Południowe Roztocze, w widłach Sanu i Tanwi. Co warto zobaczyć (TPM #22)
Przebieg trasy: Jarosław-Przeworsk-Sieniawa-Leżajsk-Krzeszów-Ulanów-Harasiuki-Księżpol-Osuchy-Stary Dzików-Oleszyce-Jarosław (około 220 km)
"PanMarek" - Pasjonat opery, gór i motocykli + dobra czysta wódeczka (na zgłuszenie). |
Ta trasa poprowadzi nas południowymi obrzeżami Roztocza. Będziemy wić się drogami nad Sanem i Tanwią, ale też niemalże zawadzimy o dochodzące 400 m n.p.m. wzgórza Roztocza Wschodniego i będziemy się przebijać przez połacie leśne Roztocza Środkowego.
Zaczynamy od Jarosławia, leżącego na wysokim brzegu Sanu. Jest to, wg mnie, chyba najpiękniejsze miasto w Polsce, wśród miast średniej wielkości. Jest zarówno malowniczo położone, jak i posiadające przeogromną ilość zabytków architektonicznych z przepięknym rynkiem i stojącym pośrodku ratuszem. Ponieważ opisywane przeze mnie trasy przeznaczone są dla motocyklistów, więc w żadnym mieście nie polecam dogłębnego zwiedzenia wszystkich najciekawszych i najbardziej charakterystycznych miejsc i obiektów. Po prostu byśmy się ugotowali i zaparzyli w naszych motocyklowych ciuchach. A do tego te problemy co zrobić z kaskiem? Rynek w Jarosławiu jest jednak "mus" zobaczyć.
Kościół i klasztor Dominikanów w Jarosławiu
Przez długi czas był orusztowany przy renowacji i nie widoczny dla turystów, ale ponieważ wszystko ma swój początek i koniec (na tej Ziemi), więc mam nadzieję, że w 2022 r będzie go już można w pełnej krasie podziwiać. Piszę to mając przed oczami ten obiekt z czasów, kiedy jeszcze nie zaczęto go remontować, a więc z tzw. autopsji. Pogapmy się jeszcze na renesansowe kamienice i klasztorny zespół oo. Dominikanów. Można to zrobić niemalże nie zsiadając z naszego pojazdu. W ten sposób zaliczywszy "po łebkach" tę perłę naszych miast wyruszamy w stronę Przeworska.
Wspaniały ratusz w Jarosławiu stoi w otoczeniu stylowych domów
W Przeworsku jest też na co "rzucić okiem". A najlepiej jest rzucać z wysokości wieży ratuszowej, na której jest taras widokowy na całe miasto. Tylko trzeba uważać, aby nas, o pełnej godzinie, nie ogłuszyły kuranty bijące z wieży.
Nad podłużnym rynkiem w Przeworsku góruje wieża ratusza
Mając motocykle zaparkowane u stóp ratusza, wsiadamy na nie po zejściu z wieży i w krótkim "tour do Przeworsk" możemy popatrzeć na kościół i klasztor oo. Bernardynów z czerwonej cegły, w pobliżu którego stoi rozpadająca się drewniana chałupa.
Chałupa skansen stoi w centrum Przeworska
Warto też podjechać pod klasztor Bożogrobców, który widzieliśmy w perspektywie rynku, wyglądając na miasto z wieży ratuszowej. Klasztor Bożogrobców mieliśmy już okazję oglądać w Miechowie przy okazji wizyty na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej:
Jura Krakowsko-Częstochowska - co warto zobaczyć? Trasa na 1 dzień motocyklem
Trasa motocyklowa: Wolbrom-Pieskowa Skała-Miechów-Szczekociny-Czarnca-Koniecpol-Mirów-Bobolice-Pilica-Smoleń-Wolbrom (długość trasy około 210 km)
Któż, będąc w tym położonym na południu Polski zakątku, zwiedzając go, nie byłby zachwycony? Absolutnie retoryczne pytanie! Już sama jazda po tutejszych drogach, kiedy wspinamy się na przełęcze, w pofałdowanych pasmach wzgórz, i mamy przed sobą wspaniałe panoramy lesistych i poszatkowanych przez pola pagórków powoduje, że ten widok każe człowiekowi głębiej wciągać powietrze do płuc.
Wiedząc znakomicie, że zostało tutaj jeszcze mnóstwo rzeczy do "pozachwycania się", ruszamy w dalszą drogę.
Widok z wieży a w perspektywie kościół Bożogrobców
Czeka nas Sieniawa, do której dotrzemy przeciąwszy most na Sanie. Są tutaj co najmniej dwa godne obejrzenia obiekty. Pierwszy to kościół parafialny pochodzący z XVII w i zbudowany w stylu barokowym. W bocznej krypcie (można i trzeba tam zajrzeć otrzymawszy klucz od księży) spoczywają w trumnach zasłużeni członkowie sławnego, zwłaszcza w XVIII i XIX w., rodu Czartoryskich. Może zabrzmi to trochę cynicznie, ale pobyt w krypcie, zwłaszcza gdy dzień jest skwarny, oprócz refleksji natury historycznej i przemijalności tego świata, przyniesie naszym ciałom miłą ochłodę. Natomiast wizyta na terenie, gdzie jest park i stojący wśród wiekowych drzew pałac, ogromnie uspokoi nasze rozedrgane ciała i dusze.
Kościół farny w Sieniawie. Obok wieży z dzwonami jest krypta
Park i pałac zafundowała sobie jeszcze w XVII w. rodzina Sieniawskich, ale od XIX w. zostało to upiększone i rozbudowane przez Czartoryskich. Można też tutaj przycupnąć, popijając kawę i podżerając ciasteczko koło tablicy pamiątkowej, poświęconej Naczelnikowi Kościuszce, który tutaj przebywał.
Pałac Sieniawskich/Czartoryskich w Sieniawie
Wypoczęci z Sieniawy kierujemy się na Leżajsk, mając po lewej ręce San, ale niewidoczny z naszej drogi. Dopiero w Rzuchowie, przejechawszy przez most, zobaczymy San, a za chwilę będziemy na rondzie w centrum Leżajska. Na oba obiekty w Leżąjsku popatrzymy z zewnątrz. Pierwszy to ogrodzony metalowym parkanem kirkut (cmentarz żydowski), na terenie którego, niedaleko wejścia, bieli się bezstylowy budyneczek z trumną sławnego w świecie chasydów (odłam wiernych wiary mojżeszowej) cadyka (uczonego męża) Elimelecha Weissbluma (żył w XVIII w.).
Kirkut w Leżajsku. W tle ohel cadyka Elimelecha
Do ohelu ściągają z całego świata tłumy chasydów, popijając (często tęgo) i tańcując. W ten sposób czczą swego świętego.
Leżajski ohel widziany z bliska
Nieporównanie okazalej prezentuje się, położony właściwie już za miastem (kierunek Stalowa Wola), kościół i klasztor oo. Bernardynów. Przez otaczające go mury, które pełniły onegdaj funkcje obronne, warto choć na chwilę zajrzeć do wnętrza kościoła i pochodzić po krużgankach klasztornych.
Widok z dziedzińca przed kościołem oo. Bernardynów w Leżajsku
W kościele o niezwykle bogatym barokowym wystroju oczywiście głównym magnesem, który nas tu przywiódł, są słynne, bez mała na cały świat, organy. Miałem kiedyś okazję posłuchać koncertu. Tak, muszą brzmieć trąby anielskie!!! Coś niebywałego. Niech się schowają, łącznie ze swoimi najnowocześniejszymi nagłośnieniami, rozmaici odtwórcy hardrocka. W podziemiach muzeum jest też wspaniałe muzeum sakralne, prowadzone przez Bernardynów. Jeśli ktoś ma czas to gorąco polecam.
Za tymi murami czasami da się słyszeć niebiańsko-grzmiące organy leżajskie
Opuściwszy Leżajsk, kierujemy się na leżącą już za Sanem Kuryłówkę, a potem Krzeszów i Ulanów. Ulanów przypiął sobie dumny szyld, że był stolicą flisactwa polskiego. Jak tam było, tak było, ale to tutaj łączą się coraz potężniejący San z wypływającą z lasów Roztocza Tanwią. Na Tanwi w wielu miejscowościach istnieją punkty spływu, co prawda nie tratew, ale kajaków. W Ulanowie jest Muzeum Flisactw, ale ponieważ osobiście go nie zwiedzałem, więc nic nie mogę więcej powiedzieć.
Zaczynamy powrót z naszych wideł. W tym powrocie będziemy się starali trzymać jak najbliżej Tanwi. Tak więc przez Harasiuki (przypadkowa zbieżność nazwy z moim nazwiskiem) docieramy do Księżpola. Jeśli do tej pory nie zjedliśmy obiadu, to bardzo dobrze zrobiliśmy, bowiem już za tą sporą wsią, tuż przed mostem na Tanwi, jest niepozorny "Bar Zatoczka". Można tam smakowicie, dużo i niedrogo zjeść. Mniam.
"Bar Zatoczka" w Księżopolu nad Sanem
Z tego baru, jadąc lewym brzegiem Tanwi, docieramy do Osuchów. Jest tutaj zadbany cmentarz partyzancki. Osuchy leżą na południowo-zachodnich obrzeżach Puszczy Solskiej. Ten rejon w czasie wojny, to był matecznik partyzantki, która tutaj była wyjątkowo dokuczliwa dla Niemców.
Przed cmentarzem w Osuchach
Wreszcie kiedy front wschodni zaczął się niebezpiecznie przybliżać do okupowanych m.in. terenów Roztocza, Niemcy postanowili wyrwać tę zadrę niebezpieczną na tyłach frontu. W czerwcu 1944 rozpoczęli dużymi siłami (ponad 25 tys.) operację Sturmwind I i II (Sturmwind to Wicher albo Nawałnica). Przez dwa tygodnie przeważające prawie 10-ciokrotnie siły niemieckie (nie mówiąc już o przewadze w uzbrojeniu) walczyły z "leśnymi", nie odnosząc do końca zaplanowanych rezultatów. Ale na cmentarzu w Osuchach pochylamy głowy przed nastoletnimi żołnierzami, którzy woleli śmierć w walce, niż hańbiącą niewolę.
Na cmentarzu leśnym równiutko spoczywają obok siebie, Ci którzy polegli tutaj w czerwcu 1944 r
Od grobów bohaterów wyruszamy na południe i przez Wolę Obszańską docieramy do Starego Dzikowa. Zrujnowana, XIX wieczna cerkiew nie wzbudziłaby naszego zainteresowania, gdyby nie to, że upatrzył ją sobie nasz Oscarowy reżyser do filmu o martyrologii polskich oficerów w Katyniu. Otóż zanim przewieziono do Katynia polskich oficerów, NKWD ze swoim naczelnym oprawcą Berią trzymali ich w Kozielsku na terenie opustoszałego, wskutek bolszewickiego terroru, monasteru. Gwoli uzupełnienia, to do Miednoje k/Tweru polscy nieszczęśnicy byli wiezieni z Ostaszkowa, a do podcharkowskich lasów ze Starobielska. Właśnie cerkiew w Starym Dzikowie, po wstawieniu do środka wielopiętrowych prycz, "udawała" Kozielsk w filmie "Katyń". Mimo że człowiek wie, że to tylko atrapa, ale jakieś ciarki przechodzą po krzyżu, gdy się do tej opustoszałej świątyni wejdzie.
Z Dzikowa dojeżdżamy do Oleszyc i potem jeszcze, przebijając się przez leśne ostępy, dotrzemy nad San a tam, za kratownicowym mostem, wypiętrzają się budynki Jarosławia.
Opisałem powyżej przede wszystkim obiekty, które warto zobaczyć w proponowanej trasie. A co z krajobrazami? Otóż domniemując, że czytelnicy i turyści motocyklowi dysponują lepszą ode mnie wrażliwością na piękno otaczającej ich przyrody: "sami ją sobie zeżują (od żuć), dobrzy ludzie" jak to pisał francuski pisarz czasów Renesansu, Franciszek Rabelais.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze