Dani Pedrosa Trzecia pozycja w klasyfikacji generalnej tegorocznych mistrzostw świata MotoGP na papierze może wydawać się wielką klęską Daniego Pedrosy, ale prawda jest taka, iż biorąc pod uwagę wszystkie niesprzyjające okoliczności, Hiszpan dokonał naprawdę sporego wyczynu.
Największy sklep motocyklowy na Śląsku już otwarty! RRmoto Katowice zaprasza!
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ »
Zaczęło się już podczas pierwszych w tym roku, trzydniowych testów w Malezji, które dla Pedrosy zakończyły się przedwczesnym powrotem do Barcelony i skomplikowaną operacją poważnie kontuzjowanej, lewej dłoni. Niemal całkowitego braku testów nie dało się jednak zauważyć podczas pierwszej rundy sezonu, którą Dani rozpoczął od kapitalnego startu z odległej, ósmej pozycji. Solidne, trzecie miejsce na mecie było sporym powodem do zadowolenia, szczególnie biorąc pod uwagę problemy z nowym modelem RC212V, który okazał się dla zespołu Respol Honda sporym rozczarowaniem. Choć pierwsze testy, jeszcze pod koniec sezonu 2007, Pedrosa i Hayden przeprowadzili korzystając z silnika z pneumatycznym rozrządem, tegoroczne zmagania rozpoczęli ze standardową, ubiegłoroczną jednostką napędową. Taki zabieg wymagał jednak sporych kompromisów, ale nawet one nie przeszkodziły Pedrosie w wygraniu drugiego wyścigu sezonu, Grand Prix Hiszpanii w Jerez. W Portugalii i Chinach Dani był drugi, nieznacznie ustępując najpierw Lorenzo, a następnie Rossiemu. W tym przypadku winne były nie tyle opony, co silnik zbyt wcześnie zużywający paliwo i zmuszający elektronikę do korygowania mapowania, jednocześnie obniżając moc maksymalną. W Barcelonie, po raz kolejny na własnej ziemi, Pedrosa znów był bezkonkurencyjny, już po pierwszym kółku odjeżdżając rywalom na bite trzy sekundy. Wkrótce przewaga Hiszpana wynosiła już ponad siedem sekund i gdy w końcówce elektronika znów ograniczyła moc, a opony zaczęły tracić przyczepności, Dani mógł pozwolić sobie na spokojną jazdę do mety. Gdy jednak Stoner znów zaczął wygrywać na poprawionym Ducati, Pedrosa nie był w stanie zrobić absolutnie nic. W Wielkiej Brytanii i Holandii zawodnik ekipy Repsol Honda stanął co prawda na podium, a nawet, po upadku Rossiego i dopiero jego jedenastej pozycji w Dutch TT, objął prowadzenie w tabeli, ale nie był wystarczająco szybki, by dotrzymać kroku Australijczykowi. O ile w przypadku Stonera o przegraniu z Rossim walki o mistrzowski tytuł zadecydował wyścig o Red Bull US GP na torze Laguna Seca, w przypadku Pedrosy ten przełomowy moment miał miejsce tydzień wcześniej na niemieckim Sachsenringu. Na mokrym torze Hiszpan po raz kolejny wystrzelił na czoło stawki niczym z procy, a po pięciu kółkach miał już siedem sekund przewagi, ale wówczas upadł podczas hamowania przed pierwszym zakrętem. Niegroźny uślizg przedniego koła zakończył się kilkoma fikołkami na żwirowym poboczu i potężnym uderzeniem w dmuchaną bandę, w efekcie którego Pedrosa doznał kontuzji kostki, nadgarstka oraz palca. Obrażenia te sprawiły, iż mimo udziału w treningach zrezygnował ze startu w wyścigu na Laguna Seca. Trzytygodniowa przerwa wakacyjna wystarczyła, by Dani choć trochę doszedł do siebie i w „takiej sobie" formie przystąpił do Grand Prix Czech w Brnie. Na tym etapie Hiszpan podejrzewał już z pewnością, że nie ma najmniejszych szans na mistrzowską koronę, ale z pewnością nie spodziewał się, co czeka go w najbliższych tygodniach. Problemy z oponami sprawiły, że tuż przed startem wyścigu w Brnie menedżer Pedrosy, Alberto Puig, próbował usilnie namówić pozostałych jeźdźców Michelin do wycofania się z rywalizacji, a gdy plan ten spalił na panewce, Dani ruszył do walki i zakończył dzień na odległej, piętnastej pozycji. „Czuję się zażenowany i zawstydzony." - powiedział wówczas. „Dzisiaj się nie ścigałem, po prostu jechałem - bardzo wolno, a mimo to kilka razy prawie zaliczyłem upadek." Dwa tygodnie później w San Marino było już znacznie lepiej ale mimo czwartej pozycji decyzja zapadła na długo przed weekendem i w poniedziałek po wyścigu Pedrosa po raz pierwszy przetestował ogumienie Bridgestone, którym miał ścigać się do końca sezonu. Decyzja Hiszpana, a po części jego menedżera, miała pomóc w „nauczeniu się" opon jeszcze w tym roku, co w przyszłym miałoby pozwolić mu na jazdę w czołówce od pierwszego wyścigu. Honda zgodziła się na tak kontrowersyjny krok, ale postawiła ultimatum - Dani mógł zmienić opony pod warunkiem, że przez resztę sezonu będzie korzystał z silnika z pneumatycznym rozrządem, który Nicky Hayden używał od czerwca. Ostatnich pięć wyścigów sezonu upłynęło pod znakiem nauki jazdy na nowych oponach oraz dostosowywania ustawień Hondy RC212V do potrzeb Bridgestone'ów. Mimo dopiero ósmego miejsca na mokrym torze Indianapolis, nowy pakiet spisywał się zaskakująco dobrze, pozwalając Daniemu na wywalczenie podium w Japonii, Malezji i Walencji - w trzech wyścigach, które zdominowali jeźdźcy używający ogumienia Bridgestone. Serię bolesnych kontuzji uzupełniło kolano, efekt upadku na pierwszym okrążeniu Grand Prix Australii - jedynego wyścigu, którego Pedrosa nie ukończył używając nowych opon. Nie da się ukryć, że gdyby nie kontuzje oraz problemy z ogumieniem, Dani Pedrosa z pewnością miałby spore szanse na obronę wywalczonego rok wcześniej tytułu wicemistrza świata. 124 punkty straty do Valentino Rossiego sugerują jednak, że chyba i tak nie miałby jednak szans na mistrzowską koronę. W nadchodzącym sezonie Dani będzie musiał się bardzo postarać. Honda zrobiła dla niego wszystko, włącznie z bardzo nietypowym dla japońskich korporacji zerwaniem kontraktu w samym środku sezonu. Na horyzoncie już pojawiły się nowe „przyszłe gwiazdy HRC" - Andrea Dovizioso, Yuki Takahashi i Ryuichi Kiyonari. Jeśli Pedrosa zawiedzie, któryś z nich może wkrótce zająć jego miejsce. | |
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze