Po co nam w ogóle targi motocyklowe, czyli przeterminowane marzenia
Tysiące zdjęć, filmów, gęsta sieć salonów motocyklowych, a my i tak co roku ciśniemy się w tłumie innych wariatów by pooglądać motocykle na targach. O co tu w ogóle chodzi i komu to potrzebne?
Przed nami kolejna edycja targów motocyklowych Warsaw Motorcycle Show, które w ciągu dwóch lat urosły do rangi największej imprezy motocyklowej w naszym kraju. Oprócz niej są jeszcze targi w Poznaniu, Wrocławiu i kilka pomniejszych imprez motocyklowych w innych miastach. Tylko po co nam w ogóle takie motocyklowe targi?
Od zawsze targi były miejscem, gdzie po pierwsze coś się sprzedawało i kupowało, podpisywało kontrakty i planowało, po drugie prezentowało nieznane wcześniej nowości. Dziś na targach mało kto coś sprzedaje (jeśli nie liczyć producentów koszulek i gadżetów), a każdą nowość widzieliśmy już co najmniej cztery razy w internecie, a nierzadko też i w salonach.
Mimo tego co roku hale targowe szczelnie wypełniają się gośćmi, nierzadko całymi rodzinami, handlowcy uwijają się jak w ukropie, odpowiadając na tysiące pytań, polerując maszyny i zagadując przechodzących. A zwiedzający z maślanymi oczami wędrują od stoiska do stoiska czułymi spojrzeniami gładząc piękne kształty motocykli, nierzadko także hostess.
O co tu chodzi? Przecież wizyta na takiej imprezie to całkiem spory wydatek - zwłaszcza kiedy zabiera się rodzinę. Co nas pcha między dziesiątki motocykli, które już widzieliśmy, do hałaśliwych hal? Tym bardziej, że niemal każdy sprzęt już gdzieś oglądaliśmy - w internecie, w gazecie, na YouTube.
Im dłużej zadaję sobie to pytanie, tym bardziej nie znam na nie odpowiedzi. Może jest w tym jakaś forma igrzysk - lubimy patrzeć na umięśnione linie motocykli, jak niegdyś Rzymianie z lubością przyglądali się torsom gladiatorów. Może drzemie w nas atawistyczna potrzeba kontaktu z maszyną, albo chcemy dopełnić nasze wrażenia wizualne także dotykiem i zapachem motocykla?
Obserwując reakcje gości takich wydarzeń dochodzę do wniosku, że producenci motocykli, niezależnie od marki, z zadania igrania z naszymi emocjami wywiązują się znakomicie. Niemal każdy odwiedzający porusza się między motocyklami w jakimś uniesieniu, traktuje maszyny z nabożeństwem, ściszając głos i gładząc każdy detal pełnym podziwu spojrzeniem.
Widać w tych oczach pasję, często niezrealizowaną, przytłoczoną życiowymi sprawami, widać ślady przeterminowanych marzeń i zszarzałych pragnień sprzed lat. Być może to właśnie dla wielu z nas to jest najważniejszym punktem wizyty na motocyklowych targach - poczuć smak dawnych marzeń, być może je wskrzesić. Internet, nawet prasa takiej mocy nie ma. A targi, gdzie w jednym miejscu zgromadzono tak wiele motocyklowego piękna, i owszem.
Komentarze 3
Poka¿ wszystkie komentarzeDoda³bym jeszcze, ¿e idziemy tam t³umnie bo to pierwsza motocyklowa impreza sezonu. Jest okazja spotkaæ siê z znajomymi, porozmawiaæ, zobaczyæ wiêkszo¶æ nowo¶ci w jednym miejscu, dla niektórych ...
OdpowiedzMoim zdaniem, cena za bilety jest za du¿a. 2 osoby to ju¿ 100 z³ + dojazd, w moim przypadku 2x100km to oko³o 70 z³ + no i co¶ trzeba zje¶æ - ceny fastfoodów na miejscu s± zdzierstwem. Czyli 2 ...
OdpowiedzDok³adnie... Trochê jakby kazali p³aciæ za wstêp do marketu. Pomijam, czy to du¿o czy ma³o, bo to rzecz wzglêdna.
OdpowiedzNawet w salonie wielu marek, nie ma mo¿liwo¶ci zestawienia ze sob± tych motocykli i marek, które chcieliby¶my zestawiæ. Ogl±danie filmów i zdjêæ ma siê tak jak samodzielne przej¶cie przez Rzym i ...
Odpowiedz