BMW R1200GS Adventure - lewiatan
Ten motocykl ma „Przygoda” w nazwie. Nie może nie sprawdzić się w turystyce. To niestety jest najlepsze enduro w trasę. Problem w tym, że spektrum jego zastosowań zostało bardzo okrojone. „Jezus Maria! To jest jak Tico!”. Tak moja sąsiadka zareagowała na GSa zaparkowanego pod domem. Fakt, ten motocykl jest tak duży, że sprawia, iż naprawdę duże motocykle wydają się małe. Prawdę mówiąc sprawia, że budynki wydają się małe. GS Adventure. Czy trzeba go w ogóle przedstawiać? Adventure to model BMW R1200GS, który stworzono po to, aby jego właściciele patrząc na globus śmiali się triumfalnie. To przyjazny olbrzym, który ma dawać ci poczucie „dam radę”. W maju jeździłem podstawowym modelem R1200GS stając się jego fanem, a może nawet wyznawcą. Adventure w założeniu miał być tym samym motocyklem w wersji XXXL. A okazał się czymś zupełnie innym. Czymś, co nie do końca chciałbym mieć i czymś, czemu z pewnością nie zrobię ołtarzyka. Czy masz prawo jazdy kategorii D? Główną różnicą w stosunku do zwykłego GSa jest rozmiar. Adventure ubrany w pełny zestaw kufrów, ze swoim orurowaniem i światłami przeciwmgłowymi (które są notabene wyjątkowo fajne) ośmiesza swoimi gabarytami Hondę Goldwing. Prowadzenie czegoś tak wielkiego daje uczucie znane kierowcom Range Roverów i Hummerów. Na wszystko patrzysz z góry, wszyscy są mniejsi, a ty jesteś tutaj szefem. Sprawa Smoleńska jest mniej sporna, niż kwestia wzornictwa GSów, dlatego też pominiemy ten temat. Mnie motocykl się podoba, mimo, że przywodzi na myśl to, co pozostało ze zgruzowania w wypadku kilku innych sprzętów. Są tu pewne elementy, które motocyklowych estetów doprowadzą do szaleństwa, ale są też takie, które dobrze byłoby ustawowo montować w każdej maszynie zjeżdżjacej z taśmy. Zdecydowanie najgorsze, co wiąże się z Adventurem to wsiadanie na niego. Siedzenie od gleby znajduje się w odległości 890 lub 910mm, co na pierwszy rzut oka wydaje się wartościami w miarę normalnymi dla podróżnych enduro. Kanapa, bo to już nie siedzisko, jest jednak bardzo szeroka, co uprzyjemnia życie w trasie, ale w mieście, na światłach już zdecydowanie nie. Nie wiem, jak długie nogi są wymagane, aby oprzeć całą stopę na ziemi, ale ja takich nie posiadam. Marcin Gortat? Piotr Gruszka? Może. All Inclusive GS ma wszystko. Pod względem wyposażenia żaden inny sprzęt w klasie nie może się równać z BMW. To nie nieprofesjonalne słodzenie, ale po prostu stwierdzenie faktu. Pomijając olbrzymią przestrzeń bagażową, ABS, kontrolę trakcji, podgrzewane manetki, handguardy, wskaźniki wszystkiego co się da i deflektor między boczną owiewką a szybą (!) mamy zawieszenie ESA II, którego ustawianie można spokojnie uznać za grę komputerową. Sport, Normal i Comfort to podstawowe opcje, ale mamy także Hard i Soft, solo, z pasażerem, solo z bagażem i dwie osoby z bagażem. Mało tego, można ustawić zawieszenie według tego, gdzie się teraz jest, np. w górach. Co spowoduje pojawienie się ikonki gór na komputerze pokładowym. Zawieszenie jest o 20mm wyższe niż w modelu podstawowym i absorbuje nierówności jeszcze lepiej. To nadal w pewien sposób szokujące, jak motocykl takiej wielkości potrafi w tak sprawny sposób jeździć po zakrętach. Zawias w tryb Sport i spokojnie można uderzać w serpentyny bez obawy, że stanie się coś złego. W najgorszym przypadku przytrzesz kufrem o asfalt. Co jest akurat w dziwny sposób satysfakcjonujące. Vorwärts! (nie mogłem się powstrzymać przed napisaniem czegoś po niemiecku…) To trochę dziwne, ale mimo, że Adventure wyposażony jest w identyczny silnik co model podstawowy, miałem wrażenie, że motocykl jest bardziej dynamiczny. Reakcja na dodanie gazu, przyspieszenie z dolnych i średnich obrotów, elastyczność i ogólna chęć do energicznej jazdy. Wszystko to wydaje się o dosłownie jeden procent lepsze. To, co teraz napiszę, może być szokiem i łopatą do wykopania sobie własnego grobu, ale GS Adventure jest jednym z najlepiej-idących-na-koło motocyklem na rynku. Chcesz się popisać? Zapomnij o swoim Super Duku czy Speed Triplu. Daj Beemce zestaw kufrów, wyłącz kontrolę trakcji i odwiń gaz praktycznie od wolnych obrotów. Panny na przystanku będą myślały, że ktoś postawił na gumę Wawel. Chęć do pokazywania spodu silnika bierze się z innego rozkładu mas i nieco innej geometrii podwozia. Co by to nie było, fakt jest taki, że Adventure strzela przednim kołem w powietrze dużo chętniej, niż niektóre motocykle pod tym kątem zaprojektowane. Ja nie mam nic przeciwko. Załadowany, zatankowany motocykl tworzy olbrzymią masę, której znaczna część znajduje się w górze. Wysoki środek ciężkości sprawia, że przerzucanie tego kolosa przez zakręty, nawet dramatycznie wąskie to sama przyjemność. Zwykły GS jeździ zwinniej i sprawniej, ale matki fizyki nie da się oszukać. Epicentrum tego motocykla jest jego zbiornik paliwa. Tak, zbiornik paliwa. Pod niego zbudowano całą resztę. Wpompujemy do niego 33 litry benzyny, która przy śmiesznym spalaniu boxerów może posłużyć nam nawet na 600 km. Nie wiem, jak oni to robią, aby dwa ogromne tłoczyska wielkości donic przepalały tak niewielką ilość paliwa. Nasza testówka była obuta w opony, które są rozsądnym kompromisem między szosą, a opcją wjechania w lekki teren. Może wyjaśnijmy to raz na zawsze, co? GS wjedzie w teren. Zawieszenie zawsze da radę. Nie ma takiej rzeczy, po której byś nie przejechał. Limit zanurzenia jest wręcz kosmiczny. Adventurem można zapuścić się w zakazane obszary lasu, ale jazda tam będzie trudna. Bardzo trudna. Tak ciężki motocykl z tak wysokim środkiem ciężkości czuje się w hardkorowym offroadzie jak Zbigniew Chlebowski przed komisją hazardową. Motocykl o nazwie „Przygoda”. Bardziej sugestywnie już się nie da. Każdy ma swoje preferencje co do motocyklowej turystki. Jedni lubią hiper-sportowe klimaty Hayabusy, drudzy powiew frędzli w jakimś osakwowanym Harleyu, a jeszcze inni Chrisa Rea pieszczącego bębenki uszne z pokładowego radia w Goldwingu. Jedną z pozostałych grup są fani turystycznych enduraków. Tu nie chodzi o to, aby te motocykle przypominały KTMa Tadka Błażusiaka. Chodzi o zapewnienie kierowcy mentalnego ubezpieczenia. Świadomości, że może tym motocyklem pojechać w dowolne miejsce na globie. Nie trzeba jechać polami, lasami, preriami, pokonywać rzek, podjazdów etc. Ale chce się mieć świadomość, że można. I tutaj dochodzimy do kulminacji. Do napiętego worka wniosków, który ma wybuchnąć. Adventure miał być królem turystycznych enduro i mu się to udało. Wady można w nim znaleźć będąc tylko i wyłącznie subiektywnym, przez swoje widzimisię. Ktoś przykładowo może nienawidzić boxerów, dlatego uzna, że Triumph Tiger 1050 jest lepszy. A zapewniam, że nie jest. Z R1200GS Adventure jest jak z kinem domowym. Chcesz je kupić, szukasz opinii na jego temat i wszystkie wskazują na jeden konkretny model, który jest chwalony przez znaczną większość komentujących i jest wypadkową ich opinii. Ale tak naprawdę nieco mniejsze kino domowe, bez wielkich, przepastnych głośników i szpanerskiej podstawki pod telewizor spełni w zupełności twoje oczekiwania. Osobiście nie kupił bym Adventure’a. Wbrew pozorom, ma bardzo zawężony wachlarz zastosowań, nadaje się wyłącznie w trasę. Model podstawowy także, ale oprócz tego jeszcze bardziej słodko jeździ po zakrętach, jest dużo lżejszy, praktycznie tak samo wyposażony, z niższą kanapą i większą pewnością siebie w mieście. Jeśli marzy ci się podróż w głąb Azji albo wzdłuż równika, nie zastanawiaj się. Kup Adventure. Ale jeśli nie… Dane techniczne
|
|
Komentarze 16
Pokaż wszystkie komentarzeMiałem przyjemność podróżowac Adventurem przez 2 doby i blisko 0,5tys kilometrów. Zgodze się z autorem testu w 101% . Motor jest świetny na trase, zawieszenie w trybie confort to mistrzostwo, ...
Odpowiedzfajne moto
OdpowiedzPrawdziwą przygodą to jest stawianie tego ustrojstwa na koła po glebie, tak po 3 razach na ogół się odechciewa PRZYGODY...Uterenowiony turystyk brzmi lepiej. Za to fakt, Tico przy nim się chowa.
OdpowiedzBMW dostanie w dupsko...od kiedy wyszedl Triumph Tiger 800!!! Brawo Anglia tak trzymac
Odpowiedzsiedzialem juz na tym...moze nie do gs 1200 ale juz napewno dla f 800... swietne moto
OdpowiedzPoręczność w zakrętach. Ten motor łatwo się przerzuca w zakręty nie dlatego że ma "wysoko srodek ciężkości". Wręcz przeciwnie - ma nisko środek ciężkości a to przez nisko połozone cylindry - ...
OdpowiedzWidać że mało wiesz o budowie motocykli. Im wyżej środek ciężkości, tym lepsza zwrotność. W sportach podnosi się go (właściwie to ustala na określonej wysokości), aby łatwo wprowadzało się je w zakręt. W chopperach gdzie środek ciężkości jest bardzo nisko zdolność do skręcania jest słaba. To wynika z praw fizyki i prostej mechaniki. Poczytaj jeszcze zanim zaczniesz się mądrzyć ;)
Odpowiedzo kurde, proszę, przytocz mi te prawa mechaniki które mówią że im wyżej środek ciężkości tym łatwiej się go przerzuca, bo poczułem się głupi.
OdpowiedzAleż proszę. Pochylenie motocykla w technice skręcania za pomocą przeciwskrętu polega na "wyciągnięciu" śladu opon spod maszyny w kierunku przeciwnym niż sprzęt ma się pochylić. Pochylenie motocykla to de facto jego obrót wokół środka ciężkości. Im większa odległość śladu kół od środka ciężkości, tym moment którym "obracasz" motocyklem jest większy, ponieważ jest on iloczynem promienia działania siły, czyli "wysokości środka cieżkości" oraz siły o wartości równej iloczynowi sinusa kąta skręcenia kierownicą i siły tarcia będącej iloczynem współczynnika tarcia i masy pojazdu wraz z całym ładunkiem.
OdpowiedzPrzepraszam, tam gdzie jest sinus kąta powinien być chyba sinus połowy kąta.
OdpowiedzSam bym tego lepiej nie ujął ;)
OdpowiedzA czy to nie jest trochę tak że an jedne tory ustawia się niżej srodek ciężkości, tam gdzie potrzebna stabilność na prostej i gdzie sa szykany bo właśnie wtedy jest łatwiej przerzucić moto z 1 strony na 2, a tam gdzie sa długie zakręty ale mało zmian środek ciężkości jest wyzej? Nie jestem ekspertem, ale słyszałem że takie rozwiazanie jest w Aprilii factory.
OdpowiedzRzeczywiście silnik przesuwa sie w ramie, aby zmienic zachowanie motocykla. Czasem potrzeba zwrotności, czasem stabiności. Zmieniając kąty i konfigurację zawieszenia mozna także istotnie wpływać na zachowanie motocykla. W każdym razie jeśli potrzebujesz zwrotności to środek ciężkości dajesz wyżej. Jeśli potrzebujesz stabilności to dajesz go niżej. To generalna zasada i oczywiście są od niej wyjątki, ale co do zasady jest tak jak napisał Rysiu ;)
OdpowiedzMnie GS przekonał po obejrzeniu "long way round", swoją drogą masa była największym problemem a ADV jest jeszcze cięższy. Ale to i tak jest sprzęt, jeżeli chcesz objechać świat...
Odpowiedz