Ekstremalny Borsk - 7-9 lipiec 2005
FilmyW związku z ograniczeniem prędkości pobierania filmów w razie problemów zalecamy uzycie programów typu Getright, Flashget Zdjęcia c.d.Seba Krystian atakuje Winiu z Andrzejem Zobaczcie jaką mam wielką zębatkę! Jaskółką jestem... |
Lipcowe spotkanie miłośników jazdy ekstremalnej w Borsku można uznać za niewątpliwie najbardziej udane z dotychczasowych edycji tej nieformalnej imprezy. Nad jezioro Wdzydze przyjechali motocykliści z całego kraju. Okazja do wspólnych treningów przyciągnęła ekipy z Ostrowca Świętokrzyskiego, Pisza, Lublina, Białegostoku, Trójmiasta, Tczewa, Ozorkowa, Puław, Bydgoszczy i Torunia. Jak zawsze, żeby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień, konfliktów i przypadkowych tłumów, wszyscy uczestnicy i zainteresowani zostali powiadomieni o terminie spotkania telefonicznie bądź drogą mailową. Po raz kolejny teren lotniska wojskowego stał się miejscem wymiany doświadczeń i wspólnych treningów. Jazda na płycie lotniska wyłączonego z ruchu to chyba najlepsza opcja szlifowania swoich umiejętności, bez obawy o innych uczestników ruchu, pieszych, czy ograniczenia kodeksu drogowego. Poziom jazdy był bardzo wysoki. Numery wykonywane przez naszych kolegów nie odstawały od poziomu jazdy kolegów zza oceanu. Przez 3 dni wspólnej jazdy można było nauczyć się tyle, co przez pół roku zwyczajnych treningów. AC Śledź z Ozorkowa opanował circles (kółka na jednym kole). Tomek jak na razie robi to jako jedyny w Polsce i dużo wody upłynie, zanim ktokolwiek jeszcze w Polsce będzie mógł wykonać ten trudny trick w naszym kraju na motocyklu sportowym. Śledź pokazał nam również, jak nalezy zwalniać i zatrzymywać się, jadąc motocyklem z przednim kołem w pionie. Tomek, jako narzędzia zbrodni używał dwóch motocykli – Suzuki GSX-R 750 SRAD oraz starego Suzuki GSX-R 750 z silnikiem od Bandita 1200. SRAD służył wyłącznie do jazdy na jednym kole, natomiast GSX-R Bandit z przedłużonym wahaczem używany był przez Śledzia do niszczenia tylnej opony... Oczywiście motocykle obowiązkowo wyposażone zostały przez Śledzia w klatkę, zapobiegającą uszkodzeniom motocykla przy glebach oraz w tylny stelaż, notorycznie przycierany przy jeździe na wolnej gumie w totalnym pionie. Na zaproszenie chłopaków z Trójmiasta, Tczewa i Bydgoszczy do Borska zawitał zwycięzca Streetfighter Festival 2004 – Hubert vel Raptowny Waldek. Wraz z Raptownym przyjechali chłopcy z Kamikaze Squad Lublin: Piotrek na 900RR, Dżejkob na Suzuki GSX-R 1000 oraz Coyot dosiadający kosmicznego aparatu fotograficznego (ze względu na swój zawód fotografa). To własnie jemu zawdzięczamy fantastyczne zdjęcia. Prócz KSL Lublin reprezentował również Simpson na Hondzie Hornet 600, która w jego rękach przeobraziła się w maszynę do bardzo wolnej jazdy na kole w punkcie balansu. Andrzej udowodnił, że prócz przeznaczenia turystycznego, Hornet wyśmienicie nadaje się do jazdy ekstremalnej, nie wymagając przy tym praktycznie żadnych przeróbek. Hubert ujeżdżał dwa motocykle – Hondę CBR 929 oraz Yamahę R1 – obydwa przygotowane wyłącznie do stuntu. Fantazyjnie pomalowane motocykle, klatki, stelaże i olbrzymie zębatki jednoznacznie wyjaśniały przeznaczenie motocykli. Całości obrazu dopełniał widok Raptownego jeżdżącego w kasku z czerwonym irokezem oraz koszulka „Black Sheep Squadron”. Nie tylko wygląd się tutaj liczył, Hubert po raz kolejny przekraczał prawa fizyki, prezentując swoje umiejętności. Popisowe numery - wolna guma na stelażu, wysprzęglanie motocykla oraz przegazówki podczas jazdy na tylnym kole, baaardzo długie stoppie i zawracanie na przednim wręcz rzucały widzów na kolana. Jeżeli ktoś powie, że Polacy odstają poziomem od stunterów z USA , niech się ugryzie w język i zobaczy jak jeżdżą nasi chłopcy właśnie z Raptownym Waldkiem i AC Śledziem na czele. Jak już wcześniej wspominałem, na lotnisku pojawili się również chłopcy z Puław, w tym Seba – znany ze zwycięstwa konkursu jazdy ekstremalnej SFF Bielawa 2002. Sebastian jeździł w punkcie balansu, przycierał stelażem z dużych prędkości, prezentował manuale, jeździł na kole trzymając motocykl tylko jedną ręką (za owiewkę!!!) oraz robił bardzo długie stoppie. Seba przez jakiś czas jeździł w USA z freestylową ekipą Mirror Image, w związku z czym wszystkie tricki wykonywał na pełnym luzie, nie dbając o nakrycie głowy. Uważam, że komu jak komu, ale Sebastianowi wolno jeździć bez kasku – po prostu chłopak wie co robi. Seba używał Hondy CBR 929 obowiązkowo z klatką i stelażem. Bardzo miłym zaskoczeniem było pojawienie się ekipy z Ostrowa Świętokrzyskiego (www.ostrajazda.com). Chłopaki przejechali blisko 600km, żeby polatać wraz z najlepszymi, chociaż sami nie odstają od polskiej czołówki. Prym w jeździe wiódł Winiu na Suzuki GSX-R 1000K3. Bardzo wysokie i wyluzowane gumy na siedząco, stojąco, z nogami na siedzeniu, na kierownicy oraz fajne stoppie – Winiu wie jak jeździć ekstremalnie! Oprócz niego, wysoki poziom jazdy z ekipy Ostra Jazda prezentował Tomek na GSX-R 750. Niemały dystans pokonali również dobrzy znajomi z Białegostoku i Pisza. Białystok reprezentował Spidi (www.badboyz.go.pl) i Meksyk, natomiast Pisz – Ostry i Piotras z Machriders (www.machriders.pisz.pl). Badboys’i jeździli na Kawasaki ZX-9R oraz CBR 600F4. Gestapowskie hełmy, ciemne okulary i żółwie na plecach to, oprócz tricków na wysokim poziomie, wizytówka ekipy z Białegostoku. Numerem popisowym Spidiego jest jazda na jednym kole siedząc na zbiorniku z nogami w pełnym szpagacie. Z kolei Machridersi (niestety bez Mirka, KiKaCa i Darka) dali pokaz jazdy na granicy równowagi i możliwości swoich motocykli (Yamaha FZR 600R i CBR 600F2). Oglądanie jazdy Ostrego na kole z nogami na owiewce przypomina oglądanie filmu „Szczęki”. Widzom jeżą się włosy na głowie, ponieważ Krystian jeździ tak wysoko, że wydaje się nic nie widzieć siedząc w ten sposób. Na opuszczone lotnisko wojskowe zawitały obowiązkowo ekipy z Bydgoszczy, Trójmiasta i Tczewa – stali bywalcy spotkań w Borsku. Cygan z bydgoskich Motodawców – również zwycięzca SFF Bielawa (2003) na Bandicie 1200 dawał popisy efektownego palenia gumy, a także raz po raz przycierał tylnym stelażem podczas jazdy na tylnym kole. Ponieważ pomysły Cygana są bardzo żywiołowe i ekstrawaganckie, warto wpomnieć o tym, że Maciej zaprosił do zabawy kierowcę przejeżdżającego całkiem przypadkiem dźwigu z HDS. Z kolei pan kierowca był na tyle miły, że chętnie podniósł do góry motocykl Cygana dość wysoko, żeby chłopcy mogli spokojnie spalić pod nim gumę. Drugim „interesującym” pomysłem Maćka było bezlitosne potraktowanie przez niego tylnej opony w jego Bandicie. Zapomniawszy, że opony mają pewna granicę trwałości, Cygan dotąd ją palił, dopóki całkowicie przeobraziła się w czarny proszek i Maciek zatrzymał się na gołej feldze. W związku z zaginięciem tylnej opony, Cygan podejrzewany był o konszachty z Davidem Copperfieldem. Tczew w głównym składzie: Linda, Mgr inż. Ogon i Olo (GSX-R 1000, CBR 900, ZX-9R) bardzo ładnie i miło pokazał jak należy eksploatować motocykle sportowe. Ogon nie wiedział, że CBR 900RR to raczej szybki motocykl i jeździł nim wręcz odwrotnie, niż zaleca producent. Honda cały czas miała przednie koło wysoko w górze, przy czym tylny hamulec był wciśnięty, a motocykl poruszał się w żółwim tempie. Być może w związku z tym, że Ogon niedawno obronił mgr inż., chłopak postanowił się uspokoić i zacząć kolejny etap swojego życia – zwany „Wolna Guma”. Kolejni stali bywalcy spotkań w Borsku – Motobike3miasto – jeździli tak, jakby lotnisko było ich własnością. Wiecznie uśmiechnięty Mikołaj na KTM EXC 520 dokazywał na swoim motocyklu wyłącznie na przednim kole. W tym przypadku austriacki producent mógłby mieć pewne zastrzeżenia co do sposobu użytkowania KTM'a. Celowo nie wymieniam wszystkich uczestników spotkania 8-10 lipca w Borsku. Napisanie o wszystkich jeżdżących ludziach zajęłoby zbyt wiele czasu i na pewno nie każdemu chciałoby się o wszystkim czytać. Warto wspomnieć jednak o tym, że jazda ekstremalna na motocyklach sportowych to nie tylko sielanka i czasami zdarzają się tragedie. Nie zamierzam nikogo moralizować ani ostrzegać, lecz warto uważać jak i gdzie się jeździ. Opuszczone lotnisko wojskowe to idealne pole manewrowe do treningu. Nie ma tam żadnych utrudnień w postaci jeżdżących aut, pieszych ani przydrożnych drzew. Stunt pociąga za sobą liczne gleby, wywrotki i paciaki, z których nie zawsze można wyjść bez strat na zdrowiu i sprzęcie. Tym bardziej w miejscu, gdzie najlepsi z kraju ostro trenują i uczą się czegoś nowego, zdarzyły się wypadki. To nie zabawa dla mięczaków, ani dla ludzi, którzy myślą, że wszystko przychodzi łatwo i przyjemnie. W piątek przewrócił się Spidi z Bydgoszczy – podczas niefortunnego zejścia z gumy siedząc na kierownicy. Spidi szorował tyłkiem po ziemi przy prędkości około 120 km/h. Na szczęście obeszło się bez złamań, ale Maciek bardzo silnie się potłukł i pościerał, a jego Kawasaki dostało ostro w kość. Także i ja nie mogłem być gorszy i podczas próby jazdy na tylnym stelażu zapomniałem odpowiednio przydusić motocykl tylnym hamulcem. CBR wyjechała mi spod tyłka, szorując stelażem o asfalt, a moje plecy bliżej zapoznały się a nawierzchnią. W domu tłumaczyłem swoje starte kolano i plecy „uczuleniem na asfalt”. Sobota była bardziej pechowa. W trakcie wykonywania trudnej gumy z pasażerem, na plecy przewrócił się motocykl Winia. Niestety Andrzej – pasażer GSX-Ra 1000 doznał dotkliwych obrażeń (złamane obydwie nogi), a motocykl uległ znacznemu uszkodzeniu. Nieszczęścia niestety chodzą parami – dotkliwego złamania stopy doznał Cycek z Bydgoszczy. Po kolejnej próbie jazdy na stelażu Suzuki Bandit pożyczony od Cygana przewrócił się, masakrując mu nogę. Bolesne złamanie w 12 miejscach i długotrwała rehabilitacja to bilans tej gleby. Podsumowując - lipcowa edycja spotkania w Borsku była z pewnością najbardziej udana z dotychczasowych imprez na terenie zamkniętego lotniska. Pomimo przykrych wydarzeń, wróciliśmy do domu pełni nowych doświadczeń i umiejętności. Całej imprezie towarzyszyła atmosfera wzajemnej życzliwości i pomocy. Nie było mowy o chorej chęci współzawodnictwa i rywalizacji. Borsk można uznać za mekkę polskiego stuntu, a nieoficjalne spotkania freestylowców to chyba najlepsza forma aktywnego wypoczynku dla miłośników motocykli. Oczywiście oprócz wspólnej jazdy na lotnisku, mieliśmy szansę na bliższe poznanie ludzi „tworzących” scenę polskiego stuntu przy okazji wieczornych spotkań i grillowania. Ale to już zupełnie inna historia.... |
Zdjęcia: |
Komentarze 2
Poka¿ wszystkie komentarzekiedy nastêpny zjazd?
OdpowiedzMÓJ KOMENTARZ: I TAK WAS KOCHAM CO ROKU WIDZE I PODZIWIAM W BYDGOSZCZY NA OTWARCIU SEZONU.BUZIAKI .SISISYSUNIA GG8391848.POZDRAWIAM
Odpowiedz