Bukowski w Albacete - szczęśliwa trzynastka!
Daniel Bukowski w niedzielę zakończył najdłuższy sezon w swojej karierze dobrym występem w finale Mistrzostw Europy w Albacete
Daniel Bukowski w niedzielę zakończył najdłuższy sezon w swojej karierze dobrym występem w finale Mistrzostw Europy w Albacete. Na mecie zaciętego wyścigu zawodnik LW Bogdanka był trzynasty.
To był wspaniały i zaskakujący sezon dla rewelacji roku 2008. Daniel jeszcze zimą nie wiedział, czy w ogóle wystartuje, po tym jak wycofał się poprzedni sponsor. Na szczęście dla chłopaka, który do wyścigów trafił z ulicy zainteresował się nim zespół LW Bogdanka i w sezonie 2009 naprawdę mógł „wyszaleć się" na torach Europy. Ukoronowaniem tego trudnego i męczącego sezony był finał Mistrzostw Europy w Albacete. Sezonu męczącego do tego stopnia, że w Mistrzostwach Świata Supersport w Portimao zdrowie odmówiło współpracy i musiał zastąpić go Marcin Walkowiak. Tygodniowy „urlop" dał rezultat i z Hiszpanii Daniel powinien wracać z uśmiechem na twarzy.
Już podczas pierwszych treningów polski zawodnik pokazał się z dobrej strony i systematycznie poprawiał czasy. „Czuję się dobrze, mimo problemów z temperaturą silnika i tylnym zawieszeniem udało nam się dzisiaj pojechać o sekundę szybciej, niż podczas testów dwa tygodnie temu. Wieczorem popracujemy trochę nad motocyklem, a jutro rano zacznę walczyć o jak najlepsze pole startowe. Podczas pierwszej czasówki planujemy wykorzystać aż trzy komplety opon, wyciągniemy wnioski i w drugiej pojadę na maksimum."
Z powodu problemów z silnikami, które w tym sezonie wyjeździł Daniel, w Albacete „dobijał" niestety nie ten najlepszy motor, a trochę wolniejszy. Mimo tego po dwóch sesjach kwalifikacyjnych był dziewiętnasty i wszystko miało rozstrzygnąć się w wyścigu.
Każdy, choć trochę interesujący się wyścigami w Europie wie, że Finał Mistrzostw Europy jest ułożony pod Hiszpanów i Włochów. Zastąpił on umierający cykl Mistrzostw, a później Pucharu Europy. Kiedyś te serie pokazywał Eurosport, później dziwnymi decyzjami działaczy został sprowadzony do rangi „zerowej", dlatego ratunkiem dla tytułu Mistrza Europy miał być wielki finał. Zawsze w Albacete, zawsze jeden wyścig (mimo apeli, żeby przy takich wydatkach na przyjazd były to przynajmniej dwa starty). Dla zawodników z innych krajów trudne zadanie, ale... . Polska jest nawet w gorszej sytuacji od innych, ponieważ z naszego kraju nie kwalifikuje się nawet Mistrz (przed sezonem swoje miejsca chcieli oddać nam Anglicy, ale „grono" się nie zgodziło). Tym bardziej większe brawa dla Daniela i jego zespołu, że trafili tam z puli Alpe Adria, przecież to kosztowało wysiłek i pieniądze.
Do wyścigu Daniel ruszył bardzo ambitnie i już w pierwszych zakrętach poczuł, co znaczy klaustrofobia, ale sam najlepiej nam to opowie: „Takiego startu jeszcze w życiu nie przeżyłem! W Alpe Adria i w Polsce zawsze jest kilku chętnych na pierwszeństwo, w pierwszym zakręcie, tutaj chętnych było kilkudziesięciu, zawodnicy odpychali się łokciami i nogami. Całe szczęście udało mi się zachować zimną krew i zyskać kilka pozycji. W połowie wyścigu po kilku udanych starciach znalazłem się w grupce z Hiszpanami Gallardo i Pedro. Na ostatnim okrążeniu na mocnym dohamowaniu przypuściłem atak, który mógł mi dać jedenastą pozycję, jednak opóźnione hamowanie nie pozwoliło mi na dobre wyjście z zakrętu i ostatecznie jestem trzynasty. Uważam, że ta trzynastka jest jak najbardziej szczęśliwa, wystartowałem w najmocniejszej stawce w swojej karierze, znowu się dużo nauczyłem i nie byłem statystą, przede mną dwunastu, ale za mną aż dwudziestu siedmiu zawodników. Za rok może być tylko jeszcze lepiej."
Każdy kibic na pewno marzył o zwycięstwie „Buły", ale jak wcześniej wspomniałem to było trudne jak wyprawa na Marsa. Trzynasta pozycja w takim towarzystwie, na takim torze i jednak nienajlepszym motocyklem to sukces w debiucie. Teraz trzeba czekać na przyszły sezon i liczyć, że tak wspaniałe firmy, jak te wspomagające zespół LW Bogdanka będą pomagać w rozwoju takich zawodników jak Daniel. Inne, innych teamów też! Po Portimao napisałem, że takim firmą trzeba klaskać i dziękować, powtarzać to będę ciągle, bo nasz sport jest ciekawszy i mimo wszystko uczciwszy, niż piłka kopana.
Daniel przeszedł w tym roku wspaniałą drogę, sukcesy w Alpe Adria i „upadki" w WMMP. W Polsce może brakło szczęścia, może doświadczenia, może zimnej krwi. To przyjdzie z czasem, ważne, żeby jak kiedyś Adam Małysz koncentrował się na jednym dobrym skoku, a nie wyniku. Rezultaty przyjdą same. Jak mawiał Borg: „Najlepszym sposobem wyrażenia szacunku dla przeciwnika jest walczyć z nim ze wszystkich sił." Danielu walcz i dawaj kibicom radość.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeGRATULACJE!!!! W końcu bardzo dobra wiadomość z zagranicznych zmagań.
OdpowiedzGratsy Bula! Teraz sobie odpocznij i daj znac co zamierzasz w 2010...
Odpowiedz