Weekend z Suzuki V-Strom 1000 - bardzo aktyV2ny wypoczynek
Wieczna gonitwa. Stres. Terminy. Deadline'y. E-Maile. Arkusze kalkulacyjne. Jeszcze więcej e-maili. To prawda, jest coś takiego jak urlop, ale jeśli swojego telefonu komórkowego nie wyrzucisz do oceanu, po którym będziesz pływał na tratwie, i tak ktoś z pracy cię dorwie i zapyta „Czy mój mail do pana dotarł?”. W praktyce wygląda to tak, że na uniknięcie wylądowania w wariatkowie mamy do dyspozycji weekendy. Ja ostatni spędziłem za sterami bardzo rozrywkowego pojazdu. Znacie go prawdopodobnie pod nazwą Suzuki V-Strom 1000, a to zapis mojego weekendu.
Piątek, godzina 19:00
Dobrze, wreszcie skreśliłem wszystkie rzeczy z mataforycznej listy „Do zrobienia”. Jest piątek, jest wieczór, a na mnie w garażu czeka nowy V-Strom 1000. Wszystko, czego potrzebuje do szczęścia to wielkie, litrowe V2 i pełny zbiornik paliwa. Wchodzę do garażu. Obok V-Stroma stoi moje supermoto, ale jest ono równie cywilizowane i komfortowe jak bycie zasiekanym maczetami w centrum Krakowa, a to aktualnie nie jest rozrywka, której szukam. Ściągam z Suzi kufry. Nie będą póki co potrzebne. Co mi będzie potrzebne, to kontrola trakcji. Gdzie się ją wyłącza?
Piątek, godzina 20:30
Wakacyjny, piątkowy wieczór. Wszędzie pełno ludzi i o dziwo, sporo ich oczu skierowanych jest w stronę Suzuki. Dziwi mnie to dlatego, że kiedy pojawiły się pierwsze zdjęcia zmodernizowanego modelu, wszyscy dziennikarze motoryzacyjny nie byli, ekhm, zachwyceni designem. Ale wygląda na to, że kombinacja ekscentrycznego dzioba, świateł xenonowych i faktu, że istnieje małe prawdopodobieństwo, że zobaczysz ten motocykl w czasie jazdy sprawia, że każdy zerka i chce sprawdzić, co to u licha jest. Na parkingu biegnie w moją stronę jakiś koleś i krzyczy. Przecież nie wyprzedziłem jeszcze dziś żadnego faceta w Golfie, w którym jechał z dziewczyną. Co znowu przeskrobałem, co się komuś nie spodobało? „Nowy DL? Nie widziałem go jeszcze na żywo. Mam 650-tkę, ale ten nowy jest kosmiczny. Jak przyspieszenie?”. Człowieku, nawet nie masz pojęcia...
Piątek, godzina 23:15
Piątkowy sajgon w pełni. To prawda, mógłbym teraz siedzieć w jakimś barze i być spławianym przez jakąś o wiele zbyt trzeźwą i piękną dziewczynę. Dzwoni do mnie kumpel. Wciskam przycisk na systemie bluetooth w kasku i „Feel The Beat” LL Cool J'a zostaje przerwane „Pewnie się kajś wozisz, nie?”. Jak myślisz? Jest ciepło, nie pada, jest piątek, rano nie muszę nigdzie wstawać, między nogami mam V2 o pojemności 1037cc, a deska rozdzielcza informuje mnie, że TC jest wyłączona. Problem z V-Stromem polega na tym, że bardzo niewielkie ruchy prawego nadgarstka powodują bardzo znaczące zmiany w prędkości. W jednej chwili możesz jechać perfekcyjnie przyzwoicie z prędkością 59 km/h, aby chwilę później lekkim ruchem prawej dłoni dodać do tej liczby 1 z przodu. I weź spróbuj wytłumaczyć panu władzy, że to nie twoja wina, ale tego genialnego silnika.
SPRAWDŹ ILE PRZEJECHALIŚMY V-STROMEM 1000 NA 10 LITRACH PALIWA
Sobota, godzina 11: 20
Co prawda nie mam w planie wybrać się gdzieś dalej, ale zakładam kufry. Ich główną zaletą jest to, że nie wystają poza obrys kierownicy. Innymi słowy, jeśli w korku przejdzie kierownica, przejdą też kufry, co ma zbawienne działanie w mieście, kiedy wszyscy jadą do Ikei. A jest sobota południe, więc jadą. Katowice, stolica Śląska. Sobota, południe. Ruch, jak się można domyślać, spory, a z racji tego, że jesteśmy na Śląsku, przemieszczający się z prędkością jakiś 8 km/h. Jeśli jechałbym jakimś wielkim enduro z aluminiowymi kontenerami zamiast kufrów, przeciskanie się w korkach byłoby niemożliwe, zwłaszcza, że sporo kierowców nadal nie wie, że istnieje coś takiego jak motocykl. V-Strom na tle niektórych motocykli tej klasy przypomina raczej wskaźnik laserowy niż działo plazmowe z „Doom”, co oznacza, że naprawdę fajnie walczy się tym sprzętem z komunikacyjną stagnacją na drodze.
Sobota, 15:00
„Cześć. Jesteś w domu? Ubieraj się, będę za 15 min”. Na widok V-Stroma moja pasażerka krzyczy „Zuziaaaa!” po czym przytula się do zbiornika paliwa jakby ostatnio widziała się z nim na rozdaniu świadectw maturalnych. Czas na test jazdy we dwoje. Ruszamy, po czym już po kilkuset metrach dociera do mnie, że w ogóle nie czuje mojej pasażerki z tyłu. Patrzę w lusterko upewniając się, że nadal tam siedzi. No i siedzi. Kanapa jest tak obfita, że pasażer ma naprawdę sporo miejsca do swojej dyspozycji i może uplasować się tak, aby nie przeszkadzać kierowcy. Pomaga kufer, który działa tutaj trochę jak oparcie fotela. Zaskakuje mnie, jak zawieszenie dobrze radzi sobie z nierównościami podczas jazdy z pasażerem. Wszystkie dziury są po prostu wygładzane i nikt nie narzeka. Ani razu nie usłyszałem złego słowa na temat motocykla od pasażerki.
Sobota 16:30
Cholera, przecież nie mam 60 lat i nie jadę właśnie na zlot do Szczawnicy. „Agata, trzymaj się mocno, ok”. Aby w V-Stromie uzyskać przyspieszenie, nie trzeba w sumie redukować biegu, bo obojętnie na którym się znajdujesz po odkręceniu gazu będziesz bardzo daleko. Zauważyłem lekkie pogorszenie przyspieszenia podczas jazdy z pasażerem, ale jest to tak minimalna zmiana, że trudno to nazwać wadą. Zresztą, fizyki nie da się oszukać. Sprzęt jest idealnie stabilny, pewny, jednocześnie kulturalny i brutalny. Najfajniejsza jest jednak kontrola trakcji. O jej zaletach pisałem już w teście. Na poziomie „2” TC działa na 100%, nie da się zrobić wstać na jedno koło, nie ma możliwości, aby tył uciekł. Osobiście najbardziej spodobał mi się poziom „1”, bo wtedy możesz zrobić wheelie na tyle, aby zaimponować swojej pasażerce i spowodować pisk radości, ale nie na tyle, aby komuś stała się krzywda. Ciekawe czy dział Suzuki Research&Development myślał o tym w czasie projektowania?
Niedziela, 03:15
Kilka razy w roku mam tak, że wstaję nad ranem, ubieram się i wyjeżdżam motocyklem, aby czerpać korzyści z tego, że cała sieć dróg jest do mojej dyspozycji, a wszyscy zamulacze jeszcze śpią. Jest coś epickiego w nocnej jeździe motocyklem. Oczywiście po mieście, bo chociaż ABS w V-Stromie działa bez zarzutu, nie mam jakoś ochoty wjechać w jelenia zwiedzając lasy. Dobrze, wszyscy, których nie interesuje technika, proszeni są o odejście od odbiorników. Ten silnik jest trochę jak Bogusław Linda. Spokojny, inteligentny, ale nadal potrafi przeklinać i pamięta swoją rolę w „Psach”. Poczyniono cuda, aby „wredny skurczybyk z TL1000S” był przyjemny w obsłudze, ale nadal mocarny. Efekt jest taki, że przyspieszenie wyrywa ręce, a kombinacja przebijania kolejnych biegów bez sprzęgła, w akompaniamencie dość głośnego i donośnego tenoru z V2 jest uzależniająca. Wiem, że to miał być kompetentny i uniwersalny motocykl na co dzień, ale co poradzę, że idealnie sprawdza się jako dozownik adrenaliny?
Niedziela, 04:55
Na niebie zaczyna tworzyć się feeria dziwnych, porannych barw. A ja, jako, że jestem naiwnym romantykiem, zatrzymuję się, aby chwilę zastanowić się nad swoim życiem. Po chwili jednak dochodzę do wniosku, że to i tak bez sensu i zaczynam się zastanawiać nad motocyklem, którym tutaj przyjechałem. Co mi się w nim nie podoba? Koła. I te idiotyczne naklejki na krawędziach obręczy. Dlaczego nie zastosowali szprychowych? Złote wyglądały by wprost obłędnie obok potężnego zawieszenia USD. Błotnik przy przednim kole też jest mocno kuriozalny. Wiem, że silniki z V-Stromów (oraz SV-ek) były wrażliwe na wodę tryskającą z koła, ale bez przesady. Na mieście zaczynają pojawiać się ekipy sprzątające, z klubów na autopilocie wychodzą ci, którzy nie odpuścili imprezy, pierwsze babcie idą zając najlepsze miejsca na mszy, miasto budzi się do życia. A ja zaczynam ziewać, co oznacza dwie rzeczy: kawa przestaje działać oraz, że trzeba wskazówce obrotomierza pokazać czerwone pole.
Niedziela, 10:30
Każdy ma swoje rytuały. Ja w niedzielę rano jeżdżę do swojej babci na śniadanie. To nie jest zmienna, to fakt stały. Może padać deszcz siekier z nieba, może szaleć tornado kategorii F5, w niedzielę rano jadę do babci. Powrót do domu to także dalsza część mojego rytuału, bo droga wiedzie przez moją stałą trasę (notabene trasę, w którą zabieram każdy motocykl testowy). Na malowniczej drodze wiodącej przez pola, z elektrownią w tle, mam piękną szykanę i tak się składa, że leży na niej nieco piachu. W życiu przychodzi taki moment, kiedy musisz stać się mężczyzną i po prostu to zrobić, zatem ustawiam TC na 2 poziom i będąc w apeksie zakrętu, w złożeniu, na piachu, mocno odkręcam gaz. Normalnie powinienem zaliczyć glebę i leżąc w przydrożnym rowie wymyślać tłumaczenie, którym zaszczycę ludzi z Suzuki, ale... nic się nie dzieje. Motocykl po prostu przejeżdża, nie czuć absolutnie nic, żadnego zerwania przyczepności, żadnej przerwy w mocy, nie czuć nawet „pyrkania” charakterystycznego dla działającej kontroli trakcji. Lamka jedynie na chwilę błyska na kokpicie. Jestem pod wrażeniem.
Niedziela, 14:45
Sielanka. Pogoda rodem z pocztówek. Niedzielne popołudnie. Niektórzy nadal siedzą u swoich teściów na obiadach, innym już udało się uwolnić i wyszli spalić nieco kalorii na spacerach. Jest tak ładnie, że będę do tej niedzieli wracał myślami jadąc motocyklem do Warszawy, kiedy będzie zimno i będzie padać. Strasznie kusi mnie, aby wjechać V-Stromem w teren. Co prawda nie ma szans na nic bardziej ekstremalnego, po czym trzeba będzie prać majtki, ale jakiś szuterek, czemu nie? Do takich zabaw polecam odpiąć kufry, a TC zostawić na 1 poziomie. Prawdę mówiąc, myślałem, że będzie gorzej. To przecież nadal relatywnie ciężki motocykl, ale z drugiej strony o wiele kilogramów lżejszy niż konkurencja. Co więcej, jest na tyle dobrze wyważony, że nie tylko daje się łatwo „rzucać” poza asfaltem, ale nie sprawia wrażenia chamskiego i złośliwego. Lekcja na dziś: obojętnie jak wysoką kulturą się wykazujesz, jak powoli jedziesz i jak bezpiecznie to robisz. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wyzwie cię od „łobuzów na motorach”. True story.
Niedziela, 20:35
Nachodzi mnie refleksja. Lubię, kiedy motocykl się ze mną dogaduje. Kiedy nie przeszkadza mi w czerpaniu radochy z używania go. Kiedy zawieszenie dobrze kolaboruje z nawierzchnią. Kiedy reakcja na gaz jest dokładnie taka, jak być powinna. Kiedy motocykl prowadzi się po zadanej w zakręcie linii, aby tuż po wyjściu z apeksu katapultować się z zakrętu. Lubię, kiedy wszystko działa tak, jak powinno. Nowy V-Strom 1000 był bardzo ważnym projektem dla Suzuki i widać, że się postarali. Bez znaczenia są teraz obliczenia, wykresy i tabelki. Ostateczny sprawdzian motocykl przechodzi w sytuacji takiej jak ta, w niedzielny wieczór, na krętej drodze, kiedy chcesz po prostu zwieńczyć weekend nieco ostrzejszą jazdą i jedyne czego chcesz, to fakt, aby po prostu dogadać się ze sprzętem.
Niedziela, 21:45
Czas wracać do domu. To był dobry weekend. Motocykl się nie popsuł. Ale w sumie dlaczego miałby? Przecież to V-Strom – sprzęt, który da radę zarówno na drodze krajowej z Koszęcina do Tworoga i na drodze w Tanzanii, kiedy będziesz musiał uciekać przed lwami. Co prawda nie podobają mi się zegary. Są o wiele zbyt nudne jak na naturę samego motocykla i przywodzą mi na myśl podświetlenie w zegarkach Casio. Ale z drugiej strony, pewnie się czepiam. Bo zapomnisz o tych wszystkich drobiazgach i pozostałych problemach kiedy odkręcisz manetkę po prawej do końca. Ba, prawie zapomniałem też, że jutro jest poniedziałek.
|
Komentarze 4
Poka¿ wszystkie komentarzeChcia³bym przeczytaæ porównanie z KTM 1190 adv, skoro silnik w Suzuki wyrywa rêce..
OdpowiedzPorównywaæ mo¿na oczywi¶cie wszystko. Problem tylko w tym, ¿e KTM jest o 15 tys. z³ dro¿szy, wiêc jakby na sprawê nie spojrzeæ trzeba zap³aciæ 30% wiêcej. Czy warto? Mo¿e, nie wiem.
Odpowiedzale Pan Redaktor ubra³ pasa¿erkê. Teraz takie zachowania promuje siê na ¦ci±gaczu?
OdpowiedzNo w³a¶nie, dzie z t± kurtk±? Chcemy bikini!
OdpowiedzA ja dodam trochê dziegciu do tej beczki miodu. Tak¿e nim je¼dzi³em, z moj± ¿on± i kilka uwag jednak mam(y). 1. Pozycja. Ja mam 2m, a ma³¿owina nieco ponad 180cm i przy tych parametrach miejsca, ...
OdpowiedzTak± ³y¿kê dziegciu to mo¿esz dodaæ do ka¿dego seryjnego produktu - od ³ó¿ka poprzez spodnie a nawet samochód. Masz 200 cm to nie oczekuj ¿e seryjne 2oo bêdzie pasowaæ do ciebie, bo jakby przygotowaæ projekt pod osoby 190-200 cm plus to wiêkszo¶æ osób nie kupi³aby takiego moto, bo nie produkuj± takich koturnów, ¿eby postawiæ nogê na ziemi siedz±c na takim kolosie.
OdpowiedzSorry, ale nie masz racji. Na ca³kowicie seryjnym Explorerze 1200, du¿ym GSie Adventure czy choæby Crosstourerze jest o prostu znacznie wiêcej miejsca, zw³aszcza da pasa¿era...
OdpowiedzA wiêc rozwi±zanie nasuwa siê samo. Kup Triumpha, BMW lub Hondê. Dla moich 174 cm du¿y V-Strom jest idealny. I oto w tym chodzi, aby ka¿dy dobra³ to co mu pasuje najlbardziej. Pozdrawiam.
Odpowiedzje¼dzi³em, potwierdzam - ¶wietny motocykl! gdybym na si³ê szuka³ negatywów to móg³bym siê przyczepiæ do tego, ¿e lusterka wygladaja jak wyjete z ikarusa a podczas postoju np na ¶wiet³ach - ...
Odpowiedz