Przez dziewięć ostatnich lat torba Amphibious Voyager dzielnie towarzyszyła mi w podróżach, chroniąc mój bagaż przed deszczem, kurzem i błotem. Choć nie najtańsza, warta jest każdej złotówki, tym bardziej że ma tylko jedną wadę.

Aby dobrze spakować się na motocyklowy wyjazd, czy nawet wyprawę, nie potrzebujesz doktoratu. Tak naprawdę wystarczy znać dosłownie kilka zasad, jak pokazuje doświadczenie wielu podróżników, nadmierne planowanie może bardziej skomplikować nam sytuację i wprowadzić niepotrzebny stres.

Tym, na co na pewno trzeba zwrócić uwagę, jest odpowiednia przestrzeń bagażowa. To podstawa. Jeśli motocykl wyposażony jest w kufry, to super - mamy twarde, wodoodporne skrzynie, do których możemy schować najpotrzebniejsze rzeczy.

Jeśli jednak motocykl nie posiada miejsca na bagaż, trzeba wybrać torbę lub torby, które wytrzymają trudy dalekiej podróży - deszcz, grad, błoto, wielokrotne zdejmowanie i zakładanie, poniewieranie po różnych powierzchniach i tak dalej.

Amphibious Voyager - torba na lata

Wbrew pozorom produktów takich nie ma zbyt wiele, a te, które są, nie kosztują mało. Te tańsze wytrzymują zwykle rok-dwa, po czym znów musimy kupować nowe. Dokładnie dziewięć lat temu zdecydowałem się na inny krok - kupiłem wodoodporną torbę Amphibious Voyager o pojemności 60 l.

Amphibious Voyager wykonana jest z zbrojonego tkaniną polichlorku winylu. Producent twierdzi, że torba nie tylko jest wodoodporna, ale potrafi także pływać. Sprawdziłem - faktycznie pływa. Model Voyager charakteryzuje się licznymi mocowaniami, co bardzo ułatwia mocowanie torby do motocykla. Przez dziewięć lat przejechała ze mną grubo ponad 100 tys. km na najrozmaitszych motocyklach - od Rometa ADV250, którym byłem z nią w Albanii, przez Suzuki GSX 1250, którym obwiozłem ją niemal po całej Europie, aż do niezliczonych motocykli testowych, którym towarzyszyła.

Mocowałem ją do motocykli na różne sposoby, najczęściej za pomocą troków ROK-Straps, ale także standardowych pasków mocujących lub gum z haczykami.

Amphibious Voyager ma wygodny górny otwór załadunkowy, który pozwala na dość łatwy dostęp do zawartości. Torbę zamyka się rolując trzy razy górną krawędź rękawa otworu, a następnie spina się oba końce krawędzi specjalnymi klamrami.

Po zamknięciu torby, można ją spiąć dodatkowymi, regulowanymi klamrami. Jeśli bagażu jest mniej, można przy ich pomocy skompresować ładunek. Naładowanie torby Voyager w stu procentach utrudnia nieco jej zamknięcie, ale kiedy już się to uda, wszystko trzyma mocno, nie ma mowy żeby któryś z solidnych zatrzasków puścił.

Dodatkowo, Voyager wyposażony jest w klapę przykrywającą krawędź otworu załadunkowego, siatkową kieszeń na boku oraz mocowania typu molle. W klapie znajduje się kieszeń na drobiazgi.

Gigantyczna pojemność

Pojemność 60 litrów w zupełności wystarcza na spakowanie się na tygodniową wyprawę, oczywiście przy rozsądnych potrzebach. Mnie udało się zmieścić do tej torby namiot, śpiwór, materac, ciuchy, kosmetyki i akcesoria na 10-dniowy wyjazd.

Przez pierwsze 7 lat torba Amphibious Voyager sprawowała się bez najmniejszego zarzutu. Bez szwanku dla swojej zawartości przeżyła potężne ulewy, a nawet gradobicia. Dzielnie chroniła ubrania i elektronikę przed koszmarnym błotem i śniegiem, kiedy w środku zimy, jako jedyny motocyklista w Wielkiej Brytanii jechałem z Bournemouth do Londynu.

Jedynym problemem, jaki pojawił się po siedmiu latach, było mocowanie klapy przykrywającej zamknięcie. Na jego brzegach, na skutek częstego otwierania i zamykania, pojawiły się naderwania, a następnie perforacja. Oznaczało to utratę wodoodporności, dlatego radziłem sobie z tym problemem użytkując torbę do góry dnem lub owijając zawartość w folię.

Do samego końca nic poza tym nie zawiodło. Nie rozpruł się żaden szew, nie puściło żadne mocowanie. Obstawiam, że gdyby nie klapa, torba Voyager byłaby wodoodporna do dziś.

Torba Amphibious Voyager o pojemności 60 l kosztuje, w zależności od sklepu, od 350 do 420 zł. To niewiele, biorąc pod uwagę jej nadzwyczajną trwałość i użyteczność.