Czy motocykli¶ci to szaleñcy?
Mainstreamowe media od lat kreują w opinii publicznej krzywdzący nasze środowisko wizerunek motocyklisty. Człowiekowi, który motocyklistów zna tylko z filmów i telewizyjnych sensacyjnych relacji łatwo wpoić, że motocykliści to szaleńcy i dawcy organów, jednym słowem ludzie, którzy nie cenią życia własnego czy innych. Wszyscy oczywiście wiemy, że są to opinie krzywdzące i kreowane tylko po to, by zwiększać sprzedaż i klikalność, wszak wiadomo, że sensacja sprzedaje się najlepiej. Z drugiej strony, w obiegowej opinii motocyklistów otacza również pewien nimb tajemniczości i romantyzmu. Przedstawia się nas jako spadkobierców tradycji kawaleryjskich (w Europie) lub rewolwerowców z Dzikiego Zachodu (w USA).
Nie będę podejmował polemiki z tymi opiniami, bo na walkę z dyletancją szkoda mi czasu i energii, jednak pytanie, czy odwaga jest potrzebna do jazdy motocyklem, wydaje się być ciekawe i nie pozbawione sensu. Patrząc z boku na wyczyny jeźdźców uprawiających sport motocyklowy na najwyższym poziomie trudno oprzeć się wrażeniu, że są to ludzie nie znający strachu. Jednak dla każdego obeznanego z tematem jest jasne, że ich spektakularna jazda to bardziej kwestia umiejętności, pewności i perfekcji w tym co robią niż brawury. Wiadomo bowiem, że ludzie nie znający strachu raczej nie żyją długo. Natura wyposażyła nas w instynkt samozachowawczy w trosce o zachowanie gatunku i ten mechanizm działa nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach. Odważny człowiek to nie ten, który nie zna strachu i niczego się nie boi. Taki człowiek to człowiek upośledzony. Odważny człowiek to taki, który umie zapanować nad swym strachem, umie sobie z nim radzić i umie skalkulować ryzyko. Wiadomo, że jazda motocyklem niesie ze sobą większe ryzyko niż jazda samochodem, czy zatem trzeba być odważnym, by wsiąść na motocykl? Moim zdaniem niekoniecznie. Po raz pierwszy w życiu wsiadamy na motocykl pod wpływem fascynacji, chcemy przekonać się jak to jest. To uczucie jest zazwyczaj tak silne, że nie myśli się wtedy o zagrożeniach. Czy zatem odwaga potrzebna jest do tego, by będąc już motocyklistą wspinać się na coraz wyższy poziom umiejętności? W pewnym sensie na pewno tak. Pamiętam, jak kiedyś będąc na popularnej imprezie na torze w Poznaniu podsłuchałem dialog dwóch motocyklistów. Brzmiało to mniej więcej tak:
- Ty, zobacz jak ten koleś kaleczy na zakrętach.
- Tak, ale on się odważył wyjechać na tor, a my nie.
Jak z tego widać pewna doza odwagi z pewnością jest konieczna, ale to nie znaczy, że trzeba być urodzonym ryzykantem, bo to nie odwaga, a metodyczne podejście jest tu kluczem do sukcesu. Powiedziałbym nawet, że nadmiar odwagi może być szkodliwy, tak samo zresztą jak nadmiar ostrożności. Jak we wszystkim w życiu najważniejszy jest umiar i odpowiednie proporcje w mentalnym podejściu do zagadnienia. Najlepszą więc metodą do tego, by zwiększać umiejętności jest ciągły trening, czyli powtarzanie różnych manewrów na drodze, czy torze i ich analiza. Adrenalina nie jest tu sprzymierzeńcem, bo wyklucza myślenie. Wiadomo, że wszyscy kochamy szybkość, choć każdy na swój sposób, ale jeśli pojedziemy tak szybko, że "zapomnimy jak się nazywamy" nic dobrego z tego nie wyniknie. Odwaga jest więc potrzebna na tyle, by próbować i podejmować wyzwania, ale nie może to być ślepa odwaga. Ta nie jest dobra ani w motocyklizmie, ani w żadnej innej dziedzinie. Do tego, by być dobrym kierowcą, obojętne czy motocykla czy samochodu, potrzebna jest chłodna głowa. Myślę jednak, że każdy lubi być uważany za odważnego i dlatego nie przeszkadza nam, że kreują nas na następców kawalerzystów, czy zdobywców Dzikiego Zachodu. Czy może się mylę?
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze