie każdy ma coraz mniej czasu na odskocznię od szarej codzienności jest coraz większe zainteresowanie produktami wyrazistymi i nietuzinkowymi. Gdy nasz czas staje się coraz cenniejszy, nikt nie chce trwonić go na rzeczy nudne i banalne. MT-09 ma być wyzwalaczem dobrej zabawy i pozytywnych emocji.
Trudno nas zresztą posądzić o sztuczność, ponieważ nie porzuciliśmy swoich dotychczasowych wartości skupiając się na tym co będzie najbardziej nośne medialnie i marketingowo. Nie poszliśmy na żadnej kompromisy w takich obszarach jak osiągi, niezawodność czy bezpieczeństwo. W Unii Europejskiej rynek motocyklowy się kurczy, dlatego jednym z kluczy do utrzymania się na nim jest dla nas przywiązanie do tych trakcyjnych wartości, dzięki którym japońskie motocykle zdobyły tylu nabywców na Starym Kontynencie.
Teraz chcemy dawać nie tyle coś innego, niż dotychczas, co wraz z naszymi „firmowymi” walorami chcemy po prostu dawać więcej – właśnie styl, ekscytację, dobrą zabawę i odskocznie od codzienności. Chcemy inspirować do jazdy. Szukanie własnego stylu to także „być albo nie być” dla japońskich producentów motocykli. Jeśli będziemy po prostu kopiowali europejskich producentów, albo siebie nawzajem, to jaki jest sens naszej egzystencji jako producenta?
Ścigacz.pl: Co robi Yamaha w sytuacji, gdy inni producenci przenoszą produkcję poza Europę i Japonię?
Shun Miyazawa: Jeśli chodzi o samą produkcję motocykli, to nie ma to sensu. W sumie każdy motocykl można produkować w dowolnym miejscu na świecie, ale jeśli chodzi o motocykle o wysokich osiągach, wolimy ich wytwarzanie pozostawić w naszych fabrykach w Japonii. Tu nie chodzi wyłącznie o koszty i liczby. W Japonii jest po prostu serce Yamahy.
Ścigacz.pl: Niektórzy producenci, np. samochodowi, chcąc stworzyć produkty pod europejskiego, czy amerykańskiego klienta po prostu otwierają fabryki na danym rynku, zatrudniają lokalnych projektantów i inżynierów. Czy to jest jakieś rozwiązanie dla japońskich producentów motocykli?
Shun Miyazawa: Prawda jest taka, że Yamaha jako marka motocyklowa rosła i kształtowała się pod klienta europejskiego. Nie jest żadną tajemnicą, że na początku produkcji motocykli po prostu kopiowaliśmy najlepsze europejskie rozwiązania. Z czasem staliśmy się potężną firmą i wraz ze zwiększaniem swojej pozycji na rynku traciliśmy stopniowo nasz największy atut – szybkość. Szybkość reakcji na to, co dzieje się na rynku i na potrzeby naszych konsumentów. Staramy się jednak poprawić to i w najbliższym czasie należy spodziewać się wielu ciekawych motocykli z Japonii.
Nie sądzę aby przeprowadzka do Europy z produkcją i R&D cokolwiek tutaj poprawiła. Dzisiejszy świat jest bardzo mały i nawet pracując w Iwata jesteśmy doskonale świadomi tego, czego potrzebuje motocyklista w Hiszpanii, Francji czy Polsce.
Ścigacz.pl: Gdy słyszysz że japońskie firmy produkują nudne motocykle, to co myślisz?
Shun Miyazawa: Myślę, że częściowo jest to prawda. To jak wyglądały w ostatnich latach motocykle z Japonii to wynik naszego podejścia do klienta. Chcieliśmy tworzyć produkty dla możliwie najszerszego kręgu odbiorców. Oznaczało to, że w wielu wypadkach były one jednym wielkim kompromisem, że były maksymalnie zoptymalizowane i dochodziliśmy do sytuacji gdy zdrowy rozsądek i chłodna kalkulacja brały górę nad emocjami. A przecież jak już ustaliliśmy – motocykle to przede wszystkim emocje.
Ten stary sposób myślenia odchodzi jednak do historii, nawet w Japonii. Teraz staramy się adresować nasze produkty do konkretnych grup odbiorców. Jestem przekonany, że w krótkim czasie miłośnicy motocykli z Europy, czy Stanów Zjednoczonych przekonają się, że jesteśmy w stanie zadowolić także tych najwybredniejszych.
Poza zmianą mentalności w japońskich biurach projektowych mamy także do czynienia ze zmianami technologicznymi. Jeszcze nie tak dawno możliwości sterowania np. silnikiem były o wiele bardziej ograniczone. Dziś elektronika pozwala nam nie tylko zmieniać charakter pracy jednostki napędowej (np. możemy sprawiać aby był łagodny, albo agresywny jeśli mamy na taki sposób jazdy ochotę), ale także pozwala korzystać z lepszych osiągów w bezpieczniejszy sposób. To wspaniałe narzędzie personalizowania motocykli i ich charakteru pod różnych użytkowników.
Do tego dochodzi strona biznesowa. Proszę mi wierzyć, Yamaha z całym posiadanym doświadczeniem wyścigowym, z technologiami rozwijanymi przez lata w MotoGP naprawdę wie jak zrobić imponujący, super zaawansowany technologicznie motocykl o potężnej mocy i niskiej masie. Bez wątpienia taka maszyna znokautuje konkurencję, tyle że gdy opadną ochy i achy, pojawią się przyziemne pytania. Na przykład takie kto w ogóle da radę tym jeździć? Kto za to wszystko zapłaci? Czy klienci za motocykl, którym prawdopodobnie i tak nie pojadą szybciej, niż klasyczną konstrukcją dostępną dziś w salonie, będą gotowi zapłacić 50, 100, albo nawet 200% więcej?
W przypadku produkcji motocykli chodzi o biznes, którego nie da się prowadzić, jeśli nie jest się w stanie osiągnąć odpowiedniej równowagi pomiędzy aspiracjami, a rynkowymi możliwościami.
Ścigacz.pl: Czy będziecie starali się przemycać ducha MT do innych motocykli Yamahy?
Shun Miyazawa: Każda linia motocykli którą oferujemy musi jak najlepiej wpisywać się w wymagania i potrzeby odbiorcy. Interesuje nas tym samym charakterystyka danego motocykla i jej dopasowanie do środowiska w którym będzie on wykorzystywany. Np. R6 będzie zawsze miała status mistrzowskiego motocykla sportowego, w którym najważniejszymi walorami są po prostu osiągi. Stylizacja i otoczka wokół niego, jest istotna, ale nie najważniejsza. Miłośnicy tego typu maszyn sięgają po R6 dlatego, że oczekują najlepszych osiągów i naszym zadaniem jest im je zapewnić. Tak samo jest z pozostałymi segmentami rynku, gdzie staramy się koncentrować na potrzebach klientów i walorach naszych motocykli. Odpowiedź brzmi zatem – nie. Nie będziemy starali się forsować filozofii MT i jej zadziornego wizerunku w innych motocyklach Yamahy.
Ścigacz.pl: Dziękujemy za rozmowę!
Shun Miyazawa: Ja również dziękuję!
Komentarze 8
Pokaż wszystkie komentarzeNo tak - widzę w wypowiedziach na forum i w tytule artykułu typową dla polskiego światka motocyklowego cechę: motocykl to MUSI BYĆ COŚ! To maszyna, która przenosi do innego świata, subkultury, LWG,...
OdpowiedzJeżdżę japończykiem i mogę to robić 24/24 więc raczej o nudzie nie ma mowy.
Odpowiedzto nie motocykle są nudne tylko ich KIEROWCY, często o mentalności 30letnich emerytow - katować, upalać, ogólnie - nie nudzić sie - mozna na każdym sprzecie, poczynajac od tgb orion 101, przez mz, ...
OdpowiedzPlus biały szczękowiec i kurteczka bmw z odblaskami...
Odpowiedzsłuszna uwaga...bmw gs to nie motocykl, to stan umysłu...;)
OdpowiedzNie wiem czy motocykle robią nudne, ale quady (jakby nie patrzeć to też motocykl tylko czterokołowy) na pewno. Pod względem stylistyki wieje nudą, zero jakieś finezji, odważnych zabiegów ...
Odpowiedzlubię* nie lupię. :D
OdpowiedzMyśle, że caościowo, biorac pod uwagę osiagi, niezawodnosc, walory uzytkowe - japonczycy robia bezdyskusyjnie najlepsze motocyke. koniec kropka.
Odpowiedzbezapelacyjnie, do samego końca, mojej Yamahy lub mnie :D
OdpowiedzAbsolutnie sie zgadzam - bezdyskusyjne !
OdpowiedzJa również - bezdyskusyjnie !
OdpowiedzAle tu chodzi o to czy nudne, a nie czy dobre... ludzie czytajcie dokładnie i myślcie trochę...
OdpowiedzNudny nie może być dobry - jeśli mowa o motocyklu :)
OdpowiedzA palcach jednej ręki można wymienić ciekawe produkty - reszta to typowe, często porządne - ale właśnie nudne motocykle. Ja od motocykla oczekuje frajdy z jazdy. Ktoś inny bez awaryjności, czy ...
Odpowiedzhmm, sadzilem ze to kierowca jezdzi agresywnie a nie motorek...łagodnie mozna pojechac na scigaczu a agresywnie na cbf600, ale moze sie nie znam..
Odpowiedzłał, bardzo dogłębna analiza ;)
Odpowiedz