Nie było twardych dowodów...

W 2010 roku pewien nieszczęśnik z Kalifornii, niejaki Henry Wolf jeździł swoim BMW K1100RS. Przejażdżka trwała 4 godziny, ale to wystarczyło, aby pan Wolf nabawił się problemów. Otóż, poszkodowany przez 2 lata od przejażdżki (...) cierpiał na priapizm. Nie musicie odpalać Wikipedii, powiemy Wam. Krótko mówiąc, to bolesna, długotrwała erekcja.

Z racji tego, że poszkodowany był z Kalifornii, która jest w Stanach Zjednoczonych Ludzi Pozywających, natychmiast wystosowano walkę na drodze sądowej. Wolf chciał pozwać wszystkich, a najbardziej BMW oraz firmę Corbin, która zrobiła siedzenie do tegoż BMW. Poszkodowany chciał zwrotu kasy za utracone pensje, za koszta medyczne, za stres emocjonalny oraz za "ogólne szkody".

Wezwany urolog potwierdził, że jest to priapizm, a wezwany neurolog potwierdził, że można się tego nabawić przez siedzenie motocykla. Niestety, sąd uznał, że dowodów na wypłacenie wielocyfrowego odszkodowania jest za mało. My od siebie dodamy tylko, że BMW K1100RS miało bardzo płynnie pracujący silnik. Dobrze, że poszkodowany nie jechał Harleyem.