« Poprzednia strona strony: 1 2 3 4 Następna strona »

Na dobry początek siadam za sterami mniejszej maszyny ze stajni endurowych Husabergów. Zalegając na twardej kanapie szwedzkiej maszyny, nie czuję tych rewolucyjnych zmian zapowiadanych tak szumnie przez producenta. Przyznam, iż początkowo dość mocno udzielił mi się duch i filozofia „Niebieskich", czy jednak na pewno można mówić tu o rewolucji? Nadal pod prawą dłonią mam przepustnicę i dźwigienkę operującą dwutłoczkowym hamulcem Brembo, zaś pod lewą dźwignię hydraulicznego sprzęgła. Co ciekawe, dźwigienka hamulca jest skonstruowana w stylu tych tuningowych - po upadku odchyla się w daną stronę i wraca do pierwotnego położenia.

„Zapuszczam" silnik, który zaraz pod odpaleniu mruczy cicho i niepozornie. Z głośnym chrupnięciem wskakuje pierwszy bieg. Sprzęgło jest bardzo lekkie w operowaniu. Powoli ruszam na bardzo szeroką, szutrową ścieżkę - podobną do tych znanych chociażby z greckiej rundy rajdów WRC. Gdzieniegdzie można dostrzec większe kamienie, zaś nad całością powierzchni unosi się blada łuna wytworzona przez gęsty kurz. Spokojnie odkręcam manetkę gazu i z lekko dakarową pozycją ruszam wzdłuż szybkiej trasy. Motocykl przyspiesza równomiernie i przewidywalnie, prowadząc się bardzo stabilnie na prostej. Dopadam bez hamowania do szerokiego lewego łuku i z trzycyfrową prędkością wycinam zakręt - bez zająknięcia, bez walki z motocyklem. Kilka biegów dalej zwalniam i wjeżdżam na trasę tegorocznej Sześciodniówki...

Perfekcja prowadzenia w każdym calu

To niesamowite! Husaberg pokonuje każdą przeszkodę perfekcyjnie, płynnie i, może to lekko przesadne stwierdzenie, z przyjemnością. To już nie jest kwestia genialnej reakcji na gaz, spowodowanej zaawansowanym systemem wtryskowym. To także nie kwestia przyzwoitych zawieszeń o bardzo dobrym zestrojeniu. To kwestia tych 70˚! Dzięki umieszczeniu wału blisko środka ciężkości, motocykl prowadzi się niczym czterosuwowa 250. Ciężko porównać to do czegokolwiek, gdyż to jakość sama dla siebie. Pędzę lekko zachłyśnięty właściwościami jezdnymi, wąską, kamienistą ścieżką między drzewami. Na stojąco wybieram nawroty, bez zbędnego zastanawiania, czy nawet redukcji biegu. Hamowanie, długi zjazd w dół i już jestem na wodnej sekcji. Przemykanie między strumieniami, po mokrych kamieniach wielkości futbolówki, z każdą inną 450. przyprawiło by mnie o dreszcz. Tutaj po prostu przejeżdżam przez sekcję i o niej zapominam...

Kończę 10. kilometrową pętlę i wracam na miejsce zbiorcze. Podchodzi do mnie jeden z głównych konstruktorów Husaberga i widząc moją minę, z triumfem na twarzy pyta: „Jak było?". Odpowiedź może być tylko jedna: „Ja chcę jeszcze raz!".

Na spokojnie

Husaberg FE 450 to rewelacyjny motocykl. Właściwości jezdne są nie do przecenienia i, co najważniejsze, są wyraźnym powiewem świeżości w jednej z najbardziej popularnych klas wyczynowych motocykli offroadowych. Już BMW pokazało, że „można inaczej", ze swoim G 450 X, jednakże nie była to tak gruntowna zmiana. Szwedzki produkt zachowuje wszystkie dobre cechy marki macierzystej, wsparte niesamowitym pomysłem oraz odrębnością.

Jeżeli 450. jest tak dobra, to czy warto zerkać na 570.? O tak...

Husaberg FE 450 - specyfikacja techcznica

« Poprzednia strona strony: 1 2 3 4 Następna strona »