Jazda motocyklem bez prawa jazdy - fakty i mity
Co grozi za jazdę bez prawka? Więzienie, chłosta, a może śmierć? Jakie naprawdę są konsekwencje prowadzenia motocykla bez uprawnień i dlaczego tak wiele osób to robi?
„Jazda bez prawka”. To zdanie jest wpisywane w wyszukiwarkach częściej niż „Lady Gaga” i „Mam Talent”. Ludzie boją się tego sformułowania, a jednocześnie budzi ono u nich podniecenie. Fora, w tym także nasze, huczą od opinii na temat konsekwencji jazdy motocyklem bez kategorii „A”. Ujawniają się przy tym wielkie talenty powieściopisarskie. Jeden człowiek = jedna opinia na temat tego, co grozi za jazdę bez plastiku. Faktem jest, że pokusa jazdy nowiutkim motocyklem, który stoi w garażu jest ogromna i pokonać ją mogą jedynie mnisi. Pamiętacie, jak mama mówiła, że nie możecie teraz zjeść tego ciasta, bo jest na później, a wy dostawaliście szału?
Lizak, który nie poprawia humoru
Kontrola drogowa to coś, co stresuje każdą żyjącą osobę, która porusza się w ruchu drogowym. Kiedy w polu widzenia pojawia się policyjny lizak nakazujący aby zatrzymać się, człowiek myśli, że właśnie popełnił wszelkie możliwe wykroczenia. To normalne, policjant zatrzymujący do kontroli to stresująca sytuacja, bez względu na czystość sumienia. Jeśli chodzi o zatrzymanie i brak prawa jazdy, zawsze oznacza to koszta.
Oficjalne stanowisko w tym temacie zajął mł. inspektor z Komendy Stołecznej w Warszawie, Wojciech Pasieczny, od lat zajmujący się bezpieczeństwem ruchu drogowego: „Mandat za kierowanie pojazdu nieposiadając jakiegokolwiek uprawnienia wynosi 500 zł. Nie do 500 zł, ale w każdym przypadku 500 zł. Prawnym obowiązkiem policji jest egzekwowanie takiej kwoty. W momencie, kiedy kierujący motocyklem posiada inną kategorię prawa jazdy, a jest to najczęściej kategoria B, mandat wynosi 200 zł”.
Warto pamiętać, że mandat nie musi ostatecznie wynieść tylko 500/200 zł. Jeśli ktoś jechał 110 km/h na terenie zabudowanym, przewoził kogoś bez kasku i wymusił pierwszeństwo, szybko może pozbawić się wypłaty, jako że policjant zapozna go ze wszystkimi pozycjami w taryfikatorze, dotyczącymi wykroczeń popełnionych przez kierującego.
Holowanko
Odholowanie motocykla w momencie, kiedy osoba nie posiada na niego uprawnień i właśnie została za to ukarana, to temat, na dźwięk którego wielu ogarnia paniczny strach. Czy to przed opłatą za holowanie, czy to przed rodzicami, czy to po prostu przed samym faktem poruszania się motocykla w inny sposób, niż na własnych kołach. Policja nie odholowuje motocykla, ani nie wzywa nikogo, aby to uczynił. Zasady są jasne – zatrzymają cię jadącego motocyklem, na który nie masz prawa jazdy - nie możesz wsiąść na ten motocykl i odjechać do domu. A to oznacza, że czymkolwiek byś nie jechał, musisz to pchać. Kwestia nieco problematyczna dla kogoś, kto jeździ Goldwingiem albo BMW R1200GS. Oczywiście każdy wie, że w praktyce owo pchanie motocykla wygląda tak, że jak tylko radiowóz oddali się (a zrobi to raczej prędzej niż później), wsiada się na motocykl i jedzie. To wszystko jest naprawdę cudowne, ale obowiązuje prawo Murphy’ego i w przypadku zatrzymania nas przez ten sam patrol policji, gwarantuję, że mundurowi nie będą łaskawi.
Sytuacje ekstremalne
Co dzieje się w momencie, kiedy osoba niepełnoletnia, powiedzmy 15-16 latek wsiada na 600-tkę, jedzie szaleć po mieście, wzmaga policyjny pościg, nie zatrzymuje się na wezwanie, ale ostatecznie zostaje złapany? Cóż, mówiąc kolokwialnie ma przechlapane. W najlepszym, optymistycznym przypadku może zamiast bycia zakutym w kajdanki zostać grzecznie poproszony o zajęcie miejsca w radiowozie. Taki wiek „kierowcy” sprawia, że sprawa z klucza jest kierowana do sądu rodzinnego, który może (i zwykle wykorzystuje tą opcję) wydać zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Problemy mnożą się drastycznie, jeśli ktoś bez prawa jazdy spowoduje wypadek. Wtedy sprawa jest kierowana do sądu, ale rejonowego/okręgowego, a dokładniej na Wydział Karny. To miejsce, które w sądzie jest zwykle umieszczone na ostatnich piętrach, aby człowiek stracił chęć do życia już idąc tam po schodach. Wydział karny jest tuż za kaukaskim więzieniem w rankingu miejsc, w których człowiek nie chciał by się znaleźć. A ktoś, kto władował motocykl w przystanek albo grupę pieszych na pasach niemając prawka, z całą pewnością się tam znajdzie. Sąd taką osobę widzi jako człowieka z napisem „chcę być skazany” na czole.
Co więcej, kiedy sprawca wypadku nie posiada prawa jazdy, w praktyce przestaje działać jego OC. Oznacza to, że ponosi on pełną odpowiedzialność za zdarzenie także w wymiarze finansowym. Jeżeli ktoś przy tym poniesie śmierć, to rodzina odszkodowanego ma prawo dochodzić od winnego zadośćuczynienia, które ten po wyroku sądu zapłaci z własnej kieszeni, a nie są to małe kwoty. Dokładnie tak samo wygląda sytuacja, kiedy kierowca spowoduje wypadek, w wyniku którego ktoś został kaleką. Koszta renty inwalidzkiej wypłacanej poszkodowanemu ponosi sprawca.
Tortura urzędowa
Wielu ludzi tkwi w szczerym przekonaniu, że kwit potwierdzający termin egzaminu jest gwarantem uniknięcia mandatu lub „okolicznością łagodzącą”. Jeśli jedziesz motocyklem, zatrzymuje cię policja, pokazujesz, że masz za dwa tygodnie egzamin i że właśnie się uczysz, policja machnie ręką i każe ci odejść w pokoju? Niestety. Pokazanie drogówce potwierdzenia egzaminu jest równie skuteczne, jak pokazanie jej oczu kota ze Shreka. Prawo jednak przygotowało dla przyszłych motocyklistów brutalną niespodziankę. Otóż, jeśli dojdzie do kontroli drogowej i okaże się, że kontrolowany nie ma uprawnień, policja może skierować sprawę do sądu, który z kolei może odroczyć wydanie prawa jazdy. Znana sprawa, prawda? Wiele razy to zagadnienie pojawiało się w Internecie. Istnieje jednak strasznie wredne i bolesne „ale”. Osoba może iść na egzamin i nawet go zdać, jednak Wydział Komunikacji może dostać od sądu polecenie, aby tej osobie nie wydawać prawa jazdy np. przez następne dwa lata. Czy jesteście sobie wyobrazić coś bardziej okrutnego i jednocześnie genialnego? Zdajesz egzamin koncertowo, po czym w fali euforii przypominasz sobie, że upragniony papier dostaniesz dopiero za dwa lata, nie za dwa tygodnie.
Gdzie byli rodzice?
Przyznam się bez bicia, jeździłem bez prawka. Moi rodzice traktowali mnie wtedy mniej więcej tak, jakbym codziennie z uśmiechem na ustach topił jednego, małego, słodkiego kotka. Wcale im się nie dziwię, a teraz nawet rozumiem, dlaczego tak się działo. Głupota wieku młodzieńczego nie jest tutaj żadnym usprawiedliwieniem. Osobiście byłem świadkiem sytuacji, kiedy szesnastoletni chłopak kupił 500-tkę i powiedział mamie, że to skuter. Mama powiedziała tylko „aha, no to dobrze.”. Najgorzej jest jednak, kiedy rodzice są świadomi konieczności posiadania prawa jazdy na duży motocykl, ale decydują się to ignorować. Również z autopsji znam przypadek systematycznego przytakiwania na podróże motocyklowe syna, który uprawnień nie posiada na żaden pojazd. Gdyby tylko jego rodzice wiedzieli, ile czasu spędzą ganiając po sądach i urzędach i z jakimi ludźmi przyjdzie im mieć do czynienia jeśli dziecko narobi jakiś głupot…
„Bo to się nie opłaca”
Częsty wniosek znacznej części ludzi już posiadających motocykl lub mających go dopiero kupić brzmi tak, że nie opłaca się robić prawka, bo policja zatrzyma mnie max 1-2 razy w roku. Zgarnięcie nawet dwóch mandatów wysokości 500 zł to i tak nadal znacznie mniej, niż koszt kursu (1000 – 1500 zł) plus egzaminu (minimum 162 zł). W taki sposób myśli spora część jeżdżących motocyklem, a informację tą potwierdza mł. inspektor Wojciech Pasieczny: „W ubiegłym roku ponad 20% kierowców motocykli zatrzymanych do kontroli drogowej nie posiadało prawa jazdy. Większa część z zatrzymanych nie posiadała jakichkolwiek uprawnień na pojazdy mechaniczne”.
Wcześniej wspominaliśmy o konsekwencjach karnych w przypadku spowodowania wypadku jadąc motocyklem bez uprawnień. Oprócz ewentualnego zadośćuczynienia czy konieczności opłacania renty inwalidzkiej istnieje jeszcze inna kwestia. Co, jeśli ktoś wjedzie motocyklem w Ferrari Kuby Wojewódzkiego? Brak prawka = niedziałające OC = pokrycie kosztów z własnej kieszeni. Nawet jeśli ubezpieczyciel wypłaci odszkodowanie osobie pokrzywdzonej, to od sprawcy kierującego pojazdem bez uprawnień odzyska każdą wydaną złotówkę. A to już zupełnie się nie opłaca…
Nic nie dzieje się bez powodu
Podejmowanie złych decyzji to jedna rzecz, ale nie tylko to jest powodem rezygnacji z robienia prawa jazdy na motocykl. Ludzie zdają sobie sprawę, jak kiepsko skonstruowany jest system nauczania, jeżeli chodzi o jazdę motocyklem. Często instruktor w ogóle nie jeździ motocyklem, a jeśli już jeździ, to cały kurs opiera się na robieniu ósemki, hamowaniu tylnym hamulcem i wypisaniu papierów. Nie jest także żadnym odkryciem, że państwowy egzamin w żadnym stopniu nie jest nakierowany na weryfikację umiejętności, ale na oskubanie z pieniędzy. Wszystko to składa się na bezsensowną, czasochłonną i kosztowną dla wielu procedurę zdobywania prawa jazdy, po której chyba nikt rozsądny nie czuje się lepszym kierowcą.
Powiedzmy sobie szczerze, 500 zł czy 200 zł mandatu za brak prawka to śmieszne kwoty i ogrom społeczeństwa uznaje to za wystarczający powód, aby nie zajmować się zdobywaniem dokumentu. Jeśli konsekwencją jazdy bez odpowiednich uprawnień byłaby sprawa w sądzie grodzkim i grzywny zaczynające się od 5000 zł w górę, przekonanie to uległoby zmianie.
Jaki procent rodzin, przyjaciół i znajomych osób, które jeżdżą bez prawa jazdy reaguje na tą sytuację w jakikolwiek sposób? Obstawiam, że podobnie jak z innymi patologiami polskich dróg, typu jazda na podwójnym gazie, odsetek ludzi mających w sobie dość odwagi cywilnej, aby odpowiednio zareagować na widok naruszania prawa jest niewielki. Skoro 1/5 zatrzymanych do kontroli w ubiegłym roku motocyklistów nie posiadała prawka, to wychodzi na to, że nikt nie wywiera na nich tzw. „pozytywnej presji”. Dziesiątki razy widziałem, kiedy ktoś wysyłał syna motocyklem na zakupy, czy załatwić jakąś sprawę, absolutnie ignorując fakt, że, no cóż, namawia go do łamania prawa. Bez znaczenia, czy świadomie, czy nie.
Na koniec dochodzi niedawno naniesiony na kursy na prawo jazdy 23% podatek VAT. W praktyce oznacza to, że jeżeli ktoś przed sylwestrem zastanawiał się, czy wykupić kurs kosztujący 1000 zł, to za kilka dni, w tym samym ośrodku, za ten sam kurs musiał zapłacić 1230 zł. W Internecie krążył kiedyś rysunek przedstawiający dwóch polityków. Jeden pytał drugiego: „Co będzie, jak oni faktycznie wszyscy rzucą palenie?”. Na to drugi: „Nałożymy podatek na słonecznik”. Wszystkie te czynniki powodują, że istnieje niewielka szansa, że wspomniane wcześniej 20% jeżdżących motocyklami bez prawa jazdy zmaleje. Wprowadzanie co raz to nowszych i bardziej skomplikowanych kategorii praw jazdy także nie pomaga, chyba że chodzi o pomoc w łataniu dziur budżetowych opłatami za egzaminy państwowe. Brutalna prawda jest taka, że aparat biurokratyczno-urzędniczy ma zupełnie w nosie problem jazdy bez prawka, a odpowiednie służby, jak choćby policja i sądy nie mają właściwych narzędzi do walki z tym procederem. To oznacza, że Państwo Polskie z założonymi rękami przygląda się, jak na szwank narażane jest bezpieczeństwo jego obywateli…
Wolę bez
Jakich by jednak nie przytoczyć argumentów, powiedzmy sobie jasno: nic nie tłumaczy kierowania motocykla bez prawa jazdy. Pomimo realiów życia w naszym państwie będącym dziwną wersją Robin Hooda, jest to czynność skrajnie niemądra. Mandat jest najprzyjemniejszą rzeczą, jaka może się przytrafić w przypadku, kiedy zostaniemy zatrzymani przez policje. Konsekwencje mogą się jednak pogłębić bardzo drastycznie dla człowieka i jego portfela.
Do tego dochodzi jeszcze jedna, bardzo istotna sprawa. Jak jeździ się nie posiadając prawa jazdy? Czy jest to przyjemne i niestresujące? Dla żądnych adrenaliny degeneratów mających wszystko gdzieś, być może tak. Każdy normalny człowiek, który prowadzi motocykl bez prawa jazdy ma tą informację zakodowaną gdzieś w głowie. Jest świadom, że za rogiem może stać policja. Czy dłuższe wypady, np. za granicę przeżywane są wtedy z przyjemnością? Podsumowując, trzeba mieć świadomość, że w pewnych sprawach „przepraszam” i „nie wiedziałem” nie wystarczy, a jazda bez prawka skutkuje tylko i wyłącznie problemami.
Komentarze 148
Pokaż wszystkie komentarzeJeżeli chcecie zrobić porządny kurs na prawo jazdy kat. A to zapraszam do Opola do OCSK STRAŻAK www.ocsk.pl Bez żadnych ogródek porządnie przygotujemy do egzaminu jak i do codziennej jazdy ;)
OdpowiedzKurna czytam i nie wierzę ile tu jest cwaniaków hipokrytów, którzy sami zdawali kat. A w wieku 18 lat a teraz się prują do faceta, że ma 22 lata i jeździ bez prawka na moto. Spokojnie skończy 24 ...
OdpowiedzChcesz się bezpłatnie nauczyć języka angielskiego? Zgłoś się na kurs języka angielskiego w Warszawie finansowany z Unii Europejskiej: https://www.szkolimyzadarmo.pl/projekt/102
OdpowiedzWitam. Co się stanie jeśli nie mam uprawnień do poruszania się po drodze publicznej motocyklem o pojemności 125ccm i jadę poboczem jezdni (po trawie lub utwardzonego pobocza) Czy to jest zgodne z...
OdpowiedzJaki mandat przysługuje gdy będę się poruszał motorem który ma prawie 100km a mam A2 ?
OdpowiedzWitam, co grozi za poruszanie się ścigacze o pojemności 50 cm3 bez prawa jazdy? PS: Pytam z ciekawości :)
Odpowiedz50cm3 to nie motocykl a na pewno nie scigacz :D
Odpowiedz