Cafe Racer - maszyny, ludzie i Rock'n'Roll
Fascynacja prędkością stworzyła zarówno maszyny, jak i styl życia wielu ludzi Café Racer, obecnie każdy rozumie ten zwrot jako nazwę typu motocykla, lecz tak naprawdę jest to słowo określające także rodzaj motocyklisty. Oryginalnie Café Racer ma swoje korzenie osadzone głęboko w subkulturze grupy zwanej Rockersami lub tak zwanym „The Ton Up Club". Wywodzili się oni z Wielkiej Brytanii lecz ten styl bycia rozpowszechnił się także na Włochy, Niemcy i inne kraje Europy. Aby zrozumieć lepiej idee Café Racer opowiem trochę o samych ludziach ponieważ bez tego ani rusz. Software Rockersi byli zbuntowaną młodzieżą kochającą, jakby mogło być inaczej, Rock and Roll i motocykle. Ale nie jakieś tam crusiery, choppery czy bobery. Pragnęli szybkości i zwinności. Pożądali czegoś wyjątkowego, żeby mogli poruszać się po nowo budowanych brytyjskich autostradach, od przydrożnej kafejki do przydrożnej kafejki. Zabrzmiało to trochę tak, jakby chcieli wybierać się na niedzielną przejażdżkę... Nic bardziej mylnego, pamiętajmy że mamy początek lat ‘60 i bariera prędkości motocykli to magiczne 100 mil (potocznie nazywana przez Rockersów „The Ton"). Trzeba też pamiętać, że w tamtych czasach najszybsze były brytyjskie maszyny, takie jak Norton Commando 850 oraz Vincent Black Shadow, a także inne tego typu konstrukcje. Bębnowe hamulce, proste zawieszenia, ramy niewiele różniły się od ram rowerów! Po prostu szalone czasy pionierskie. Teraz, gdy już wiemy czym ci ludzie jeździli przybliżę na czym polegała owa „przejażdżka". Wyobraźmy sobie, że pod przydrożną kafejkę (Café) podjeżdża grupa motocyklistów, parkują przed budynkiem, a jeden z nich wchodzi do środka. Podchodzi do szafy grającej, wrzuca funciaka, wybiera kawałek i leci pędem do motocykla. Cała grupa nagle startuje i zaczyna się wyścig. „Record-racing" - tak go nazywano. Polegał on na jak najszybszym przejeździe do punktu A i z powrotem w takim tempie, żeby usłyszeć koniec kawałka, który został włączony na starcie. Oczywiście wszystko odbywało się na normalnych drogach publicznych i w ruchu ulicznym. Żeby dodać pikanterii całej sprawie wyjaśnię, że kawałki trwały wtedy około 2 minut. Średnia odległość, jaką pokonywali w trakcie takich zabawa motocykliści to było mniej więcej 3 mile (około 4,5 km), czyli czysty hardcore. Oczywiście jechali ile fabryka dała, na pełen gwizdek, ostro butowali, pałowali czy, jak tam kto woli. Właściwie to nie była jedyna rozrywka Rockersów. Pomijając bijatyki z Modsami, ścigali się również od kawiarni do kawiarni w ruchu miejskim. Właśnie ten typ wyścigu najbardziej kojarzy się z Cafe Racerami ze względu na swoją uciążliwość dla zwykłych ludzi, policji oraz duże ryzyko. Dla urozmaicenia kawiarniani ściganci organizowali sobie przeloty „TtT", czyli od tawerny do tawerny (z ang. Tawern to Tawern) między miastami. Kawiarnią najbardziej kojarzącą się w owym czasie z Cafe Racerami, działającą zresztą po dziś dzień była i jest londyńska Ace Cafe. To prawdziwa mekka miłośników kawiarnianych wyścigówek, jedno z miejsc, które każdy motocyklista choć raz w życiu powinien odwiedzić. Hardware Skoro wiemy już, co cafe racerzy robili, czas przyjrzeć się dokładniej temu czym jeździli. Kilka słów zatem o tym jak wyglądała typowa konfiguracja maszyn z tamtych lat. Café Racer to motocykl zbudowany w jednym konkretnym celu - żeby pokonać barierę 100 mil/h. Wszystko w nim było podporządkowane prędkości i temu by, jak najlepiej prowadził się podczas wyścigu. Maszyny tego typu były połączeniem motocykla drogowego z maszyną wyścigową. Najbardziej charakterystycznymi cechami Cafe Racerów były wydłużony, ręcznie wykonywany z aluminium bak paliwa, który często pozostawiano bez malowania oraz małe zamontowane daleko z tyłu siedzenie zakończone garbem. Nieodłączne były również skośnie montowane pod półką, bezpośrednio do widelca manetki typu clip on. Dawały one precyzyjną, przynajmniej jak na tamte czasy, kontrolę toru jazdy przy dużych prędkościach. Pozwalały również na lepsze złożenie się jeźdźca na motocyklu. W efekcie kierowca powodował dużo mniejszy opór powietrzu. Montowano też seryjne kierownice, które obracano ku dołowi, tak zwane „clubman bars", które dawały podobne rezultaty. W wyniku tych zabiegów konieczne było również cofnięcie podnóżków, dźwigni hamulca tylnego koła oraz dźwigni zmiany biegów. Takie rozwiązanie było typowe dla maszyn wyścigowych z okresu lat 60-tych. Jako dopełnienie sportowego stylu z czasem pojawiły się duże owiewki, które zapewniały całkiem przyzwoitą ochronę przed wiatrem. Często można było zobaczyć również Cafe Racery z niewielkimi szybkami, które były jednak raczej ozdobą, niż ochroną. Maszyny oprócz tego były obdzierane ze wszystkich zbędnych detali. Z silnika, jedno lub dwu cylindrowego, wyciskano maksimum możliwości. Dopiero wraz z wejściem japońskich jednośladów w latach 70-tych rozpowszechniły się silniki trzy i czterocylindrowe. W Wielkiej Brytanii najpopularniejsze były konstrukcje domowej roboty takie, jak połączenie ramy Nortona i silnika Triumph'a Bonneville potocznie nazywane „The Triton". Powszechne były połączenia, których efektem była „Tribsa". Składała się z ramy Triumph'a i silnik BSA. „Norvil" z kolei to rama Nortona i silnik z Vincent'a.
| |
|
Komentarze 8
Pokaż wszystkie komentarzeDoskonały temat - w doskonałym opracowaniu. Czekam z niecierpliwością na dalsze artykuły tego Autora !!
Odpowiedzświetny materiał
Odpowiedzsam jestem właścicielem triumpha bonneville zrobionego na bóstwo czyli na cafe racer. zachęcam wszystkich do sprawienia sobie takiej maszyny a takźe odwiedzenia ...
Odpowiedzta? ja mam thruxtona 900:)
OdpowiedzA g*wno prawda... Twojemu T100 bardzo daleko do prawdziwych Cafe, on co najwyżej je udaje... a z Ciebie to taki trochę pozerek nie? Jeszcze przed chwilą nie miałeś pojęcia o marce Ducati i zgrywałeś się na Rockersa (białe szaliki i te sprawy...), a teraz nagle Twój wychuchany (czyli jakże sprzeczny z ideą Cafe) T100 poszedł w odstawkę i piejesz z zachwytu nad GieTkiem... ehhhh jak to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;]
OdpowiedzPo prostu jeden z najlepszych tematów jakie czytałem :) Szkoda ,że nie ma już za dużo takich ludzi jak w tamtych czasach...Prawdziwych pasjonatów, którzy sami kombinowali żeby mieć jak ...
OdpowiedzCafe racery sa sliczne ! w sumie to jedyne miejskie motocykle jakie mi sie podobaja :]
OdpowiedzJeden z lepszych tekstów jakie czytałem na ścigacz.pl. Zna ktoś może jakieś filmy traktujące o tej subkulturze? Pozdrawiam
Odpowiedz