Piotr Betlej na Isle of Man - marzenie się spełniło
„To naprawdę wyjątkowe przeżycie, zobaczyć i mieć świadomość, że to dzięki nam polska flaga już zawsze będzie wisieć na Grandstand”
W dniach 26. maja do 7. czerwca, członkowie Motoświdnica Racing Team na czele z Piotrem Betlejem, brali udział w najstarszym i największym wydarzeniu motocyklowym świata – wyścigu ulicznym na wyspie Man. Ekipa miała do pokonania 1900 km drogą lądową oraz dwie przeprawy promowe. Podróż w jednym kierunku to 32 godziny. Dziś, gdy emocje już trochę opadły, przekonajmy się jak z perspektywy czasu sam Piotr Betlej i jego manager, Mariusz Kalista oceniają pierwszy start Polaka w historii Tourist Trophy .
Dzisiaj już możemy śmiało mówić, że Piotrek odniósł olbrzymi sukces. Zaproszenie ze strony organizatora, przejście etapu weryfikacji, samo zorganizowanie wyprawy oraz zakwalifikowanie się do wyścigu i ukończenie go to nie lada wyczyn. Piotr, czujesz presję tego osiągnięcia?
Piotr: Dzięki za taką pozytywną ocenę tego, co udało się nam wspólnie z teamem zrobić. Presja pojawiła się już podczas tygodnia treningów, ale największe ciśnienie towarzyszyło mi podczas pierwszego wyścigu klasy Superbike TT. Dzisiaj, jak sobie go przypominam, nadal czuję wielkie emocje. Emocje związane z tym wyjątkowym miejscem, z historią - bo to wyścig o ponad 100-letniej tradycji, a przede wszystkim z oczekiwaniami wobec pierwszego zawodnika z Polski. To naprawdę wyjątkowe przeżycie, zobaczyć i mieć świadomość, że to dzięki nam polska flaga już zawsze będzie wisieć na Grandstand. Mam nadzieję, że będę potrafił wykorzystać to doświadczenie w przyszłości.
Piotrek startował w dwóch wyścigach - Superbike TT oraz Superstock TT. Pierwotny plan zakładał jeden wyścig. Skąd taka zmiana? Przecież wyścig Superbike, pierwszy dla Piotrka, to 6 okrążeń czyli w sumie 360 km ze średnią prędkością ok. 180 km/h i maksymalną dochodzącą do 320 km/h.
Mariusz: Głośno nie chcieliśmy mówić o wszystkich naszych planach, bo przecieraliśmy pewien szlak, ale po cichu cały czas zakładaliśmy, że uda się pojechać dwa, a może nawet trzy wyścigi. Niestety pewne wydarzenia zmusiły nas do powrotu do Polski przed ostatnim wyścigiem Senior TT. O start w tej najbardziej prestiżowej klasie zabiegali organizatorzy, po tym, jak szybki okazał się Betlej na kwalifikacjach.
Oba przejechane wyścigi pokazały, że wszystko „zagrało“ idealnie: 36. miejsce na 69 zawodników w Superbike TT i najlepszy debiut. Piotrek jedyny z nowych zawodników dojechał wtedy do mety. Do tego dochodzi 29. miejsce w Superstock TT i przekroczona średnia prędkość 120 mil/h, co dało brązową statuetkę – wyróżnienie, którego nie ma wielu zawodników startujących tam od lat.
Dużym osiągnięciem Piotrka jest też 4. prędkość maksymalna wśród wszystkich zawodników. No i najważniejsza rzecz, o której wspomniał Piotrek - zostawiliśmy po sobie bardzo dobre wrażenie jako Polacy, między innymi dzięki grupie polskich kibiców, która bardzo licznie śledziła nasze poczynania.
Piotrze, jak wyglądał Wasz pobyt na wyspie? Czy poza treningami i pracą przy motocyklu znajdowaliście czas na zwiedzanie?
Piotr: Tak naprawdę wyspę zobaczyłem dopiero na filmie, który Mariusz poskładał, po powrocie do Polski. Miejsce jest naprawdę niesamowite i warte zobaczenia. Ja niestety uczyłem się trasy przed ekranem, rozmawiałem z zawodnikami, jeździłem po trasie kiedy tylko pogoda na to pozwoliła. Sporo czasu też zajęły formalności oraz wywiady, które razem z Mariuszem codziennie przeprowadzaliśmy z innymi zawodnikami.
Wasz kanał na Youtube w ciągu dwóch tygodni odwiedziło ponad 30 tysięcy widzów. Mariusz, musiałeś sporo czasu spędzić z kamerą i przed komputerem, bo macie aż trzydzieści filmów. Znajdowałeś czas na sprawy związane z teamem?
Mariusz: Pewnie! Ale fakt jest taki, że sporo czasu spędziłem ucząc się filmowania i składania, bo przygodę z kamerą zacząłem praktycznie w dniu wyjazdu. Oczywiście te filmiki są niedoskonałe pod każdym względem, ale mam nadzieję, że udało mi się chociaż jedno - pokazać atmosferę, jaka tam panuje i olbrzymie zainteresowanie ludzi z całego świata. Samych dziennikarzy akredytowanych przy tym wyścigu było ponad 300! Poza filmami, analizą postępów Piotrka, trochę czasu zajmowało pisanie codziennych relacji. Każdego wieczora robiliśmy też podsumowanie dnia i plan na dzień kolejny.
W sumie każdy z nas miał codziennie sporo zajęć. Robson codziennie spędzał po kilka godzin przy motocyklu, sprawdzając każdy najmniejszy element, który mógł Piotrka wykluczyć z rywalizacji. Czarek studiował dogłębnie regulaminy, konsultując każdy szczegół z innymi zawodnikami, Robsonem oraz Piotrkiem. Trzeba mieć świadomość, że w tej imprezie bardzo restrykcyjnie podchodzi się do kwestii związanych z przygotowaniem motocykla i zawodnika. Czasami musieliśmy się uzupełniać w codziennych wspólnych zadaniach, bo pracy naprawdę było sporo.
Piotr: W naszej ekipie na wyspie był jeszcze Tomek z Irlandii, który przed samym wyjazdem nabawił się poważnej kontuzji dłoni. Członkiem teamu stał się też Krzysiek, mieszkający na wyspie Polak, który był naszym przewodnikiem, zaopatrzeniowcem i niezastąpionym źródłem informacji. Każdy z nas naprawdę wykonał ogrom pracy.
Po takim wyścigu można się spodziewać kolejnych zaskakujących pomysłów z Waszej strony? Jak przedstawia się plan na aktualny sezon?
Piotr: Trudno mówić o zaskakiwaniu, na pewno chciałbym dalej ścigać się głównie na torach wyścigowych. Przygoda z wyścigami ulicznymi to spore wyzwanie, rywalizacja z samym sobą, z czasem, z własnymi słabościami. Na torze walczysz „łokieć w łokieć“, bezpośrednia konfrontacja daje dużą dawkę emocji i adrenaliny – to jest coś co mnie kręci. Mam nadzieję, że już niedługo pojawię się na wyścigu Mistrzostw Polski i Alpe Adria. Ten sezon to wstęp do tego, co może uda się za rok. Ale o tym na razie nie chce mówić.
Jak więc chłodnym okiem oceniacie to historyczne wydarzenie?
Mariusz: Marzenie które się spełniło. Nie tylko marzenie jednej osoby, ale naszej piątki, która tam pojechała i myślę, że wielu motocyklistów z Polski, którzy co roku się tam pojawiają i co roku liczą, że wystartuje rodak.
Zobaczcie też kilka kolejnych filmów z wyspy Man, które opisuje Mariusz Kalista:
Wyścig klasy Superbike TT, który odbył się 4. czerwca. To dla nas naprawdę historyczna chwila, bo od tego momentu można mówić ,że startował tam Polak. Malowanie motocykla specjalnie na tą okazje wykonał Pierre Bodin - barwy narodowe oraz bardzo charakterystyczne malowanie przyciągały uwagę mediów i kibiców, a zdjęcia można znaleźć nawet na japońskich stronach internetowych.
Ten klip powstał również podczas wyścigu klasy Superbike, ale główną rolę gra jednak ta niesamowita i piękna wyspa. W tym roku była 100 rocznica górskiego odcinka wyspy. Druga część filmu pokazuje Mountain Course - najbardziej widowiskowy „tor” motocyklowy świata. W trzeciej części, można zobaczyć jak z tym odcinkiem ponad 60-kilometrowej trasy radzą sobie zawodnicy. Mam nadzieję, że ta trochę romantyczna podróż spodoba się czytelnikom.
To z kolei nasze podsumowanie wyjazdu na wesoło. 16 dni, 3800 km, 4 przeprawy promowe, 64 godziny spędzone w drodze, 2 historyczne wyścigi, a wszystko potraktowane z przymrużeniem oka.
Komentarze 8
Pokaż wszystkie komentarzeChciałbym kiedyś wystartować w tym wyścigu...
OdpowiedzWróciliśmy z Man właśnie.Chłopaki zrobili dobrą robotę i do tej pory wszędzie gdzie spotka się polaków mieszkających na wyspie,opowiadają jacy są dumni. My też, polska flaga robi wrażenie.
OdpowiedzPełen Wypas!!!!!!!!!!! Gratuluje panowie pięknej przygody i niesamowitych przeżyć. Filmiki rewelacja!!!!!!! LIVE TO RIDE!!!!RIDE TO LIVE
Odpowiedzkiedyś z 123 mieliśmy plan żeby tam jechać ale chyba zabrakło nam jaj... Ty je masz i chyle czoło !!! gratulacje !
Odpowiedz123 to numer Teodora Myszkowskiego - nie wszyscy to wiedzą Robercie. Pozdrawiam
Odpowiedzwtajemniczeni wiedzą :) z 69 jest podobnie :)
OdpowiedzBetlej jestem z ciebie dumny!!
OdpowiedzCezary wymiata od 3:07 - 3:44 hehe wyluzowany typ.
Odpowiedz