6 najważniejszych wniosków po starcie sezonu WorldSBK
Za nami dwie pierwsze z dwunastu rund motocyklowych mistrzostw świata World Superbike. Wyścigi w Australii i Barcelonie nie tylko przyniosły czterech różnych zwycięzców, ale także sześć bardzo ważnych wniosków.
Bautista nadal faworytem…
W Australii nie wyglądało to różowo, a nieudane kwalifikacje utrudniły też obrońcy tytułu pierwszy wyścig w Barcelonie, ale później stary, dobry Bautista wrócił pełną gębą. Choć nieco cięższy.
Aby ukrócić jego dominację, organizatorzy dociążyli Hiszpana o sześć kilogramów i choć początkowo wyglądało na to, że może to na dobre przerwać jego hegemonię, to jednak taki scenariusz chyba nam nie grozi.
Bautista pokazał w Barcelonie, że był w stanie odnaleźć się w nowych realiach i ponownie narzucać tempo. Tak, będzie mu trudniej, ale wygląda na to, że dwukrotny mistrz Superbike’ów tanio skóry nie sprzeda.
… ale BMW będzie groźne
Zadanie Hiszpanowi utrudni nie tylko dodatkowa masa, która podczas niektórych rund może pozbawić go przewagi polegającej na możliwości używania bardziej miękkich mieszanek opon Pirelli.
Ewidentne postępy zrobiło bowiem BMW, które sięgnęło po swoje pierwsze zwycięstwo w miejscu, w którym najmniej się tego spodziewało. Długie łuki zazwyczaj dość mocno zużywały opony modelu M1000RR - co jest słabą stroną BMW w specyfikacji WorldSBK.
Z tego powodu Niemcy raczej nie spodziewali się wygranej właśnie w Barcelonie, ale w sobotę Toprak Razgatlioglu zaskoczył wszystkich. Oczywiście pomogła w tym gorsza pozycja startowa Bautisty.
W niedzielnym wyścigu Superpole Turek pokonał już Hiszpana w otwartej, równej walce - choć tym razem ktoś mógłby powiedzieć, że pomógł krótszy dystans. Tak czy inaczej Toprak i BMW pokazali, że będą dużo groźniejsi, niż myśleliśmy.
Bulega nową gwiazdą?
Walka o mistrzostwo nie będzie jednak toczyć się tylko pomiędzy tą dwójką, bowiem liderem tabeli po dwóch rundach jest debiutant i aktualny mistrz świata klasy Supersport, Nicolo Bulega.
Podopieczny Valentino Rossiego trafił do padoku WorldSBK po nieudanej przygodzie z klasą Moto2 i za sterami Panigale odnalazł się jak ryba w wodzie.
W Australii zostawił Bautistę (i wszystkich innych) daleko w tyle, ale już w niedzielę w Barcelonie musiał uznać wyższość starszego kolegi podczas niedzielnego wyścigu. Po jego zakończeniu powiedział, że wiele się nauczył podglądając styl jazdy Hiszpana. Szczególnie jeśli chodzi o zarządzanie oponami.
Jak Włoch wykorzysta tę wiedzę podczas kolejnych rund? Nie ukrywam, że po cichu liczę, że w garażu Aruba Ducati wkrótce zacznie iskrzyć.
Odkupienie Maniaka
Wracający z kompromitującej, dopingowej banicji Andrea Iannone w widowiskowym stylu zadebiutował w roli pełnoetatowego zawodnika cyklu World Superbike. Po czteroletniej nieobecności 34-letni Włoch był w stanie od razu stanąć na podium i zrobić to w barwach prywatnej ekipy.
"Maniak" zawsze był kontrowersyjną, dzielącą kibiców postacią, zarówno na torze, jak i poza nim, ale przecież czym byłby sport (nie tylko motorsport), bez takich "czarnych charakterów"?
Nie jestem specjalnym fanem wielu jego zachowań i wypowiedzi, ale nie ukrywam, że jestem pod wrażeniem historii, jaką piszę wracając do wyścigowych łask. Tym bardziej że podgryza starych, fabrycznych wyjadaczy.
Rok rozczarowań
Nie wszyscy mają tyle powodów do radości. Tak, jak transfer Topraka do BMW okazuje się, póki co, strzałem w dziesiątkę, tak transfer jego głównego rywala, Jonathana Rea, to jak na razie ewidentny strzał w kolano.
Irlandczyk kompletnie nie może odnaleźć się na R1-ce i wygląda na to, że jego ekipa nie ma dla niego szybkiego rozwiązania. Miejmy jednak nadzieję, że z czasem sytuacja się poprawi, bo dziwnie ogląda się sześciokrotnego mistrza świata jadącego niemal przezroczyście.
Z drugiej strony trudno mieć pretensje, że Rea odszedł z Kawasaki. Co prawda Alex Lowes triumfował w Australii - ale robił to już w przeszłości, jednak od tego czasu "zieloni" nie pokazali zbyt wiele i zostając w ich szeregach Jonathan nie mógłby chyba liczyć na walkę o tytuł.
O ile Alex Lowes nie musi już martwić się o słynnego team-partnera, sporo krwi napsuć mu może w tym roku brat bliźniak, Sam, debiutujący w WorldSBK na Panigale ekipy Marc VDS. Który z braci będzie górą? Ten pojedynek może być równie ciekawy, co walka o tytuł.
Polacy na fali
Szósty kluczowy wniosek nie dotyczy co prawda stricte kategorii Superbike, ale jest bardzo ważny w kontekście padoku WorldSBK i bardzo bliski naszemu polskiemu sercu.
Chodzi oczywiście o naszych rodaków, który pokazali się w Barcelonie z bardzo dobrej strony. Debiutujący w klasie Supersport Piotr Biesiekirski co prawda nie mógł wystartować w pierwszej rundzie w Australii z powodu kontuzji, ale podczas drugiej rundy imponował.
W pierwszej połowie sesji Superpole 22-latek komfortowo utrzymywał się w pierwszej dziesiątce, a to w tak licznej i mocnej stawce naprawdę nie lada wyczyn. Gdyby nie żółte flagi w końcówce kwalifikacji, pewnie także i wyścigi wyglądałyby dla zawodnika ekipy Althea Racing zupełnie inaczej.
W sobotę do punktów zabrakło kilka sekund. W niedzielę Piotrek musiał zeskoczyć ze swojego Panigale na końcu prostej startowej (przy ok. 280 km/h!) z powodu awarii hamulca, co nigdy nie należy do specjalnych przyjemności (zapytajcie tylko Colina Edwardsa o Aprilię i Sachsenring), ale najważniejsze, że nic mu się nie stało.
Po kilku nieco pechowych sezonach w Moto2 mam wrażenie, że ten nowy rozdział to dla Piotrka początek nowej, ekscytującej przygody.
Jakby tego było mało, coraz lepiej w padoku rozpycha się także młody podopieczny Pawła Szkopka, Dawid Nowak, który stanął na podium jednego z wyścigów Pucharu Yamahy R3, a stąd już tylko krok do rewelacyjnej klasy Supersport 300.
Dodajcie do tego wszystkiego fakt, że sobotni wyścig Superpole klasy Superbike przejdzie do historii jak jeden z najlepszych, a następnie bierzcie pod rękę polskie flagi i rezerwujcie bilety na którąś z pozostałych dziesięciu rund mistrzostw świata (np. najbliższą w holenderskim Assen czy lipcową w czeskim Moście).
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze