Zawodnik Rajdu Dakar, Joan Pedrero, spróbowa³ swoich si³ w Hard Enduro [VIDEO]
Joan Pedrero, zawodnik zespołu Factory Rieju na Rajdzie Dakar, zdecydował się zamienić swój motocykl rajdowy na dwusuwową 300 i spróbować swoich sił w drugiej rundzie Mistrzostw Hiszpanii w Hard Enduro. Zadanie okazało się trudniejsze niż myślał.
Hard Enduro i rajdy, mimo, że obie są dyscyplinami offroadowymi, nie mogą różnić się bardziej. Joan Pedrero przekonał się o tym na włąsnej skórze. Mimo iż Joan nie narzeka ani na brak kondycji, ani talentu i jak wielu innych kierowców rajdowych swoją karierę zaczynał od enduro, dyscyplina ta mocno się zmieniła od czasu, kiedy wygrał Enduro Gordexola Xtreme w 2007 roku.
O tym, jak bardzo różni się obecne hard enduro od tego, które znał oraz jak bardzo szaleni są w jego odczuciu zawodnicy, podzielił się po zawodach.
Joan Pedrero: - Mieszkam w Monegros (pustynia niedaleko Saragossy) i teraz, kiedy jeżdżę dla Rieju i mam dwusuwa 300, przyjaciel zapytał mnie, czy nie chciałbym spróbować wystartować w Mistrzostwach Hard Enduro. Nie było to daleko od domu, więc porozmawiałem o tym z Rieju, trochę potrenowałem, załadowałem motocykl do vana i pojechałem do Arnedo (La Rioja).
Ścigałem się w Gordexoli kilka lat temu, udało mi się wtedy wygrać, ale scena hard enduro, którą wcześniej znałem jako Extreme Enduro, bardzo się zmieniła. Wcześniej były szybkie podjazdy, a obecnie stały sie bardzo techniczne.
Teraz zawodnicy są do tego bardziej wyszkoleni, co wydaje mi się niesamowite, ale te wyścigi nie są w moim stylu. Jestem przyzwyczajony do szybkiej jazdy, a w dzisiejszym hard enduro jeździsz na pierwszym lub drugim biegu, trzeci to najwyższy bieg.
Hard enduro nie ma prawie nic wspólnego z klasycznym enduro. Wcześniej, kiedy ścigałem się w Gordexoli, było trochę przeszkód, ale wyścig miał szybki rytm, jak cross country z trudnymi podjazdami. W dzisiejszych czasach wszystko kręci się wokół przeszkód i niemożliwych podjazdów jeden po drugim. Nie krytykuję tego, ale jest to zupełnie inna rzecz niż wcześniej.
Nie spodziewałem się tak wolnego wyścigu, ale największą różnicę zauważyłem w oponach używanych do hard enduro i przyczepności, jaką oferują. Nie jestem przyzwyczajony do tak miękkich opon i wierzcie lub nie, ciężko mi było znaleźć dobry feeling. Nie dlatego, że nie wiem, jak atakować techniczne podjazdy, ale dlatego, że byłem przyzwyczajony do atakowania ich twardszymi oponami.
Momentami myślałem: "Czy naprawdę musimy się na to wspinać?" Te miękkie opony mają doskonałą przyczepność, ale wcześniej nie mogłem sobie tego wyobrazić. Były takie miejsca, w których myślałem, że to będzie niemożliwe. Ale dzięki oponom stawało się możliwe. Niestety, nabrałem pewności siebie dopiero pod koniec wyścigu. Byłem zdumiony, jeśli mam być szczery.
Nie ma porównania między etapem rajdowym a tym. Hard Enduro to około trzy godziny, co jest dla mnie wyścigiem sprinterskim. Z kolei Rajd Dakar to maraton. Spędzasz na motocyklu dużo więcej godzin. Zwykle potrzebuję trochę czasu, aby się rozgrzać, mam zbetonowane ramiona, więc przez pierwszą godzinę wyścigu byłem bardzo sztywny, nie mogłem znaleźć rytmu i nie mogłem trzymać kierownicy.
Motocykl naprawdę różni się od tego z Dakaru, waży zaledwie 100 kg, a ty spędzasz cały dzień jeżdżąc w górę i w dół. Podczas Dakaru musisz racjonować swoje siły i utrzymywać tętno na niskim poziomie, w Hard Enduro zawsze jest na maksimum… na tym polega różnica między wyścigiem sprinterskim, a maratonem.
Normalnie, gdy spędzę półtorej godziny na motocyklu, to już później zniosę wszystko. Kiedy ukończyłem wyścig w Arnedo, byłem wykończony. No może nie tak całkiem, ale szczególnie bolała mnie pupa. Moje ciało jest przyzwyczajone do ciężkiej pracy, więc to nie było zaskoczeniem, ale i tak było fizycznie trudne.
Po przekroczeniu linii mety znalazłem Mario Romana i powiedziałem mu, że nigdy więcej mnie nie zobaczy w wyścigu hard enduro. Żartowałem, ale muszę przyznać, że te wyścigi bardzo się zmieniły w ciągu ostatnich 15 czy 20 lat, często myślałem: "Czy naprawdę musimy się na to wspinać?"
Najbardziej zaskoczyło mnie to, że zawodnicy jechali naprzód za wszelką cenę. Wpadali na siebie i nic nie mówili, nawet nie przepraszali i jest to dla nich normalne. To mnie zaskoczyło. W pewnym momencie wpadłem na kierowcę z przodu i powiedziałem przepraszam, a on krzyknął do mnie: "Przepraszam za co?" Nadal nie mogę w to uwierzyć.
W pewnym momencie pojawiło się wąskie gardło, powiedziałem: "Poczekajmy, zawodnicy z przodu się nie ruszają". Inny zawodnik mi odpowiedział: "Nie, w hard enduro nie czekasz". Pojechał dalej i miał mocny upadek. Pomyślałem: "Ci faceci są naprawdę szaleni!" (śmiech)
Są kierowcy z dużym doświadczeniem, a inni go nie mają. W niektórych miejscach myślałem, że jeśli zawodnik i motocykl spadną, to zrobi się strasznie… motocykle przejeżdżające po kierowcach, wszędzie sterty motocykli, nie mogłem w to uwierzyć.
Inny zawodnik, który właśnie został uderzony motocyklem w nogę, narzekał na ból, ale się nie wycofał, po prostu kontynuował jazdę… nic nie mówią, to jak supercross! Za każdym razem prosiłem o wybaczenie i pozwolenie na przejazd, więc sądzę, że myśleli, że jestem głupi. (śmiech)
Ok, żarty na bok. Muszę przyznać, że było to dla mnie pozytywne i przyjemne doświadczenie, wchodzę we wszystko, co wiąże się z motocyklami i dobrą zabawą. Lubię trudne podjazdy, ale nie takie, na których albo ci się uda albo nie. W każdym razie zrobiliśmy trochę show i dobrze się bawiliśmy.
Czy chciałbym wystartować w Romaniacs? Myślę, że mógłbym zrobić to lepiej, ponieważ podjąłbym się treningu na poważnie i miałbym więcej czasu. Trenowałbym na odpowiednich oponach i jestem pewien, że wynik byłby zupełnie inny.
W tym wyścigu dowiedziałem się, że z tymi miękkimi oponami i musami mogę wjechać w miejsca, o których myślałem, że nie będę w stanie. Okrążenie po okrążeniu widziałem, że trakcja, którą oferują, jest taka, jakbyś pierwszy raz wypróbował opony z kolcami na śniegu, zapewniały przyczepność, której nie można sobie wyobrazić. Myślę, że są kluczem w hard enduro i tym, co robi różnicę.
Pamiętam, że Eloi Salsench, mój kolega z drużyny Rieju, powiedział mi: "Jutro ześwirujesz". Pomyślałem: "Co mówi ten junior?" (Śmiech). A następnego dnia dowiedziałem się, że ma rację. Były takie miejsca, w których myślałem, że spędzę tam tydzień, ale zatrzymałem się na skale i kiedy przekręcałem gaz, wspinałem się w górę. Nawet wtedy, gdy myślałem, że nie da się z tego miejsca wydostać.
Źródło i zdjęcia: Enduro21
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze