Internetowa karuzela śmiechu - podsumowanie primaaprilisowych żartów 2020
Czasem pachniało ściemą na kilometr, czasem trzeba się było zastanowić. Były żarty naprawdę śmieszne, bywały również tak złe, że również śmieszne. Zobaczmy, co poszczególne redakcje motocyklowe, producenci, firmy i sami motocykliści przygotowali na tegoroczne prima aprilis.
Nieskromnie zaczniemy od siebie. Na Ścigaczu mogliście wczoraj znaleźć dwa podejrzane artykuły, które mimo w miarę składnej narracji od początku były jednym wielkim żartem. Mowa oczywiście o motocyklach opracowywanych wspólnie przez Hondę, Suzuki, Yamahę i Kawasaki. Pojawiła się również informacja o limitowanej wersji najnowszej Hondy Fireblade. Owszem, taka będzie i będzie ściśle limitowana, pod warunkiem, że ktoś z was kupi standardową i sam sobie pomaluje :)
A co u innych redakcji? "MotoRmania" sypnęła fejkami jak z rękawa. Podniosła ciśnienie fanom wyścigów wysyłając na emeryturę Rossiego i naszego Pawła Szkopka, spełniła marzenie Wójcik Racing Team o startach w Moto2, w tej samej klasie lokując także znudzonego Formułą 1 Lewisa Hamiltona. Na deser ukoiła serca oczekujących na reaktywację marki WSK, pisząc o tajemniczym inwestorze na białym koniu.
"Świat Motocykli" również zagrał na czułej strunie, informując o powrocie silników dwusuwowych do wyścigów MotoGP. Pojawiły się tam ponadto przydatne w dobie pandemii informacje o możliwości wyrobienia prawa jazdy online.
Koledzy z "Motogenu" poinformowali z kolei, że w związku ze światowym kryzysem zdrowotnym już wszystkie rundy MotoGP będą rozgrywane wirtualnie na konsolach PSX4.
Kawasaki Polska przekazało informację, w którą bardzo, ale to bardzo chcielibyśmy uwierzyć - powrót "Zielonych" do MotoGP z maszyną na bazie H2R. Drugim newsem z kapelusza był projekt czterokołowca stworzony z myślą o wyprawach na Księżyc.
Suzuki Motor Warszawa również nie próżnowało w dziedzinie słodkich fejków. Kto nie chciałby mieć nowego Sztormiaka z oświetleniem od Malucha?
Naszym zdecydowanym faworytem wśród wczorajszych żartów jest jednak projekt przebudowy trasy na przełęczy Stelvio. Dodatkowy fragment drogi nad długim budynkiem podniósłby ją na wysokość 2772 m n.p.m., dzięki czemu Stelvio odebrałaby francuskiej Col de l'Iseran (2770 m) tytuł najwyżej położonej przełęczy w Alpach. Jednocześnie liczba "agrafek" od strony Południowego Tyrolu wzrosłaby do 50. Nie mówimy "nie" :)
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze