Grand Prix Indii pod znakiem zapytania. Tor nie spełnia wymagań bezpieczeństwa FIM
Grand Prix Indii zaplanowane na 22 do 24 września może stanąć pod znakiem zapytania. Powodem są przepychanki o to, kto powinien wyłożyć pieniądze i wykonać prace związane z dostosowaniem toru do wymagań bezpieczeństwa stawianych przez FIM.
Jak informuje portal GP One, prace mają kosztować pomiędzy 3,5 a 4,5 mln euro i pojawił się problem w postaci tego, kto powinien je wykonać. Do rundy pozostało nieco ponad pół roku, a tor wymaga dodatkowych prac. W ich skład wchodzi m.in. częściowa wymiana nawierzchni. Obiekt został wybudowany przez firmę Jaypee, która zbankrutowała i obiekt przejęło Yamuna Expressway Industrial Development Authority. Jaypee jest jednak nadal odpowiedzialne za utrzymanie toru.
Prace związane z wymianą nawierzchni mają obejmować także częściowe przeprojektowanie niektórych zakrętów, bo są one zbyt krótkie dla motocykli. Lokalny organizator rundy MotoGP w Indiach przyznaje, że obiekt stworzono z myślą o samochodach. Cytowany przez GP One przedstawiciel promotora - Pushkar Nath Srivastava przyznał, że nawet Carmelo Ezpeleta miał wątpliwości co do organizacji GP Indii w sezonie 2023. Ostatnią dużą imprezą zorganizowaną na tym obiekcie była runda wyścigów Formuły 1 w 2013 roku.
Tor Buddh International Circuit ma nitkę o długości 4,96 km i szerokości 12 m. W jej skład wchodzi 16 zakrętów - 8 lewych i 8 prawych. Najdłuższa prosta ma długość 1006 m. Obiekt oddano do użytku w 2011 r., a jego projektantem jest słynny Hermann Tilke. Początkowo nitka miała długość 5,125 km.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeBuddh to spoko nitka, ale jednak zakręty 1, 3 i 4 powinny być nieco łagodniejsze dla motocykli. W ogóle nie rozumiem sensu robienia wewnętrznej części zakrętu na taką szpiczastą jak to jest na ...
Odpowiedz