Parada Frankensteinów. Motocykle po wątpliwych przeszczepach
Analiza wielkich katastrof w historii ludzkości prowadzi do wniosku, że do wielu z nich doszło z powodu robienia czegoś na siłę. W przypadkach pokazanych na filmie jest podobnie - wszczepianie do motocykla wielkogabarytowego silnika z auta nie jest najlepszym pomysłem.
Zbudowanie motocykla z silnikiem sportowego auta wydaje się ciekawym zadaniem inżynierskim. Jest to oczywiście możliwe, ale czy warto to robić? Mamy poniżej kilka przykładów nieproporcjonalnie wielkich jednostek, które nie dają tym pojazdom nic poza niepowtarzalnym dźwiękiem i przyjemnością siedzenia na tykającej bombie.
Cafe racer z silnikiem Alfy Romeo jest w tym zestawieniu całkiem przyjemnym rodzynkiem. Najbardziej rozczulił nas jednak wehikuł z silnikiem Lamborghini V12 i obudową przedniej lampy wykonaną we współpracy z wytwórnią parówek. Dosiada go prawdopodobnie sam autor dzieła, który wyraźnie nie bardzo umie sobie poradzić ze swoim dzieckiem. Czy historia o pozszywanym monstrum, które wyrywa się spod kontroli twórcy nie wydaje się wam znajoma?
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeDino miał ten sam silnik co Lancia Stratos - w zasadzie to Lancia miała silnik Ferrari (był nawet w Polonezie Jaroszewicza).
Odpowiedz