Jaki motocykl mia³ Batman, RoboCop, Dredd i Kevin Flynn? Bardziej zwyczajne, ni¿ my¶lisz
Który model motocykla jest bazą dla czarnego jak smoła jednośladu RoboCopa? Na czym jeździł Sędzia Dredd? Czy BatPod to pierwszy "motocykl" Batmana?
Futurystycznych, fantastycznych konstrukcji, które moglibyśmy nazwać motocyklami, znanych z dużego ekranu, jest całkiem sporo. Oto kilka najważniejszych. Zapewne każdy je pamięta lub choćby kojarzy, ale nie wszystkie fakty są powszechnienie znane.
Batman
BatPod pojawił się w "The Dark Knight" z 2008 roku i ponownie w "The Dark Knight Rises" z 2012 roku. Jak wszystkie zabawki Batmana, jednoślad został wyposażony w konkretne środki perswazji, do których należą dwa działa, podwójne karabiny maszynowe i specjalne haki.
BatPod to teoretycznie motocykl, ale ekstremalne opony szerokości 508 mm sprawiają, że jednoślad wygląda bardziej śmiesznie niż groźne. Każdy motocyklista może sobie bez trudu wyobrazić próby zakrętu na tych bąblach, które udają koła. Niektórzy się o tym przekonali. Jeżdżącą replikę wykonał swego czasu Dave Welch z Chopper City USA.
Ale nie będę się pastwić nad tym dziwadłem, bo BatPod to właściwie kapsuła ratunkowa innego pojazdu Batmana, czyli Trumblera, i stąd też jego mocno nietypowy wygląd. Wcześniej "Mroczny Rycerz" używał bardziej tradycyjnych jednostek.
Historyczny Batcycle to zmodyfikowany street bike wyposażony w chłodzony cieczą silnik V4 o pojemności 786 cm3. Z customowych części warto wymienić choćby kuloodporne owiewki. Wersja komiksowa doczekała się zresztą swojego odpowiednika. Mowa o Batcycle z lat 60. ubiegłego wieku, kiedy to człowiek nietoperz występował w serialu TV pod zaskakującym i oryginalnym tytułem: "Batman".
Na potrzeby serialu, który na małym ekranie utrzymał się zaledwie przez trzy sezony, obudowano seryjny model Yamahy YDS 3. Wózek obok był konieczny. Batman przewoził w nim swojego kumpla Robina. Nie była to taka prosta sprawa, bo YDS 3 napędzany był skromnym, dwucylindrowym silnikiem o pojemności 250 cm3. Panowie pędzili więc jak diabły z zawrotną prędkością 90 kilometrów na godzinę, aby ratować umęczonych mieszkańców Gotham City. Można? Można.
Jeśli ktoś bardzo chciałby zobaczyć ten zabytek, może kiedyś zajrzeć do Reagan Library w Simi Valley w Kaliforni.
Robo Cop
W nowszej odsłonie, którą od oryginału z 1987 roku dzieli 27 lat, "RoboCop" pojawił się początku lutego 2014. Remake filmu z drugiej połowy lat 80. był ponownie historią Alexa Murphyego, dobrego gliny, który znalazł się w złym miejscu o niewłaściwym czasie. Na szczęście od niechybnej śmierci ratuje go korporacja OmniCorp i daje nowe życie w ciele cyborga. Ale co to za życie?
Dokumentnie zapuszkowany policjant dostał również dopasowany stylistycznie motocykl. Fani jednośladów długo zastanawiali się, co kryje się pod smoliście czarnymi osłonami maszyny. Okazało się, że to Kawasaki Z 1000, rocznik 2012, czyli w chwili produkcji filmu, najnowszy wypust japońskiego producenta. Oczywiście maszyna została przerobiona na potrzeby filmu.
Głośny śmiech motocyklistów wzbudziły m.in. podnóżki umiejscowione w okolicach osi tylnego koła. Niektórzy sugerowali, że pozycja Robo Copa wymusza na nim siedzenie na własnych jajach, ale osobiście uważam ten zarzut za niesłuszny. Przecież biedny Murphy nie ma jaj.
Co do samej maszyny, Kawasaki rzeczywiście nieźle nadaje się na policyjny ścigacz. W prawdziwym świecie ten model ma pojemność 1043 cm3 i 136 KM. Silnik to rzędowy, czterosuwowy, chłodzony cieczą piec, który może poszczycić się momentem 110 Nm. Aby maszyna miała bardziej futurystyczny charakter, z zarejestrowanych scen filmowych cyfrowo usunięto smugi spalin, zaś oryginalny ryk Kawasaki zastąpiono miksem imitującym napęd elektryczny, jednak znacznie głośniejszym niż w standardowych modelach zasilanych prądem.
Warto dodać, że we motocykle występowały również we wcześniejszych wersjach filmu. Najgłośniejszy i najbardziej widowiskowy był pokaz rozstrzeliwania Yamahy XJ 600 z pierwszej części dawnej trylogii filmowej. W pamiętnej scenie pojawia się niemal wszystko, czego można oczekiwać po tego typu widowisku: przestępca, stróż prawa, strzelanina, wybuchająca stacja benzynowa, pościg i zasłużona kara. Majstersztyk.
Sędzia Dredd
Podobny ze względu na oryginalne nakrycie głowy, ale całkowicie z krwi i kości jest inny zmotoryzowany bohater filmowy. "Sędzia Dredd" to właściwie dwa filmy. Pierwotny obraz trafił na duży ekran w 1995 roku, zaś nowsza wersja zawitała do kin w 2012 roku.
Druga odsłona, zatytułowana po prostu "Dredd", nie była może arcydziełem kinematografii, ale Karl Urban doskonale zastąpił Sylwestra Stallone i miał do dyspozycji bardzo ciekawy pojazd. Według niektórych komentatorów ta konstrukcja przypominała ogrodowy grill przypadkowo umieszczony na dwóch kołach, ale osobiście uważam, że ta krytyka jest nieuzasadniona. Masywny łeb motocykla to przecież wspaniała dychotomia z Dreddem. Wykluczają się i uzupełniają jednocześnie. Zastanawiacie się, co kryją się za osłonami pojazdu?
Historia tej jednostki sięga 2005 roku, w którym nieodżałowana marka Victory ujawniła rendery Victory Vision 800. Zaprezentowany podczas wystawy International Motorcycle Show w Long Beach pojazd wzbudził pewne zainteresowanie, ale ostatecznie zbyt małe, aby firma Victory zdecydowała się rozwijać dalej projekt. A szkoda. Model Victory Vision 800 miał być wyposażony w widlasty silnik o pojemności 800 cm3. Przeniesienie napędu zapewniała przekładnia bezstopniowa CVT połączona z wałem napędowym włączonym w jednostronny wahacz. Ostatecznie ten nietypowy projekt przepadł i na lata o nim zapomniano.
Ale nie do końca. Niespodziewanie pojawił się w dramatycznej scenie pościgu w filmie "Dredd". Warto dodać, że zbudowano cztery motocykle typu Lawmaster, z których dwa na pewno trafiły na aukcje i zostały sprzedane. Nie wiadomo, co się stało z pozostałymi. Bazą dla tych maszyn był model Suzuki GSXR 750 z 2008 roku.
Kevin Flynn
Filmów zatytułowanych "Tron" powstało dotąd dwa, chociaż w planach jest trzeci o roboczym tytule "Tron: Ascension". Prawdopodobnie pamiętacie lub widzieliście wersję z 1982 roku z Jeffem Bridgesem i Bruce Boxleitnerem w rolach głównych, a już na pewno zetknęliście się z drugą odsłoną z 2010 roku — zresztą ponownie z Bridgesem w jednej z głównych ról (a właściwie to nawet dwóch). Niemal wszystkie recenzje akcentowały wyjątkowość scen z futurystycznymi motocyklami i rzeczywiście było na co popatrzeć. Reżyser filmu Joseph Kosiński, użył scenariusza do pokazania niesamowitych możliwości animacji komputerowej. Co ciekawe, film na tym nie stracił i nawet dziś, ponad dekadę później, warstwa wizualna "Tron: Legacy" prezentuje się bardzo dobrze.
Tron: Legacy" okazał się sukcesem kasowym. Podobną popularność zyskały maszyny typu Light Cycyle, czyli cyfrowe jednoślady, którymi pędzili po informatycznych autostradach bohaterowie filmu. Chyba najlepsze jest to, że ten cudaczny przecież projekt został zmaterializowany w naszym, najzupełniej fizycznym świecie.
Jedną z najbardziej znanych replik wykonał team z Parker Brothers Choppers. Pojazd podobno uzyskał homologację drogową, co oznacza, że zerojedynkowy bolid może swobodnie poruszać się po publicznych drogach. Maszynę wykonano ze stali i włókna szklanego, zaś napęd stanowi jednostka V2 od Suzuki o pojemności 996 cm3, a konkretnie silnik Suzuki TLR1000. Rakieta waży 215 kilogramów i ma 2,5 metra długości.
Wygoda jazdy filmowego motocykla jest raczej problematyczna, bowiem zawieszenie zainstalowano wyłącznie z przodu. Tył Light Cycle jest całkowicie sztywny, a biorąc pod uwagę pozycję ridera, musi to być bardzo bolesne. Ekipa z Parker Brothers Choppers wykonała dziesięć egzemplarzy tego cudacznego pojazdu. Wszystkie zostały sprzedane. Nie była to tania zabawa. W zależności od wersji dwukołowe bolidy kosztowały od 55 do 70 tys. dolarów.
I jeszcze jedno. Futurystyczny i opływowy kształt nie oznacza możliwości osiągnięcia drugiej prędkości kosmicznej. Maksimum wyniosło zaledwie 100 km/h, zaś zasięg około 130 kilometrów. I to wszystko za minimum 55 tys. dolarów. Jeśli ktoś lubi 24-calowe koła i dużo waty szklanej, a przede wszystkim jest fanem filmu "Tron", na pewno nie będzie narzekał na własności trakcyjne albo cenę Light Cycyle.
Czy to już wszystkie futurystyczne jednostki, które warto przypomnieć? Oczywiście, że nie. Właściwie dopiero zaczęliśmy wyliczankę od nieco już zakurzonych pojazdów. W ciągu ostatniej dekady powstało ich znacznie więcej. Opowiem Wam o nich już wkrótce.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze