W bębnie maszyny losującej, czyli nasz los nie w naszych rękach [FELIETON]
Podnoszenie swoich motocyklowych umiejętności na licznych szkoleniach jest bardzo dobrym zwyczajem. Często zapominamy jednak o tym, że opuszczając bezpieczny teren toru czy ośrodka nauki jazdy, trafiamy do tygla, w którym o naszym życiu i zdrowiu decydują uwaga, zdolności, a także szczęście innych kierowców.
Wczoraj wstrząsnęła nami fatalna wiadomość z Niemiec. Grupa motocyklistów jadących autostradą schroniła się przed ulewą pod jednym z wiaduktów. W czterech stojących na poboczu ludzi wjechał kierowca busa, który stracił panowanie nad pojazdem. Wszyscy motocykliści zginęli. Kto zawinił? Moim zdaniem, dość brutalnie - obie strony. Podobnie jak w znakomitej większości wypadków z udziałem motocykli.
Przykład katastrofy w Niemczech powinien być długo nagłaśniany i regularnie przypominany. Zatrzymanie w miejscu, w którym tuż obok pędzą ciężkie pojazdy, zwłaszcza w takich warunkach, to proszenie się o kłopoty. Dlaczego ci motocykliści od razu po zatrzymaniu nie przeszli przynajmniej za bariery? Czy nie zdążyli, czy zwyczajnie nie mieli tego w planach, tego się już raczej nie dowiemy. Oni już nie wyciągną wniosków, my mamy obowiązek to zrobić.
Zawsze winni
Czy przerzucanie odpowiedzialności na kogoś, kto przecież nie wymusił, nie zajechał, nie świrował, jest w porządku? To akurat moja prywatna opinia, z którą możecie się nie zgadzać. Należy tu oczywiście rozdzielić odpowiedzialność od strony prawa od odpowiedzialności za własny los. Bo kiedy opada kurz po wypadku, przegranym jest zawsze ofiara, nieważne, że w świetle przepisów miała rację. Najczęściej jest nią motocyklista. Dlatego powinniśmy mieć wobec siebie, własnej percepcji, stylu jazdy i zdolności przewidywania dużo większe wymagania, niż wobec innych uczestników ruchu. Często starszych, niedołężnych, przypadkowych, posadzonych za kierownicę za karę lub zwyczajnie tępych.
Wbrew temu, co od lat lansują różnej maści miejscy aktywiści, stworzenie w pasie drogowym "bezpiecznych przestrzeni" dla pieszych i kierowców jest zwykłą utopią. W dodatku bardzo szkodliwą, bo usypiającą czujność. Ulice, drogi, autostrady, użytkowane przez nawet najbardziej karne i zdyscyplinowane społeczeństwo typu szwedzkiego, zawsze będą polem bitwy i "gorącym terenem". Dzięki odpowiedniej infrastrukturze i przestrzeganiu przepisów liczba ofiar oczywiście znacząco spadnie, jednak maszyna losująca nie przestanie kręcić bębnem. Wciąż pozostanie sporo miejsca na przypadek i zwykły brak szczęścia.
Królowie skilla
Kiedy w mediach motocyklowych pojawiają się filmiki z kierowcami bardzo luźno traktującymi zasady i aktualne natężenie ruchu, sekcja komentarzy jest dla mnie zazwyczaj dużo ciekawsza, niż samo video. Czytam ją ze sporym niedowierzaniem, a regularnie przewijająca się odpowiedź na nieliczne głosy rozsądku brzmi mniej więcej "mówisz tak, bo zazdrościsz mu umiejętności". No cóż, odpowiedni skill jest zawsze przydatny, ale jeszcze częściej przydaje się świadomość jego braku u innych.
Tegoroczny sezon był niestety bardzo obfity w przykre wydarzenia z udziałem motocyklistów. I śmiem twierdzić, że tylko część z nich przytrafiła się nieopierzonym debiutantom, którzy nie opanowali maszyny. Pożegnaliśmy niestety wielu doświadczonych kolegów, których zabiły braki w myśleniu, umiejętnościach, przewidywaniu u innych uczestników ruchu. Przy czym nie ma możliwości, by uniknąć ich towarzystwa, a od lat na drogach robi się gęściej i gęściej.
Fajnie już było
Moim zdaniem czas jazdy motocyklem w dawnym, luzackim stylu, niestety się skończył. Nie ma już miejsca, nie ma warunków, drogi pełne są niedouczonych, przypadkowych kierowców. Wystarczy przejechać się w słoneczną niedzielę, by zobaczyć wiele przerażonych, pomarszczonych twarzy okolonych siwizną, na skrzyżowaniach nerwowo wyglądających zza szyby przysłowiowej Skody. Przed ich nieracjonalnymi manewrami nie uchroni nas żaden zestaw umiejętności. Jazda sportowo-stunterska po drogach publicznych to niestety odroczony wyrok.
Do uniknięcia wypadku zarówno ty, jak i szykująca się do czegoś naprawdę głupiego sierota drogowa, potrzebujecie dwóch zasobów - czasu i miejsca (drogi). Tak się składa, że oba składają się na wzór na prędkość i to ona jest kluczem do przeżycia lub nie. Jeździsz "szybko, ale bezpiecznie"? Perfekcyjnie wchodzisz w zakręty, masz refleks muchy? To świetnie, dziadek Heniek, pijany szwagier, madka Polka, plamy oleju, żwir i leśna zwierzyna bardzo to doceniają!
Chcesz żyć? Musisz myśleć. I jeździć wolniej. I jeszcze więcej myśleć. I jeździć wolniej. I znów myśleć. O możliwych scenariuszach, potencjalnych zagrożeniach. Czy da się jeździć wolniej, bez utraty przyjemności? Moim zdaniem jest to możliwe, napiszę o tym szerzej w kolejnym tekście. Szerokości!
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze