BMW R18 coraz bliżej - dealerzy przyjmują przedpłaty
Retro cruiser BMW R18, wyposażony w obłędnie wyglądającego boksera o pojemności 1800 cm3, pojawi się w salonach już w przyszłym sezonie. Z racji niszowego charakteru tej maszyny nie będzie to jednak produkcja wielkoseryjna, dlatego niektórzy dealerzy uruchomili już rezerwacje z przedpłatą.
Jako pierwszy na spodziewany duży popyt na R18 zareagował francuski oddział BMW Motorrad. Wpłacając zaledwie 1000 euro można mieć pewność, że jeden z pierwszych wyprodukowanych egzemplarzy trafi właśnie w nasze ręce. Piszemy "zaledwie", ponieważ chociaż ostateczna cena R18 nie jest jeszcze znana, będzie ona na pewno bardzo wysoka.
Złożenie przedpłaty (którą można w każdej chwili wycofać) zapewnia francuskim klientom BMW również dodatkowe przywileje. Będą oni na bieżąco informowani o postępach w pracach nad tym projektem, a także zapraszani na zamknięte pokazy wciąż dopieszczanych maszyn.
Jak widać na zdjęciach przedstawiających wersję BMW R18 bliską produkcyjnej, będzie to bezkompromisowy cruiser custom o surowym charakterze, mocno nawiązujący do legendarnych niemieckich konstrukcji sprzed kilkudziesięciu lat. Oficjalnej premiery spodziewamy się na tegorocznych targach EICMA.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeMi się zajebiście podoba. Miło by było móc sobie na takiego pozwolić.
OdpowiedzPiękne to to nie jest. Po ubraniu w kierunkowskazy, lusterka i miejsce na tablicę rejestracyjną będzie jeszcze gorzej. Jedyny powód dla którego mógłbym kupić ten motocykl (oczywiście przy założeniu...
OdpowiedzCo było złego w Twoim egzemplarzu k1200R sport, że tak się zraziłeś ?
OdpowiedzPraktycznie co miesiąc wzywano mnie do serwisu na jakąś akcję serwisową. A jako, że do serwisu BMW mam 100 km nie zawsze mi to pasowało. Po dwóch latach zaczęły rdzewieć śrubki, a dodam że motocykl garażowany jest w ciepłym i suchym miejscu. Mniej więcej po tym samym czasie zaczęły puszczać nity trzymające plastiki. Zwyczajnie się "rozrajbowały". Przeglądy kosztowały ok. 1500 zł, a było to już ładne kilka lat temu. Najlepszym hitem była wymiana opon. Opony przywiozłem swoje i poprosiłem o ich wymianę podczas serwisu. Zmiana opon kosztowała 600 zł. W motocyklu wystąpiło również parę drobnych ale drażniących usterek. Usunięte na gwarancji ale jednak. No i zapomniałem dodać, że każdemu wrogowi kazałbym wyciągać z K1200R Sport'a akumulator przez klapkę a niby zbiorniku. Istny koszmar. Po trzech latach sprzedałem BMW i kupiłem Suzuki, które niby w stosunku do BMW jest marką budżetową. W motocyklu nie wystąpiła żadna usterka przez 5 lat do momentu jego sprzedaży,a koszty obsługi to gdzieś ok. 30% kosztów obsługi BMW. Na koniec dodam, że jeszcze gdyby ta obsługa w BMW to były jakieś ochy, achy to może człowiek wmawiałby sobie, że była warto. Niestety nie była. Odbierając motocykl (Inchcape Wrocław) otrzymałem motocykl cały zakurzony i brudny. Zareagowała osoba wydająca motocykl (do dzisiaj pamiętam imię i nazwisko - podam tylko inicjały A.W.) i zwróciła uwagę mechanikowi, który przyprowadził motocykl dlaczego go nie wymył. Odpowiedź mechanika mnie rozwaliła "no bo przecież i tak się ubrudzi". Taki to poziom obsługi jest w BMW Motorrad. U japońskiej konkurencji jest o niebo lepiej, a w oddalonej od BMW, Appaloosie to jakbyśmy się przenieśli z komuny (BMW) do kapitalizmu w latach 80-tych.
Odpowiedzpękające wały i mega drogie przeglady
Odpowiedzs1000rr przy 20 tys km pałowania też wysrało korbę bokiem, gdzie CBR1000rr 2008, ZX10r 2006 i 929 z niewiadomymi przebiegami znosily kazde katusze. No dobra... dycha brala olej i potrafila sie nim czasem niebezpiecznie zażygać, ale dawała radę
Odpowiedz