Gońcie go, błagam. Szokujący wypadek na S7 ma finał w sądzie
Agresja na drodze miała miejsce zawsze. Jednak dzięki systemom monitoringu policja ma możliwości karania sprawców nawet najbardziej anonimowych działań. Narzekamy na wszechobecną inwigilację i śledzenie naszych poczynań na drodze. Często kończy się to niespodziewanym mandatem, który przychodzi za zarejestrowane przez kamerę wykroczenie, o którym już dawno zapomnieliśmy. Jednak bardziej powszechny nadzór zniechęca też do ryzykowania i działa otrzeźwiająco na osoby, który w normalnych warunkach nie potrafia zapanować nad swoimi emocjami.
Sprawą wypadku na drodze ekspresowej S7 bulwersowała się cała Polska. Kierowcy Volkswagena nie spodobał się styl jazdy kierowcy małego Seata. Prawdopodobnie chodziło o to, że zdaniem kierowcy Volkswagena kierowca Seata jechał zbyt wolno, czym spowalniał jazdę spieszącego się raptusa. Poziom irytacji spieszącego się musiał osiągnąć poziom niespotykany, gdyż towarzyszące temu emocje całkowicie odcięły dopływ racjonalnego myślenia do mózgu agresora. Kierowca Volkswagena uznał, iż należy odpłacić ślamazarnemu kierowcy Seata tym samym i też go spowolnić. Po wyprzedzeniu auta, która podróżowała rodzina, zjechał na ten sam pas i nacisnął hamulec, by dać nauczkę temu, któremu się nie spieszy.
Oczywiście wykonywanie raptownych manewrów na drodze jest zakazane, bo może spowodować nieprzewidzianą reakcję innych kierowców. Tak dokładnie było tym razem, blokowane auto wpadło w poślizg, co skończyło się efektowną sceną najpierw obijania auta o bariery, a potem rodziny z małym dzieckiem na ręku, wychodzącej z wraku. Towarzyszące temu, przerażone i rozpaczliwe okrzyki kierowcy Seata dopełniły szokującej mieszanki, wywołującej skrajną wściekłość u wszystkich widzów, oglądających nagranie z jadącego cały czas z tyłu auta. Bezmyślność kierowcy Volkswagena, który mógł doprowadzić do śmierci rodziny z małym dzieckiem z powodu zupełnie błahej różnicy w ocenie właściwej prędkości na drodze, irytowała i prowokowała pragnienie wymierzenia sprawiedliwości.
Sprawa ma swój ciąg dalszy w sądzie. Dzięki zgromadzonym na miejscu dowodom policja postawiła zarzuty Jarosławowi W. Oskarżony nie przyznaje się do winy i twierdzi, że feralnego dnia nie kierował widocznym na nagraniach Volkswagenem. Niemniej to on jest oskarżany o niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami i o spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Sprawę komplikuje fakt, że Volkswagen, które zachowanie na drodze doprowadziło to groźnego wypadku, jest własnością firmy leasingowej. Żeby ukarać kierowcę, trzeba będzie udowodnić, że to właśnie on w chwili zdarzenia siedział za kierownicą Volkswagena. Niemniej już sam fakt postawienia go przed sądem i nagłośnienia całej sprawy powoduje, że inni niecierpliwi agresorzy, mając tę sprawę w pamięci, będą hamowali swoją agresję w obawie, że też zostaną nagrani, a następnie ścigani za popełnione czyny.
Motocykliści do sprawy agresywnego zachowania kierowcy Volkswagena na drodze S7 pod Olsztynkiem mają szczególnie drażliwy stosunek. Psychopatyczni agresorzy, którzy pod wpływem emocji zapominają o tym, że tylko podróżują po drodze, poddając się pierwotnym instynktom rywalizacji o przewodnictwo w stadzie, stanową szczególne zagrożenie dla kierowców jednośladów. Mali kierowcy w za dużych autach wpadają w poczucie bycie "panami dżungli", mającymi ewolucyjne prawo do sprawowania władzy nad życiem i śmiercią kierowców pojazdów o mniejszej masie. Zdarzały się w przeszłości patologiczne sytuacje, w których motocykliści tracili życie:
Dlatego każdy, kto jeździ na dwóch kołach, widząc kierowcę w pojeździe o dużej masie, próbującego wykorzystać przewagę swoich warunków fizycznych do agresywnego, siłowego ukarania innych za odmienny styl jazdy, wzbudza szczególną irytację i wściekłość. Pociągnie takich agresorów do odpowiedzialności przed sądem, jest działaniem na korzyść mniejszych i słabiej chronionych użytkowników dróg. Dlatego też takie sprawy, jak spowodowanie wypadku przez kierowcę Volkswagena na trasie S7 w warmińsko-mazurskim są szczególnie ważne dla kierowców pojazdów, narażonych na niebezpieczeństwo ze strony nieodpowiedzialnych kierowców samochodów. Widmo kary za z pozoru anonimowe, chamskie i pozbawione wyobraźni manewry skutecznie zniechęca przyszłych agresorów i podnosi bezpieczeństwo wszystkich kierowców, a zwłaszcza tych o mniejszej masie i pozbawionych stref kontrolowanego zgniotu.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze