Ania Jackowska - kobieta na motocyklu od nieco innej strony
Jeżeli chcemy coś zrobić, to trzeba po prostu zacząć to robić
Mały skrawek zieleni przytulony do jednej z warszawskich kawiarni na Powiślu. Koce i leżaki, a na nich leniwie pasący się ludzie. W tak sielankowej atmosferze ciężko zebrać myśli. Tyle dźwięków, zapachów i ciekawych ludzi czasami potrafi rozleniwić nawet najbardziej zmotywowane do pracy szare komórki. Czas leciał jednak nieubłaganie i nagle na dyktafonie zapaliła się czerwona lampka. Nadszedł czas rozmowy....
Ścigacz.pl: Wciąż odnoszę wrażenie, że kobiety na motocyklach traktowane są jako ewenement. Czy Ty także uważasz, że kobieta na motocyklu jest wyjątkowa przez sam fakt, że jest kobietą?
Ania Jackowska: Pamiętam jak w 2007 roku trafiłam w sieci na artykuł w stylu „Ojej, kobieta jeździ", którego głównym przesłaniem była owa wyjątkowość kobiet na motocyklu. Od tamtej pory minęły 3 lata, a wciąż rzeczywiście jest tak, że ta baba na motocyklu jest w jakiś sposób ewenementem. Nadal jest nas mniej, natomiast to myślę, że to się zmienia. Dla mnie jazda motocyklem jest całkowicie naturalna. Jest jakby wpisana w to, co ja robię. Zupełnie tak samo jakbym jeździła rowerem. Nie zmienia to jednak faktu, że jeżdżąc na motocyklu czuję, że jest to coś wyjątkowego. Nie jest to jednak równoznaczne, że przez to ja jestem wyjątkowa.
Ścigacz.pl: Czy czasami nie krępują Ciebie zalotne spojrzenia innych kierowców stojących na światłach. Oczywiście mam tutaj na myśli płeć przeciwną?
Ania Jackowska: Nie, ponieważ staram się nie patrzeć na nich. Patrzę się na światła, przed siebie, na ulicę. Zauważyłam, że już od dawna nie patrzę na kierowców, którzy siedzą obok w samochodach. To jest moja metoda. Zainteresowanie kierowcy czasem tylko słychać przez charakterystyczne wkręcanie silnika na wysokie obroty, na zasadzie wyzwania „I kto tu będzie pierwszy?"
Ścigacz.pl: Na imprezę BMW GS Challenge zabrałaś ze sobą fioletowe baletki, dla których starałaś się uporczywie znaleźć okazję aby je założyć (uśmiech). Czy to nie jest trochę tak, że spędzając w odzieży motocyklowej większości swojego czasu po prostu szukasz okazji, aby ubrać się nieco bardziej kobieco. Oczywiście nie ujmując tutaj nic damskiej odzieży motocyklowej.
Ania Jackowska: Ciuchy motocyklowe dedykowane kobietom oczywiście podkreślają naszą kobiecość, wcięcie w tali, fajny kolor, design. Należy się tutaj ukłon w kierunku projektantów odzieży za to, że o nas pamiętają. Natomiast faktycznie jest tak, że nie chcę zatracić tej swojej „naturalnej" kobiecości i chyba zawsze będę woziła ze sobą te balerinki (śmiech). Nie wiem, czy powinnam się przyznać aczkolwiek na GS Challenge zapomniałam zabrać ze sobą wind stopera, ale balerinki wzięłam. Je jako pierwsze położyłam przy topcasie. I wpisuję je na moją listę motocyklowych TOP-ów...
Ścigacz.pl: Tak właściwie to na cholerę Ci te motocykle?
Ania Jackowska: No właśnie, na cholerę (uśmiech). Jeszcze jakiś czas temu mogłabym się obejść bez motocykla. W tym roku coś się jednak zmieniło. Zaczęłam odczuwać jakąś taką niesamowitą przyjemność z jazdy motocyklem, a przecież jeżdżę już jakiś czas. Zawsze czułam, że lubię jeździć, ale dopiero teraz tak jakoś zjednoczyłam się z tym motocyklem wewnętrznie. Bardzo, bardzo poczułam, że to jest bardzo ważne i bardzo moje. Kiedyś bywały sezony, że posiadając motocykl mogłam nim nie jeździć. Teraz, nie wyobrażam sobie dnia bez przejażdżki nim chociażby po najbliższej okolicy.
Ścigacz.pl: Zaczęłaś swoje dalekie podróże, kiedy byłaś tak naprawdę jeszcze początkującym kierowcą. Znam wiele osób, którym wydaje się, że żeby podróżować w siną dal trzeba być bardzo doświadczonym motocyklistą. Jak Ty patrzysz na tą kwestię?
Ania Jackowska: Ja uważam, że trzeba patrzeć przede wszystkim na to, co się samemu chce, a także potrafi. Jeżeli chcemy coś zrobić, to trzeba po prostu zacząć to robić. Gdybym zwracała uwagę na to, czego jeszcze nie potrafię albo czego jeszcze nie umiem to zapewne siedziałabym na fotelu przed telewizorem pełna frustracji. Myślę, że te wszystkie ograniczenia, o których myślimy są przede wszystkim w nas samych. To, co mi pomogło dojechać jakiś czas temu do Chorwacji, później do Portugalii czy Syrii, to spojrzenie na tą odległość niejako na raty. Nie patrzyłam na moje podróże w kategorii wyprawy, dużej odległości czy innego kraju. Ja prawdę mówiąc potraktowałam to na zasadzie wycieczki do Trójmiasta, tylko z większą ilością noclegów po drodze. Trasę podzieliłam na części i pomyślałam „Aha. No to pierwszy przystanek będzie w Budapeszcie (to tak jak prawie obok Warszawy), następny nocleg będę miała w Sofii". I tak dalej. Dokładnie tak samo jest z wyzwaniami. Jeżeli podzielimy je sobie na takie drobniejsze wyzwania i będziemy krok po kroku je realizować, to w końcu to wielkie wyzwanie uda nam się osiągnąć. Oczywiście nie powinno się jechać całkowicie bez wjeżdżenia w dany motocykl, czy tuż po zrobieniu kursu. Czasami jednak warto zastanowić się nad tym, czy my sami nie nakładamy na siebie zbyt dużych ograniczeń. Trzeba na pewno mierzyć siły na zamiary, ale z drugiej strony trzeba dać się ponieść. Tak uważam.
Ścigacz.pl: No właśnie. Użyłaś słowa „sama". Dlaczego właściwie Ania Jackowska podróżuje samotnie?
Ania Jackowska: (Uśmiech) Dzisiaj masz dokładny przykład tego, dlaczego właśnie tak jest. Prawie zawsze gubię kluczyki od motocykla i prawie zawsze się gdzieś spóźniam. Mam trudności ze zorganizowaniem siebie i myślę, że innym ciężko byłoby ten fakt zaakceptować. Poza tym w trakcie każdej z podróży robię zawsze bardzo dużo zdjęć i mam tą świadomość, że dla kogoś ciągłe zatrzymywanie się przy drodze mogłoby być uciążliwe. Ja zaś, nie zniosłabym braku możliwości robienia zdjęć. Jednym słowem nie wiem jak ja bym sobie poradziła podróżując z kimś innym i nie wiem jak inni daliby sobie radę ze mną. Myślę, że lubię samotność. Ona mi po prostu odpowiada.
Ścigacz.pl: Co zatem dało Tobie napisanie książki?
Ania Jackowska: Książka jest dla mnie namacalnym dowodem, że poszłam w dobrym kierunku. Utwierdziła mnie w przekonaniu, że w pewnym momencie mojego życia podjęłam słuszną decyzję, że posłuchałam siebie zamiast brnąć w ślepą uliczkę. Wydanie „Kobiety na motocyklu" dało mi dużo satysfakcji , a także siły do realizowania kolejnych projektów. Jest to dla mnie pewnego rodzaju spełnienie.
Ścigacz.pl: Czy takie podróże sprzyjają przemyśleniom, czy też starasz się je odsunąć na bok?
Ania Jackowska: W trakcie jazdy na motocyklu staram się nie wychodzić myśleniem poza jazdę, aby nie dekoncentrować uwagi. Przyjmuję to, co jest wokół mnie. Zwracam uwagę na szczegóły, na to co się dzieje. Bardziej korzystam z tego, że jestem w danym miejscu i staram się jak najwięcej z tego miejsca wziąć dla siebie, zapamiętać. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że być może dzięki temu w trakcie moich podróży potrafię chłonąć te miejsca. I to właśnie chyba pomogło mi w napisaniu książki.
Ścigacz.pl: Następna wyprawa to...?
Ania Jackowska: W tym roku zabieram sprawdzonego w syryjskiej tułaczce BMW 650 GS na Bałkany. W zeszłym roku podróż do Syrii zaczęła się od kilku wystaw i przeczytanej książki. Pomysł na podróż po Bałkanach zaczęła się natomiast od Kusturicy. Ja po prostu uwielbiam tego gościa, za to całe zamieszanie i absurd, panujący w jego filmach. W tej kulturze jest po prostu coś niesamowitego. Tak jak na bliskim wschodzie fascynował mnie orient, tak tutaj intryguje mnie kulturowy tygiel.
Ścigacz.pl: Gdybyś dostała małą torbę, naprawdę małą, gdzie zmieściłoby się kilka rzeczy to co by Ania ze sobą zabrała?
Ania Jackowska: A jak małą?
Ścigacz.pl: Powiedzmy, że bardzo małą.
Ania Jackowska: Hmm... Znaczy się bardzo malutką.. No dobra i tak chyba wszyscy wiedzą, że wzięłabym ze sobą sukienkę. A reszta.... A co tam reszta.(śmiech)
Ścigacz.pl: Czy jest ktoś, komu chciałabyś na koniec podziękować?
Ania Jackowska: Będzie sporo...Przede wszystkim to Robert Domański (BMW Polska), Jerzy Gryciuk (BMW Trójmiasto)i Bartek Górecki (BMW Auto Fus) - każdemu z nich dziękuję, że przy różnych okazjach, zamiast posłać mnie do diabła z moimi pomysłami, uwierzyli w to co robię i zaufali. Dziękuję również Polskiemu Związkowi Motorowemu . Wsparcia udziela mi również firma Canon i klub sportowy Sinnet. Poza tym bardzo dziękuję ludziom, od których dostaję sygnały, że to co robię ma dla nich jakąś wartość, nieraz inspiruje. To mnie motywuje.
Na koniec zapraszamy wszystkich czytelników do zapoznania się z zeszłorocznymi opisami z wypraw do Syrii, które na bieżąco dla Ścigacz.pl tworzyła Ania Jackowska: - Ania Jackowska dojechała do Syrii |
Za kilka dni na stronach naszego portalu pojawi się konkurs, w którym będzie można wygrać najnowszą książkę Ani Jackowskiej „Kobieta na motocyklu". Już teraz możecie kupić ją w naszym sklepie.
Jednocześnie zapraszamy wszystkich na stronę internetową Ani oraz do portalu społecznościowego Facebook, gdzie utworzona została dedykowana jej strona.
Komentarze 10
Pokaż wszystkie komentarzeRozumiem, że jak Iza Gamańska przyjedzie w końcu do Polski to co tydzień będziecie o niej pisali? W sumie jest prawie 800 dni w trasie non-stop i wspólnie z Kamilem nakręcili 109.250 km i cały ...
OdpowiedzNiech piszą i co tydzień bo o to chodzi aby inni z Ich 109.250 tys km też coś mieli. Poza tym mega szacun dla tego co robią. Bloga Anki śledzę i jnie widzę aby cokolwiek się na nim zmieniło oprócz tego że sama ma coraz większy dystans do siebie, co widać w książce. Bardzo dobrze że motocykl w tle bo dosyć relacji z motocyklem w roli głównej - pojechaliśmy, zatankowaliśmy, zobaczyliśmy z motocykla zabytek,spaliśmy itd. Dla mnie nic nie wnoszą.
OdpowiedzBabka jest bardzo w porządku. Robi coś fajnego, fajnie o tym opowiada, bez sztucznego nadęcia. I nawet jak pojedzie na Ślowacje to opisze to tak i zrobi takie zdjęcia że chętnie przeczytam i obejrze.
Odpowiedzgdyby była ładniejsza to bym poczytał, a tak to mi się nie chce...
OdpowiedzCzytając niektóre komentarze ręce mi opadają. Polskie piekło! Żal Wam d...ka ściska? Wskakujcie na sprzęty i lansujcie się, tylko nie na Marszałkowskiej! Aniu dzięki za Twoje relacje, za super ...
OdpowiedzDzięki Tobie Aniu wiem, że można... dziękuję Ci bardzo!!!
OdpowiedzZgadzam się. Trzeba zarabiać- ale kreowanie siebie jako wyjątkowej kobiety na motongu- sorry. Jest jedną z wielu, wielu babeczek na dwóch kółkach- które przeżyły znacznie, znacznie więcej od ...
OdpowiedzZgadzam się w 100%. Ale żeby się wylansować trzeba mieć talent i dobrze trafić. Moja żona przejechała na motocyklu (sama, jako kierowca) Tananię, Kenię, Etiopię, Sudan, ale niestety nikogo nie udało się zainteresować tą wyprawą.Widać zabrakło tego "czegoś"...Pierwszy artykuł o Ani Jackowskiej miło się czytało, ale teraz już też bokiem mi to wychodzi....Szczególnie, że przejechałem z Tanzanii do Polski na motocyklu i ta Syria ia szczególnie Jordania to już żadna egzotyka....
Odpowiedza musi być egzotyka? można jechać wokół komina i tez ciekawie to przedstawić. można jechać daleko i zrobić tak nędzną relację że nudy i nic ciekawego. Dziewczyna fajnie pisze, robi całkiem dobre zdjęcia, temat jest medialny bo jeździ sobie sama, więc sami się nią interesują. I co, kamieniem w nią za to? Trochę przesada.
OdpowiedzCzytałam relacje podróżników z Peru.....Taki wspaniały kraj , taka egzotyka i zmarnowany temat - ksiąszczydło nużące, że polowy nie zmoglam. Więc zgadzam sie ,nie trzeba opisu wysp Bora Bora, żeby lekture czytało sie zachłannie i z przyjemnością a nie z poczuciem, że zalicza sie nastepną pozycje z końcowym komentarzem - mogłam sobie darować...
Odpowiedz