Motocross Narodów 2013 - na 85 000 g³osów
Motocross Narodów to impreza na której każdy fan motocykli powinien chociaż raz w życiu być. Tym bardziej, gdy możemy pochwalić się polską reprezentacją.
Tegoroczne Motocross of Nations organizowane w niemieckim Teutschenthal było najlepszą imprezą offroadową w tym roku i w tym sezonie nic jej nie przebije. Przez trzy dni weekendu ponad 85 tysięcy fanów odwiedziło tor by z ogromny zaangażowaniem - mowa tu o strojach, piłach motorowych, flarach, śpiewaniu i hektolitrach spożytego piwa - wspierać swoje drużyny. W odróżnieniu od tego pseudo-męskiego sportu z piłką serwowanego nam przez media, tutaj nikt nie płakał podczas rywalizacji, nikt nikomu nie wbijał “kosy pod żebro”, policyjne wozy z armatkami wodnymi nie były obecne, a całość przebiegała w niesamowicie koleżeńskiej atmosferze.
Zacznijmy od palącej sprawy polskiego występu na tegorocznym Motocrossie Narodów. Po pierwsze, nieskromnie chciałbym zaznaczyć, że skład polskiego teamu wytypowaliśmy dwa lata temu przy okazji naszej relacji z Motocrossu Narodów we Francji. Po drugie, bez względu na to co wyczytacie w Internecie i jak wyglądają wyniki na papierze, dla zespołu Kędzierski, Wysocki, Lonka należy się ogromny szacunek! Wskoczenie nagle w kocioł tak mocnej rywalizacji musi być niezmiernie trudne i nawet jeśli i Lonka i Wysocki mają za sobą występy na wysokim, europejskim poziomie, to trzeba pamiętać, że Motocross Narodów rządzi się swoimi prawami. Intensywność ścigania podczas tej imprezy jest o niebo wyższa nawet w porównaniu do Grand Prix, a przecież nasi zawodnicy w Grand Prix nie jeżdżą.
Na potwierdzenie mojej teorii o intensywności niech posłuży fakt, że z Finału B nie przebiły się takie kraje jak Kanada czy Puerto Rico. Dla niezorientowanych, Puerto Rico co roku wystawia do MXoN czołowych amerykańskich zawodników, którzy nie dostali się do oficjalnej reprezentacji. W tym roku był to jeżdżący często w pierwszej dziesiątce klasy 250 Alex Martin i potrafiący zakończyć wyścig przy podium w dużej klasie Phil Nicoletii. Do wyścigów z finału B (wyścig ostatniej szansy) dostawał się tylko jeden zespół na podstawie kombinacji dwóch najlepszych wyników. Polacy zrobili co w ich mocy, ale niestety 13. i 19. miejsce w finale B nie wystarczyło by dostać się do głównych wyścigów.
Moim zdaniem powinniśmy dbać o to, żeby polscy zawodnicy częściej mieli okazję pojawiać się na tego typu imprezach. To pozwoli objeździć się z najlepszymi na świecie i będzie systematycznie podnosić poziom. Z mojej strony, bez względu na wynik, czapki z głów panowie.
Rozpisywanie się nad niuansami poszczególnych wyścigów, teamowymi decyzjami czy taktycznymi błędami poszczególnych zawodników przy rozkładaniu sił byłoby niezmiernie satysfakcjonujące, ale też niekoniecznie ciekawe. Dlatego zachęcam do zapoznania się z kilkuminutową relacją wideo przygotowaną przez organizatora:
Bez względu na to jak źle było patrzeć na przeraźliwie smutnych po przegranej Amerykanów (a to wyjątkowo skromni i mili goście), włosko-belgijscy kibice szybko odwracali od nich uwagę. Pod podium podczas wręczenia nagród dla zwycięzców odbyła się istna orgia krzyków, pił motorowych, flar i flag. I to w międzynarodowym miksie, od którego zresztą Amerykanie z pełnym szacunkiem zostali obdarzeni gromkimi brawami. Szaleńcza radość dopadła samych zawodników. W pewnym momencie Jeremy Van Horebeek przechwycił od jednego z kibiców miks piły motorowej z crossówką, wymachując nią po podium, Ken de Dycker rzucał szampanem, a dwa metry niżej w strefie dla prasy ganiał żywy (nie żartuję) kogut! Pełen ogień!
Teutschenthal odwiedziło 85 000 kibiców podczas tegorocznego Motocrossu Narodów. Ostatnio zdarza nam się (nie bezpodstawnie) narzekać na politykę uprawianą przez Youthstream, promotora serii Grand Prix i organizatora Mootocrossu Narodów. W przypadku tej ostatniej imprezy nie mogli spisać się źle. Zawodnicy dali popis na torze, kibice zniszczyli imprezę poza nim, a Youthstream dopiął całość. Nie można było się niczego doczepić.
Powtórzę to co już zaznaczyłem na wstępie: Motocross Narodów to impreza na której każdy fan motocykli powinien chociaż raz w życiu być. Tym bardziej, gdy możemy pochwalić się polską reprezentacją. Trzymam kciuki, żeby takowa pojawiła się także w przyszłym roku w łotewskim Kegums.
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze