Prawdę mówiąc, nie wiemy za bardzo co powiedzieć. No bo jaka ma być ludzka reakcja na informację, że Honda wypuszcza Gold Winga Naked? To, co widzicie na zdjęciach to Gold Wing F6C, czyli mówiąc krótko, power cruiser na bazie Gold Winga. Silnik pochodzi w prostej linii ze standardowego Gold Winga, a to oznacza sześć cylindrów w układzie boxer. F6C ma być brakującym ogniwem między majestatycznym Gold Wingiem F6B (Bagger), a nową CTX1300.

Są jednak zmiany w podwoziu. Skok przedniego zawieszenia jest delikatnie większy, zwiększono także kąt nachylenia główki ramy oraz rozstaw osi. No i najważniejsze - w stosunku do regularnego Gold Winga F6B jest lżejszy o prawie 80 kg. To wszystko ma się przełożyć na znacznie lepsze prowadzenie, które i tak było już nienaganne mając na uwadze gigantyczną masę Gold Winga.

Silnik pozostał niezmieniony, dlatego też nadal mamy wstrząsające 167 Nm momentu obrotowego dostępne praktycznie od samego dołu. Co do wyglądu... to jest on szokujący. Nigdy nie było czegoś takiego, a już z pewnością nie w ofercie Hondy. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że będzie to motocykl typu "kochaj albo rzuć", ale trzeba przyznać, że stylistyka przyciąga uwagę. Zwróćcie uwagę na film promocyjny, w którym F6B (w USA motocykl będzie nosił nazwę Valkyrie) zostawia długą kręchę na asfalcie. Czyżby zrezygnowano z C-ABSu, który uruchamia oba hamulce po wciśnięciu klamki? A może na potrzeby rozrywkowego power cruisera zdecydowano się na opcję wyłączenia go?

Dajcie nam znać, co sądzicie Gold Wingu w wersji Naked.

Test Gold Winga możecie przeczytać tutaj.