Odmień swoje hamulce w trzech prostych krokach
Zużywające się tarcze hamulcowe i spadek skuteczności działania układu hamulcowego to jedna z bardziej dokuczliwych przywar starszych motocykli. Po przebiegu 40-60 tysięcy km (zależnie od stylu jazdy) tarcze najczęściej są zużyte w stopniu kwalifikującym je do wymiany. Pamiętajmy, że rolą hamulców jest zamiana energii kinetycznej w energię cieplną. Cienkie, zużyte tarcze nie są w stanie przyjąć odpowiedniej ilości energii, co skutkuje przegrzewaniem hamulców wraz ze wszystkimi skutkami obocznymi z których najgorszym jest spadek skuteczności hamulców oraz krzywienie się tarcz.
Jak zatem można w ramach normalnego budżetu poprawić swoje hamulce? Skoro i tak zbliża się moment wymiany tarcz hamulcowych, można niewielkim dodatkowym kosztem sporo je poprawić. Ilustrujemy to poniższym przykładem. Choć opisana poniżej przeróbka najlepiej sprawdza się (i najczęściej jest praktykowana) w przypadku sportowych modeli Suzuki z lat 2003 w górę, można ją zastosować także w przypadku innych marek japońskich jeśli zajdzie taka potrzeba. Jak zatem zmienić koszmarne i gotujące się hamulce GSX-Ra 1000 z roku 2003 w hamulcowe brzytwy? Wyjaśniamy to krok po kroku.
Krok pierwszy
Zaczynamy od nabycia tarcz hamulcowych o większej średnicy. W większości modeli motocykli sportowych produkowanych 10 lat temu średnice te wynosiły od 300 do 320 mm. W przypadku przeróbki naszego motocykla mówimy o fabrycznej średnicy 300mm, którą chcemy zwiększyć do 320mm. Nic prostszego, ponieważ w tarcze o takiej średnicy i identycznym rozstawie śrub mocujących wyposażone były Gixxery 1000, Tle1000 z lat 2001-2002. Tarcze pasują idealnie, zatem wymiana ich to kwestia chwili pracy mechanika. Za każdym razem kiedy decydujecie się na większe tarcze, musicie sprawdzić, czy będą one pasowały do felg waszego motocykla.
My zastosowaliśmy nowe tarcze Goldfren o średnicy 320mm. Uznaliśmy, że zastosowanie nowych tarcz da najlepszy efekt. Koszt zestawu to około 1800 zł. Niestety markowe tarcze hamulcowe trudno dostać w lepszej cenie.
Krok drugi
Założenie większych tarcz hamulcowych oznacza konieczność zmiany pozycji zacisków. Muszą być one usytuowane dalej od osi koła. Tutaj sprawa jest również prosta. Japońscy producenci zawieszeń wyposażonych w radialnie mocowane zaciski stosują ten sam rozstaw śrub mocujących zacisk. Wynosi on 108mm (Włosi stosują rozstaw śrub 100mm). Oznacza to, że zaciski różnych producentów najczęściej pasują do widelców, w których oryginalnie nie były mocowane. Wszystko pasuje na zasadzie plug & play. W naszym przypadku zdecydowaliśmy się na zakup sprawdzonych i świetnie działających zacisków Sumitomo mocowanych oryginalnie w Yamahach R1 i R6. Na jednym z portali aukcyjnych udało się nam znaleźć komplet prawie nowych zacisków (z nowymi klockami!) w cenie poniżej 300 zł.
Montaż zacisków wymaga wykonania właściwych dystansów. Ich grubość powinna wahać się w granicach 4-5 mm, ale wartość ta powinna być dobierana za każdym razem indywidualnie. Dobry warsztat dotoczy Wam dystanse z uwzględnieniem wpustek ustalających. Zwróćcie też uwagę, czy śruby mocujące zacisk będą miały wystarczającą długość, aby pewnie mocować zacisk.
Wyrzucenie do kosza oryginalnych zacisków z GSX-R 1000 miało jeszcze jedną ogromną zaletę. Oryginalne zaciski roczników 2003 i 2004 wykorzystywały po 4 klocki hamulcowe na zacisk. Zestawy te są bardzo drogie i zakup zacisków w jakie obecnie wyposażony jest motocykl zwróci się po… pierwszej wymianie klocków. O lepszej skuteczności hamowania nie wspominając.
Tutaj warto wspomnieć, że zamiast zacisków Sumitomo mogliśmy wykorzystać także zaciski Tokico z nowszych serii GSX-Rów. Stanęło jednak na podzespołach od Yamahy, ponieważ te cieszą się najlepszą opinią wśród osób, które dokonywały konwersji hamulców o jakiej tutaj mówimy.
Krok trzeci
W takich motocyklach jak GSX-R 1000 2003 bardzo słabym punktem układu hamulcowego była oryginalna pompa. To klasyczna konstrukcja, którą w kolejnych modelach zastąpiły pompy promieniowe, o zdecydowanie poprawionej skuteczności. Tak czy inaczej wydolność oryginalnej pompy w czasie szybkiej jazdy (np. po torze) nie rzucała na kolana, a z czasem i z kolejnymi dziesiątkami nawiniętych przez maszynę kilometrów jej sprawność spada.
Tutaj macie do wyboru kilka wariantów, z których dwa wydają się najsensowniejsze. Pierwszy to zakup używanej pompy Brembo stosowanej oryginalnie w modelach R1 i R6. Można też znaleźć pompy Brembo stosowane przez włoskich producentów motocykli do obsługi zacisków Brembo. Takie pompy da się nabyć na rynku części używanych i jeśli tylko podzespół jest w dobrym stanie – będzie robił swoją robotę.
Jeśli jednak chcecie wycisnąć ze swoich nowych hamulców maksimum możliwości, warto skusić się na pompę akcesoryjną. Należy dobrać pompę do motocykli szosowych (średnica tłoczka 19mm) zdolną do pracy z zaciskami cztero-, lub sześciotłoczkowymi. Taką pompę firmy Braking, na jaką my się zdecydowaliśmy, można w Polsce nabyć w cenie około 1000zł.
Motocykl już wcześniej wyposażony był w przewody hamulcowe w stalowym oplocie. Teraz wystarczy złożenie wszystkiego w całość, zalanie płynem hamulcowym i odpowietrzenie układu. Cała operacja jest prosta i bezproblemowa.
Efekt końcowy
To oczywiście oczekiwane zdecydowane poprawienie skuteczności hamulców, która teraz może śmiało konkurować ze współczesnymi układami hamulcowymi. Lepsza jest nie tylko sprawność układu hamulcowego, ale także dozowalność i wyczucie progu zadziałania. Ważna uwaga – choć tego typu przeróbka wspaniale podnosi skuteczność hamulców, nie polecamy jej do jazdy sportowej, tudzież wyczynowej. Ogromne obciążenia hamulców generowane na torze wyścigowym prowadzić mogą do uszkodzenia, tudzież wypaczania tarcz. W tak trudnych warunkach ajlepiej sprawdzą się tarcze dedykowane do jazdy po torze, które nomen omen wcale nie są dużo droższe od tarcz na ulicę.
Ostatnia bardzo ważna kwestia. Cała przeróbka wygląda bardzo estetycznie i osoba bez wiedzy na temat tego, jakie komponenty stosowne były oryginalnie w prezentowanym motocyklu, nie ma szans na połapanie się, że to samodzielna ingerencja użytkownika, a nie rozwiązanie fabryczne.
Koszty
To oczywiście najmniej przyjemna część całej konwersji naszych hamulców. Na całość prac składały się:
- tarcze hamulcowe 320mm Goldfren – 1800 zł, XL Moto
- zaciski hamulcowe Yamaha R6 2008 – 290 zł, używane, portal aukcyjny
- pompa hamulcowa Braking – 999 zł, Legato Motocykle
- robocizna – 300 zł, Demczuk Motocykle
Te koszty, w zależności od podejścia mógłby być mniejsze, lub nieco większe. Jeśli w zakupionych zaciskach nie byłoby nowych klocków, do kosztów przeróbki musielibyśmy doliczyć około 250 zł za dwa komplety klocków. Gdybyśmy jednak zdecydowali się na inną, np. używaną pompę hamulcową, koszty całości można by obniżyć o 300-400 zł. Ponadto stopień trudności tej przeróbki jest tak niski, że większość uzdolnionych manualnie właścicieli motocykli może dokonać jej samodzielnie, oszczędzając na robociźnie.
Teraz pozostaje już tylko jeździć!
|
Komentarze 13
Pokaż wszystkie komentarzeMoje stare tarcze miały średnicę 220 a nowe 240 gdy próbowałem przepchnąć motocykl po ich wymiana tylne koło było zablokowane dlaczego?
OdpowiedzHaha haha. 1800 za tarcze? Ja zrobiłem to samo w swoim sv i kupiłem tarcze u Olka na za 500mniej.
OdpowiedzHaha haha. 1800 za tarcze? Ja zrobiłem to samo w swoim sv i kupiłem tarcze u Olka na za 500mniej.
OdpowiedzHaha haha. 1800 za tarcze? Ja zrobiłem to samo w swoim sv i kupiłem tarcze u Olka na za 500mniej.
OdpowiedzHaha haha. 1800 za tarcze? Ja zrobiłem to samo w swoim sv i kupiłem tarcze u Olka na za 500mniej.
OdpowiedzA jak się ma zaciski pływające ?
Odpowiedz