tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Na podbój Marakeszu - FETA Trip 2015
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 950
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Na podbój Marakeszu - FETA Trip 2015

Autor: Bart³omiej Rogowski 2016.03.07, 15:07 Drukuj

Od redakcji: W drugiej części mogliście przeczytać jak przebiegała podróż Pana Bartłomieja przez Hiszpanię. Teraz nadszedł czas, żeby ruszyć dalej w drogę, a konkretnie na południowy zachód – do Marakeszu. Prezentujemy więc ostatnią część relacji i zachęcamy Was do zapoznania się z materiałem.

Część III

NAS Analytics TAG

Nazajutrz z rana ruszam na podbój Marakeszu. Na dobry początek, tuż przed jednym z rond rogatek miasta, zostaje zatrzymany przez miejscowy oddział drogówki. Co się okazuje, zainteresowała ich moja kamerka przyczepiona do kasku i musieli zrewidować moje dokumenty oraz zamiary związane z przyjazdem do tego miasta. Jak się później przekonałem, takie check point’y rozstawione były przed każdą większą metropolią. Prawdopodobnie jest to jeden ze sposobów działań antyterrorystycznych. Na szczęście po sprawdzeniu wszystkich dokumentów ruszam dalej. Motocykl zostawiam na jednym ze strzeżonych parkingów w centrum miasta. Tutaj to na prawdę dobry biznes i jest tego całe mnóstwo, za stosunkowo niewielkie pieniądze. Zaraz po odstawieniu maszyny, spotkałem człowieka, który chciał zostać moim przewodnikiem. Co prawda nie skorzystałem z oferty ale, że troszkę pogadaliśmy i jakby zdobyłem przyjacielskie stosunki, podpowiedział mi czego mam się wystrzegać w mieście i na co uważać.

Po raz kolejny rady okazały się być na wagę złota, bezstresowo pozwalając wkroczyć mi w tego typu orient.  Plac El Fnaa jest centralnym punktem starego miasta. Można tu spotkać zarówno zaklinaczy węży, kobiety robiące ciekawe tatuaże z henny jak i właścicieli małp z pampersem na pupie wykorzystywanych do zdjęć. Stąd również można wyruszyć w niezapomnianą podróż wąskimi uliczkami miasta jedną z karoc stojących nieopodal. Jeżeli chodzi o samo stare miasto, jest to jeden wielki "pchli targ". Tylu różnych różności w życiu jeszcze nie widziałem. Możesz tutaj kupić dosłownie wszystko! Jeżeli coś nie mieści się na straganie, robione są fotki i odbywa się ich prezentacja wraz z nieustępliwym namawianiem. No właśnie, to namawianie ... Wszędzie dookoła słychać krzyczących ludzi, łapiących za ramiona czy przestępujących drogę. Tak abyś tylko wszedł i obejrzał ich produkty. Tu działa zasada - jak już wdasz się w rozmowę, zapytasz ile kosztuje albo co gorsza dotkniesz to musisz kupić. Odchodząc bez zakupu po kilkuminutowej rozmowie obrażasz sprzedawcę. Za "faux pas" również uważa się tu zakup pozbawiony targowania się. Ja na szczęście nie miałem podobnych problemów, a każdą zachętę i krzyczenie za mną traktowałem odpowiednio ambiwalentnie. Ludzie są tu niezwykle pomocni i uprzejmi. Turysta może poczuć się tutaj szanowany – w końcu przywozi ze sobą pieniądze. Zwiedzone przeze mnie muzea oraz zabytki dają do myślenia, a zdobienia i grawerowania (np. biżuterii) zmieniły moje poczucie estetyki. Tu na prawdę wniesiono duży wkład pracy w zdobnictwo. Wzory są tak niepowtarzalne, że w Europie trudno szukać podobnych.

Odnośnie zwiedzania to ogólny porządek, higiena, która nie istnieje albo "o zgrozo" ruch uliczny - pozostawiają wiele do życzenia. Na całe szczęście Portugalska tradycja przechodzenia w dowolnym miejscu i na czerwonym świetle działa tu perfekcyjnie. Ogólnie miasto godne polecenia. Miejscowi twierdzą, że zawiera wszystkie smaki Maroka. Moim zdaniem, jednak osoby o delikatnym usposobieniu do zwiedzania - nielubiące nieprzyjemnych zapachów, krzyku czy ciągłego namawiania, mogą czuć się tu nieco osaczone. Odnośnie płatności w Maroku, wbrew pozorom na dużych stacjach benzynowych, w zachodnich marketach i większych restauracjach nie ma problemu z płatnością kartą, ważne aby była to karta typu VISA.

Po niesamowitym dniu pełnym wrażeń powróciłem na camping aby odrobinę odpocząć i przenocować tam do rana, by z nowymi siłami wyruszyć w kierunku sławnych wąwozów Maroka. Pierwszy na liście był wąwóz Dades. Droga tam prowadząca jest niezwykła i już na samym wstępie zachęca do  bardziej szczegółowej eksploracji tych terenów. Kraina ta, to przepiękne góry Atlas. Są nadzwyczajne, zupełnie nie podobne do tych europejskich. Przypominają bardziej góry Pamir. Skały we wszystkich kolorach tęczy, małe wioseczki mijane po drodze, sympatyczne dzieci machające do mnie z przeciwka czy wreszcie stragany z minerałami nadają temu miejscu niezwykły klimat. Obszary te zamieszkują Berberowie. To rdzenna ludność znana dobrze z oszczędności i nieustępliwego targowania się podczas transakcji handlowych. Ludzie stale osiadający wysokie pasma górskie zajmują się sprzedażą ciekawych kamieni. Z zewnątrz wyglądają owalnie, jak zwykłe otoczaki górskich rzek w środku zaś, do połowy puste, mienią się kolorami bądź są po prostu białe. Dowiedziałem się później, że kolory nadawane są sztucznie, naturalnie występują w bieli.

Po przejechaniu pasma górskiego spotykam pierwsze większe miasto, jest to Warzazat. Unikatowość tego miejsca podparłem swoimi spostrzeżeniami. Przede wszystkim, ze względu na niespotykaną w Maroku czystość na ulicach, braku zaniedbanych domów i dzieci oraz na zdecydowanie wyższą klasę poruszających się tam aut. Warzazat, to Marokańskie Hollywood. Międzynarodowy ośrodek filmowy, bogaty w scenografię. Na wjeździe wita masą pomników z taśmami i klapsami filmowymi na czele. Osobiście widziałem kilka osad specjalnie zbudowanych, jako studia filmowe. Po krótkiej konwersacji z jednym z mieszkańców okazało się, że jest to doskonale znane miejsce na świecie. Każdego roku masa produkcji filmowych z całego globu nieprzerwanie tu nadciąga. Pozostaje sobie tylko dopowiedzieć dlaczego tak, a nie inaczej dbają o obejścia i ludzi tam mieszkających. Późnym popołudniem przyjeżdżam do wąwozu Dades, mojego marzenia od co najmniej 2 lat. Po drodze na szczyt, prowadzącej słynnymi serpentynami spotykam Neil-a. Motocyklista jest anglikiem, a od kilku lat mieszka i pracuje w Hiszpanii. Wspólna pasja oraz rzadki widok podobnych podróżników w tym okresie turystycznym sprzyja nawiązywaniu nowych przyjaźni. Nie inaczej było i tym razem. Zatrzymani na chwile, przegadaliśmy ze 3 kwadranse, wymieniając się spostrzeżeniami i doświadczeniami podróżniczymi. Na pożegnanie zachęcam nowego znajomego do śledzenia mojej wyprawy gdzie znajdzie do mnie kontakt. Nawet nie przypuszczałem, w jaki sposób nasze drogi się jeszcze skrzyżują i jak szybko dane będzie nam ponownie się spotkać. Na samym szczycie kilka pamiątkowych fotek, chwila zadumy z okazji szczęśliwego spełnienia kolejnego wielkiego marzenia, no i niestety powrót. Chcąc jechać dalej musiałbym przesiąść się na motocykl typu enduro, gdyż słaby stan dróg nie pozwala na poruszanie się szosowymi pojazdami. Zauważając zachodzące słońce, zaczynam planować miejsce wieczornego odpoczynku.

Wbrew obiegowym opiniom, w tym pięknym kraju, ostatnimi laty pojawił się nowy trend oferowania miejsc campingowych. W ten sposób każdy kto ma większe podwórko, bądź wolny plac ustawia odpowiednią tabliczkę informacyjną i zachęca do spędzenia tam nocy. Prosty sposób na biznes jak znalazł, prawda? Miedzy innymi z tych względów nie obawiałem się o swój los wieczorem, pozwalając sobie na dozę szaleństwa. Zastosowałem zasadę jak - daleko dotrę przed zmrokiem, tam będę szukał odpowiedniego miejsca. Wracając tą samą drogą zauważam ciekawe zjawisko dominujące w mniejszych miejscowościach. Mianowicie, mężczyźni odświętnie ubrani w białe suknie, zbierali się na skałach i wyczekiwali zachodzącego słońca. Mamy w końcu Ramadan i każdy jest głodny. Kobiet tam nie widziałem - prawdopodobnie przygotowywały wieczerzę. Tak czy inaczej serdecznie mnie pozdrawiali, oddając się jednocześnie przyjemności wspólnej gawędy z sąsiadami. Po kilkudziesięciu kilometrach wiodących głównie pustyniami trafiam do jednego z miast u podnóży wąwozu Todra. To upragnione miejsce turystyczne oddalone jest stąd o niespełna 15km, dlatego postanawiam pozostać tu na noc. Aby nie było nudno, los sprawia mi kolejne atrakcje. Tuż przed wjazdem do miasta, w oddali po prawej stronie drogi widzę ogromny lej do samego nieba, z piorunami i porywistym wiatrem w zestawie. Od razu pomyślałem, no to ładnie teraz jeszcze tornado mam za przeciwnika. Szybko wjeżdżając do metropolii zauważam dziwnie spokojnych ludzi. Pomyślałem, skoro miejscowi nie panikują, to ja też nie będę. Mimo wszystko podczas pytania o camping, powiadomiłem o nadciagającym kataklizmie. Reakcje były różne, albo śmiech, że to nie tornado i żebym był spokojny, albo pukanie się w głowę. Z wiadomych względów, wolałem tą pierwszą wersję odpowiedzi. Szczęśliwie po kwadransie wszystko ucichło. Natychmiast po ogarnięciu campingu, wyruszyłem do marketu. Oczywiście bez GPS to wszystko musiało odbywać się sposobem pierwotnych, czyli głośno i wyraźnie pytać ludzi spotykanych na drodze. Trafiłem na starszego pana, który delikatnie ujmując średnio ogarniał o co mi chodzi. Szczęśliwie podjechało dwóch chłopaków na skuterze, którzy wskazywali mi drogę, mówiąc oczywiście po arabsku. Po chwili gdy zauważyli w moich oczach niezrozumienie, machnęli ręką abym za nimi podążał i po chwili byliśmy pod samymi drzwiami. Gorzej, że te drzwi akurat się zamykały. Udało mi się jednak przekonać właściciela do tego aby wyjątkowo otworzył jeszcze sklep na 5min. Właścicielami byli faceci +/- w moim wieku, wielce zaciekawieni moim „spalinowym rumakiem” i kamerką na kasku. Powiedziałem, że chciałem kupić jakieś bagietki na kolacje, a ich już nie było na półce... Zaraz jeden szybko pobiegł obok do sklepu specjalnie po 2 sztuki, a kolejnych dwóch pakowało moje zakupy. Nie obyło się bez rozmowy, która trwała kilkukrotnie dłużej aniżeli samo nabijanie na kasę. Na odchodne obowiązkowe obmacania kasku i kamerki. Jeden z nich to nawet wziął moje zakupy i pomógł mi zanieść wszystko do motocykla. Po krótkiej wymianie uprzejmości nadszedł czas na pożegnanie,  wzajemnie się obściskując.

Tego wieczoru uśmiech z twarzy nie schodził mi nawet na chwilę. Po drobnej kolacji, postanowiłem przejść do restauracji, tworzącej jednolity kompleks z miejscem mojego kwaterunku. Kolejny raz zauważam ciekawe zjawisko. Wieczorem, po codziennej wieczerzy okresu Ramadanu, mężczyźni tłumnie zbierali się celem wspólnej gry w karty i zapalenia sziszy, wypijając przy tym kawę bądź herbatę. Nie pozostając dłużnym miejscowym zwyczajom, również i ja zamówiłem szklaneczkę zielonego napitku. Napój wlewany na uprzednio usłanym świeżymi liśćmi mięty denku szklanki, miał niepowtarzalny smak. Mimo, iż od wielu lat spożywam herbaty, to takiej wersji jeszcze nie piłem. Aby przedłużyć stan błogiego wypoczynku natychmiast po wypiciu jednej zamówiłem kolejną. W ten sposób kończę dzień układając się do łóżka tuż przed północą.

Kontynuacja ostatniej części znajduje się na fanpagu FB

Medina 3
Medina 4
Palac Badi laznie
Palac Badi podziemia jedyne chlodne miejsce
NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjêcia
Marokanskie widoczki
NAS Analytics TAG
Gory Atlas
Gory Atlas 4
Gory Atlas fotka z lokalesem
Gor Atlas
Ait Bin Haddou
Gory Atlas 3
Fez manufaktura galanterii skorzanej
Gory Atlas gorska osada
Gory Atlas 2
Marakesz
Marakesz Kotumbija
Marakesz popol dniowy odpoczynek
Marakesz proza zycia
Medina
Medina 2
Palac Badi
Wawoz Dades
Wspolna podroz z Neilem marok nskie widoczki
Kotumbia
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG
Zobacz równie¿

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    motul belka podroze 950
    NAS Analytics TAG
    na górê