Yamaha Drag Star 1100 w wersji custom Red Devil
Cruisery to dziś już wymierający gatunek. Jeśli jednak spojrzy się na tak ciekawie przerobioną Yamahę Drag Star 1100, to człowiekowi aż "ślinka leci".
Właścicielem motocykla jest Marek Matyasik z Wrocławia. Już w szczenięcych latach zdradzał żywe zainteresowanie zmotoryzowanymi jednośladami. Miał to szczęście, że jego fascynacje spotkały się z poparciem ojca i kiedy Marek był uczniem piątej klasy podstawówki rodzice kupili mu motorynkę. Możecie sobie wyobrazić cóż to była za radość! Po jakimś czasie Marek przesiadł się na Jawkę, którą przejął po ojcu. Kiedy był już w szkole zawodowej za ciężko zarobione na budowie pieniądze kupił Junaka. Zbyt długo jednak nie cieszył się polskim czterosuwem, bo motocykl został skradziony. Ojciec widząc skwaszoną minę syna sprezentował mu Iża z koszem. Na tym Iżu, który był wielokrotnie przerabiany i przemalowywany zakończył się pierwszy etap przygody z motocyklem. Po skończeniu służby wojskowej Marek za chlebem wyjechał do Austrii. Po trzech latach wrócił, ale w 1992 roku założył rodzinę i na powrót za motocyklową kierownicę przyszło mu czekać aż do 2007 roku. Od kolegi odkupił Yamahę Drag Star 650 i przez dwa sezony przejeździł tym motocyklem w seryjnej postaci. Potem jednak przyszedł czas na pierwsze modyfikacje. Yamaha dostała nowy przód, wysoką kierownicę, Marek zmienił też błotniki i poszerzył bak. Na tak odmienionym motocyklu wybrał się do Austrii na zlot Faaker See, a tam widok setek jeśli nie tysięcy "pomodzonych" motocykli spowodował, że nasz bohater dzieli swój wolny czas między jazdę i customizing. W garażu pracuje wraz z kumplem Maćkiem i wspólnymi siłami realizują customowe projekty na własny użytek oraz dla przyjaciół. Jazda zupełnie seryjnym motocyklem w ogóle ich nie interesuje. Z małego Drag Stara Marek przesiadł się na Road Stara 1700, który również został gruntownie zmodernizowany.
Widoczna na zdjęciach maszyna to trzecia Yamaha Marka, którą przerobili wspólnie z Maćkiem. Nie było z góry założonych wytycznych projektu. Wizerunek motocykla ewoluował w miarę postępu prac. Od początku było jedynie jasne, że Yamaha dostanie zbiornik paliwa od Sportstera. To z kolei wymusiło modyfikacje ramy. Trzeba było usunąć dwie górne rury ramy biegnące pod zbiornikiem. Ich brak zrekompensowano wzmocnieniem rury centralnej oraz dodatkowymi wzmocnieniami między innymi w postaci wierconej blachy wspawanej w okolicy główki. Dziełem Marka są również dokładnie dopasowane do profilu opon błotniki oraz boczne osłony wypełniające przestrzeń za silnikiem. Tylne zawieszenie obniżono, zaś widelec wpuszczono głębiej w dorobione według własnego projektu półki. Elementem, który bez wątpienia dodaje motocyklowi charakteru jest kierownica typu holy banana - robi robotę! Blaszane siodło to wspólne dzieło Marka i Maćka. Skórzaną wyściółkę zrobiła córka Maćka. Poprzedni właściciel Yamahy jeszcze w Stanach podłubał coś w silniku i założył stożkowe filtry. W efekcie silnik kręci się jak wściekły, ale trzeba uważać, bo nie ma odcięcia zapłonu. Jak widzicie z głowic zdjęto plastikowe chromowane osłony, za to żebra chłodzące otrzymały ozdobne frezowanie, co pochłonęło dużo pracy. Dziełem Marka jest również układ wydechowy 2 w 1 połączony z niemieckim tłumikiem. Kumpel Mariusz zmodyfikował instalację elektryczną prowadząc wiązkę w miedzianych rurkach. Malowaniem zajął się Maciek.
W efekcie tej zbiorowej, trwającej półtora roku pracy powstał zgrabny bobber, który przyciąga wszystkie spojrzenia, fajnie jeździ i godnie brzmi. Czy można chcieć czegoś więcej?
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze