Dawid Rzymek - rzeczywisto¶æ zawodnika wy¶cigów motocyklowych w Polsce
Co roku na naszych drogach przybywa motocykli, a tym samym motocyklistów. Często okazuje się, że nie każdy ma dar do jazdy jednośladem i kończy swoją przygodę po jednym, góra dwóch sezonach. Zupełnie inaczej było z bohaterem tej historii. On od zawsze wiedział, że dwa kółka to jego przeznaczenie. I choć nie było łatwo, to upór i ciężka praca sprawiły, że dziś jest w tym, a nie innym miejscu.
Dawid Rzymek, to właśnie o nim będzie ta historia. Niby normalny chłopak. Grzeczny, ułożony, kłania się starszym i przeprowadza staruszki przez ulicę. Wiedział, jak się zachowywać już od najmłodszych lat, bo tak mu to jakoś pasowało, a i nauki rodziców nie poszły w las. Pewnie wszystko toczyłoby się utartym trybem, gdyby nie… brat. Starszy brat, który ma niebagatelne znaczenie w tej historii. Za sprawą zainteresowań jego i jego kumpli Dawid zorientował się, na czym polega wyższość Simsona nad Jawą, albo i na odwrót, dlaczego motorynka jest bardziej zwinna od ogara i czy starym skuterem bez owiewek da się "rządzić" na dzielnicy. Życie pokazało, że się da, ale nie jest bynajmniej łatwo. Chyba że ma się to coś. Coś co ma bohater tej opowieści.
Kiedy zdobył upragnioną kartę motorowerową, mógł legalnie jeździć po ulicach, szlifując refleks przy unikaniu kontaktu z innymi uczestnikami ruchu drogowego. Następnym krokiem było prawo jazdy. Zdał ten egzamin bez problemu, a przy okazji zrozumiał, że plac manewrowy, który każdy normalny człowiek traktuje jak dopust boży i zapomina o nim zaraz po egzaminie, może być źródłem prawie nieskończonej radości. Kiedy zaczął trenować na placu, potrafił jeździć na nim po kilka godzin dziennie. To najwyraźniej miało znaczenie, bo dzisiaj podczas treningów pit-bike na hali udowadnia każdemu, że te godziny spędzone na placu miały sens. Długie i krótkie slide’y oraz ciasne wchodzenie pod łokieć innym zawodnikom są jego firmowymi zagraniami i niektórych doprowadzają do rozpaczy. Innych nie, bo po co się denerwować zjawiskami, na które się nie ma żadnego wpływu?
Jak zostać zawodnikiem wyścigów motocyklowych w Polsce?
Posłuchaj wskazówek Dawida Rzymka
Po zdobyciu prawa jazdy Dawid rozejrzał się za sprzętem, który umożliwiłby mu dalszy rozwój i który byłby zdecydowanym krokiem do przodu. Chciał wskoczyć na pojemność 400 cm3, no ale kilka lat temu w naszych lokalnych, polskich warunkach dużo łatwiej niż sensowną 400 można było zdobyć sześćsetkę. Padło na CBR. Można zaryzykować stwierdzenie, że bardziej klasycznie się nie dało. Sprzęt już był, marzenie też!!! Bardzo proste: jeździć na torze, zmierzyć się z innymi w porównywalnych warunkach i zobaczyć, w którym się jest miejscu. Nie udało się, bo w trakcie matur Dawid przemieszczając się, oczywiście na swojej CBR, został zmieciony z drogi przez innego, większego uczestnika ruchu. Wtedy bardzo dobitnie uświadomił sobie, co oznacza zasada ograniczonego zaufania oraz dlaczego nie wystarczy pilnować, czy wszystko wykonuje się zgodnie z przepisami i zasadami. Trzeba jeszcze pilnować, czy inni to robią. Nawiasem mówiąc ta wiedza jest bezcenna również na torze wyścigowym. Zasady są inne, ale zaufanie to rzecz względna. A wtedy był helikopter, szpital i ciężka kontuzja. Oczywiście po przebudzeniu klasyczne pytanie musiało paść: co z motocyklem? Skutki zdarzenia były jednak dalekosiężne, bo po zapakowaniu w swoim ciele całkiem pokaźnej porcji tytanu Dawid musiał na dłuższy czas zrezygnować z jazdy na motocyklu. Przynajmniej do wyciągnięcia tego tytanu, a to musiało potrwać. Nie mógł jednak wytrzymać bez adrenaliny, więc zamienił motocykl na karting. Polubił to dość szybko i w 2015 roku zajął 6 miejsce w Halowych Mistrzostwach Tarnowa, rok później był szósty w klasyfikacji generalnej Halowych Mistrzostw Małopolski - wygrał tam jedną rundę i dodatkowo zaliczył podium. Po sezonie otrzymał propozycję kontynuowania startów już na torach otwartych, ale… zrezygnował. Powód był bardzo nieskomplikowany - pozbył się tytanu i tym samym, poza ulgą, na bramkach lotniskowych mógł wrócić do swoich marzeń tj. motocykla i toru. Kupił CBR600RR i na pierwszy większy (ale jednak mały) tor pojechał do Radomia. Łokieć wszedł naturalnie już na pierwszym treningu, co dla chłopaków jeżdżących częściej niż okazjonalnie dużo znaczy. Generalnie Dawid chciał jeździć jak najwięcej, ale obowiązki zawodowe zajmowały mu większość czasu, więc na prawdziwym pełnowymiarowym torze znalazł się dopiero w 2018 roku. Był to Pannoniaring - tor techniczny i wymagający od pilota dużych umiejętności. Wcześniej poznał Grzegorza /Kosa/ Kłosowskiego z "Halit Racing Team" - ten miał już doświadczenie z dużych torów, kilka zaliczył, tak samo, jak dwa sezony w Pucharze Polski. Pomoc kogoś, kto już poznał tajniki tego sportu, jest dla nowego zawodnika nieoceniona i pozwala skrócić czas zdobywania wiedzy, niezbędnej do przetrwania w nowym środowisku. Dawid czerpał z tego doświadczenia bez wahania, po Pannonii był Slovakiaring - tor bardzo szybki, szeroki, wymagający sporej wyobraźni przy wybieraniu nitki przejazdu. Dawid test zaliczył śpiewająco, bo zaraz potem zapadła decyzja: Hondę trzeba sprzedać. No i od razu kupić. Też RR tylko młodszą i silniejszą.
Po treningach w 2019 i zasadniczo nie do końca straconym przez COVID, bo spędzonym głownie na treningach PITBIKE, roku 2020 przyszedł sezon 2021. Po spontanicznym wypadzie w połowie sezonu ekipy HRT na tor Poznań, Dawid postanowił wystartować podczas rundy WMMP w wyścigu Pucharu Polski. Chciał zdobyć licencję i zobaczyć, jak to wygląda od strony organizacyjnej. No ale jak już zobaczył, to w pierwszym wyścigu zdobył 25 punktów za pierwsze miejsce. Spodobało mu się, ale następnego dnia przyszedł zimny prysznic na rozpaloną głowę. A nawet dwa prysznice. W drugim wyścigu defekt nowego wyścigowego sprzęgła zmusił go do zjazdu z toru, a za pierwsze miejsce z wyścigu nr 1 nie zaliczono Dawidowi żadnych punktów z uwagi, że to był wyścig… jak test na licencję. Tak więc pierwsza oficjalna runda wyścigowa dla Dawida okazała się grubym rozczarowaniem, ale był też plus, a nawet dwa: zdobył licencję i zobaczył, że dysponuje umiejętnościami, pozwalającymi mu walczyć o wszystko, co najważniejsze na tym poziomie rozgrywek. Zacisnął zęby i poczekał na następną rundę. Wygrał oba wyścigi i w ten sposób zdobył trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Wyścigowego Motocyklowego Pucharu Polski w klasie Sport 600. Stojąc na podium podczas Gali Sportu Motocyklowego zastanawiał się co przyniesie sezon 2022?
Dawid startuje, bo chce realizować swoje marzenia, tę przygodę finansuje ze środków własnych, wie, że ma umiejętności i może cały czas poprawiać swoje wyniki, ale widzi też, że rozwój w tym sporcie i możliwość konkurowania z najlepszymi wiąże się z koniecznością ponoszenia coraz większych nakładów. Kto się nie rozwija nie stoi nawet w miejscu. Po prostu się cofa. Ale to nie jest wizja Dawida. Zbliża się sezon 2022 i nowe wyzwania!!!
Osobiście znam Dawida nie od dziś i wiem, że jest materiałem na Mistrza Polski, a nawet więcej! Dla każdego sportowca, zawodnika najważniejsze jest wsparcie fanów i przyjaciół, dlatego zapraszam do zapoznania się z jego skromną osobą na social mediach. Instagram, Fanpage FB
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze