Lewis Hamilton w MotoGP? To by³by dla niego interes zycia. Zobacz dlaczego
Padoki MotoGP na Sachsenringu oraz Formuły 1 na Silverstone aż huczą od plotek na temat zaangażowania największej gwiazdy F1 w zespół, w którym obecnie jeździ największa gwiazda motocyklowego cyklu Grand Prix. Dla Lewisa Hamiltona przejęcie zespołu Gresini Racing może być interesem życia. Dlaczego?
Plotki na temat możliwego zaangażowania się Hamiltona w zespół, dla którego ściga się w tym roku Marc Marquez, pojawiły się już tydzień temu w holenderskim Assen, dzięki doniesieniom brytyjskiego portalu The-Race.com.
Kilka dni później potwierdził je po części sam zainteresowany. Przed swoim domowym wyścigiem F1 na Silverstone siedmiokrotny mistrz świata przyznał, że zawsze był fanem wyścigów motocyklowych i owszem, chciałby mieć udziały w zespole królewskiej kategorii.
Team Gresini Racing ma całkiem bogatą historię jako ekipa wspierana zarówno przez Hondę, jak i później Aprilię. Obecnie to satelicki zespół Ducati, który ma swoje pięć minut, ponieważ w sezonie 2024 dołączył do niego Marc Marquez.
Hiszpan w przyszłym roku przechodzi do ekipy fabrycznej, ale w zespole, którym kieruje obecnie wdowa po Fausto Gresinim, zostanie jego młodszy brat, Alex. Nie ma się co oszukiwać. Wszystko wskazuje na to, że razem z odejściem Marca skończy się fala, na której płynie obecnie ekipa z Misano.
Ten sezon może być więc idealnym momentem na sprzedanie teamu, tym bardziej, że Nadia Padovani nigdy chyba nie paliła się do przejęcia roli swojego męża.
Hamilton wydaje się z kolei absolutnie idealnym inwestorem, ponieważ nie tylko chętnie angażował się w przeszłości w inne projekty motorsportowe, ale też jest wielkim fanem motocykli i MotoGP.
Kilka lat temu, za sprawą Monster Energy, jeździł nawet Yamahą M1 Valentino Rossiego po torze w Walencji, podczas gdy Włoch wskoczył za stery jego bolidu F1.
Klamra, która może spiąć to wszystko w jedną całość, nie znajduje się jednak ani we Włoszech, ani w Wielkiej Brytanii, a w… USA. Trwa bowiem proces przejęcia MotoGP przez amerykańską firmę Liberty Media, która kilka lat temu przejęła przecież Formułę 1.
Dla Amerykanów taki ruch Hamiltona byłby absolutnym strzałem w dziesiątkę z gigantycznym potencjałem na Netflixowy spin-off serii Drive to Survive, ale to nie koniec.
Hamilton mógłby nie tylko pójść w ślady innych mistrzów, którzy później świetnie odnaleźli się w roli szefów zespołów, jak Valentino Rossi, Giacomo Agostini, Jorge Martinez Aspar, Niki Lauda, Jackie Stewart, Alain Prost czy Michael Andretti.
Brytyjczyk mógłby na całej tej historii nie tylko zbić kapitał medialny, ale też zarobić worki pieniędzy. Lewis mógł na własną rękę przekonać się, jak Liberty Media zmieniło wartość Formuły 1.
Jeszcze kilka lat temu nikt nie chciał przejmować upadających teamów F1 za przysłowiowego dolara. Dzisiaj wszystkie są warte krocie, a nowi chętni - jak wspominany Andretti - odprawiani są z kwitkiem.
Jeśli ten model biznesowy Amerykanom uda się przenieść na padok MotoGP, za kilka lat wartość ekip królewskiej klasy poszybuje do góry. Hamilton, przejmując Gresiniego, mógłby w całym tym procesie mocno pomóc, a następnie zrobić interes życia i sprzedać zespół za nieporównywalnie większą kwotę.
Finalnie z pewnością główną motywacją Lewisa nie będzie chęć zrobienia wyścigowego "flipa", ale tak czy inaczej mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś fajnego…
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze