Ceny ropy naftowej na światowych giełdach są tak niskie, że nie tylko nie szorują po dnie, ale przebiły się przez to dno i pukają w nie od spodu. Po raz pierwszy w historii cena ropy jest… ujemna.

Wczoraj na światowej giełdzie zanotowano największy krach ceny ropy w historii - jej wartość spadła poniżej zera. Oznacza to, że na zamknięciu kontraktów, odbiorcy dopłacali, aby tylko nie musieć odebrać surowca, na który nie mają ani zbytu, ani miejsca.

Powodem takiego stanu rzeczy jest oczywiście pandemia COVID-19, która spowodowała nagły zanik popytu na paliwo. Ograniczenia w przemieszczaniu się i związany z nimi zerowy ruch turystyczny i rekreacyjny przekładają się na pustki na stacjach paliw. Wiele z nich, nawet te zlokalizowane przy głównych trasach tranzytowych, ograniczyło obsadę do dwóch osób, podczas gdy normalnie pracuje ich tam pięć-sześć.

Importerzy ropy naftowej gotowi są dopłacić producentom, byle nie musieć tylko odbierać surowca. Krajowi dystrybutorzy także ropą i benzyną zatankowani są pod korek i czekają na lepsze czasy. Ale kontrakty cały czas obowiązują - zamówione paliwo trzeba gdzieś magazynować. Czy nie byłoby dobrze, gdyby koncerny paliwowe dopłacały nam do pełnych zbiorników?

Proponujemy koncernom taką ofertę - kup kawę, pełen zbiornik gratis!