Ta impreza to swoista forma podziękowania dla wszystkich tych, którzy postanowili związać swoje motocyklowe plany z pojazdami Yamahy.
Klient nasz pan!
Zapewne na tej starej maksymie bazowała firma Mitsui Motor Polska, oficjalny importer pojazdów Yamaha na nasz kraj, przygotowując na Torze Poznań imprezę o nazwie Yamaha Riding Experience. Zamierzeniem importera było przygotowanie imprezy integracyjno-treningowej, skierowanej do tych motocyklistów, którzy posiadają motocykle Yamaha sprzedane w Polsce przez oficjalną sieć dystrybucji. Andrzej Pawelec, organizator, a jednocześnie jeden z dealerów Yamahy podkreślał, że akcja ta to swoista forma podziękowania dla wszystkich tych, którzy postanowili związać swoje motocyklowe plany z pojazdami oznaczonymi trzema kamertonami.
W ubiegłym roku impreza dla klientów Yamahy, w tym także polskich klientów, miała miejsce na torze w Brnie. To rewelacyjne wydarzenie, zorganizowane na wspaniałym torze, dopracowane organizacyjnie w każdym szczególe, miało niestety jedną wadę. Była nią ograniczona ilość uczestników, jaką poszczególni importerzy mogli zaprosić ze swoich krajów. Tor niestety nie jest z gumy. Impreza w Poznaniu daje zatem okazję zaproszenia zdecydowanie większej liczby motocyklistów i zapoznanie ich z torem, z jakiego mogą korzystać zdecydowanie łatwiej, niż z obiektów zagranicznych.
Aby nie było stricte wyścigowo, organizatorzy nie zapomnieli też o wielbicielach dwóch kółek, którzy ponad szorowanie kolanami o asfalt przedkładają inne przymioty jazdy motocyklem. Pomyślano zatem o turystach oraz fanach offroadu. Pomyślano o cateringu, miłej atmosferze oraz wielu innych rzeczach. Jak to wyszło w praktyce? Zapraszamy do naszej relacji.
Ściganci
Sól tej ziemi, czyli wielbiciele szybkich motocykli. Stawili się bardzo licznie i od razu widać było, że przygotowani są na wiele poświęceń. Plac przed namiotem Yamahy zapełnił się wszelkiej maści R1 i R6. Do tego pełny przekrój Fazerów, począwszy od najstarszych 600-tek, aż do najnowszych litrówek. Kilka MT-01 oraz TDMów i już było wiadomo, że tempo na torze będzie szybkie, choć zróżnicowane.
Pojawiły się też prawdziwe unikaty. Niejaki Tomek Szpila przyjechał z Rybnika na TZR50! Ten przesympatyczny nastolatek nie ma jeszcze prawa jazdy, a sam pokonał przeszło 300 km, aby spróbować swoich sił na torze. Innym równie miłym akcentem była dosyć powszechna obecność pań na torze. O ile jeszcze kilka lat temu „baba za kierownicą" budziła wśród panów zdumienie, o tyle dziś każdy samiec musi na torze liczyć się z tym, że może zostać w każdej chwili łyknięty po zewnętrznej przez drobniutką damę. Dokąd zmierza ten świat?
No, ale przejdźmy do meritum. Instruktorami w czasie imprezy byli Andrzej Pawelec oraz Krzysztof Howil. Każdy, kto interesuje się sportami motorowymi w Polsce doskonale wie, kim jest Andrzej, natomiast na chwilę chcieliśmy zatrzymać się przy sylwetce pana Krzysztofa. To jedna z najbardziej znanych postaci polskich wyścigów motocyklowych lat 70-tych i 80-tych. Zawodnik bardzo utytułowany i bardzo doświadczony. Krzysztof Howil to chodząca encyklopedia wiedzy o wyścigach w Polsce. Dość powiedzieć, że ścigał się w czasach, kiedy jeszcze nie było toru wyścigowego w Poznaniu! Pan Krzysztof w swoim klasycznym już, jak na dzisiejsze czasy, kombinezonie radził sobie znakomicie z kursantami pokazując, jak należy posługiwać się współczesnym motocyklem sportowym.
Uczestników podzielono na trzy grupy. Grupa A obejmowana doświadczonych motocyklistów, którzy nie tyle chcieli nauczyć się jazdy po torze, co doszlifować umiejętności dotychczas zdobyte. Grupa B przeznaczona została dla właścicieli motocykli sportowych, stawiających pierwsze kroki na torze. Grupa C zgromadziła najwolniejsza frakcję, czyli motocyklistów początkujących oraz dysponujących relatywnie najmniej sportowymi motocyklami. Każda z grup jeździła osobno, dzięki czemu na torze panował porządek. Instruktorzy pokazywali właściwy tor jazdy oraz pozycję na motocyklu. Przednia zabawa dla każdego, kto lubi szybko jeździć. Tutaj po prostu można było jeździć jeszcze szybciej, z tym, że w bezpiecznych warunkach.
Gleby to nieodłączna część motocyklowej codzienności. Wayne Rainey powiedział swego czasu: „Kiedyś każdy musi wyglebić". Święte słowa. Jeśli jednak już testować jakość swoich ochraniaczy, to najlepiej robić to właśnie na torze wyścigowym. Yamaha Riding Experience niczym nie różniła się od innych imprez tego typu, przez co odnotowano kilka wycieczek „w zielone". Nikt poważnie jednak nie ucierpiał, pouszkadzane kończyny mamy nadzieję szybko wrócą do pełni zdrowia. Na otarcie łez najbardziej poszkodowane osobniki otrzymały od organizatorów cenne upominki. Wielki plus dla ludzi z Yamahy, za to że zadbali, aby każdy wracał z imprezy w dobrym humorze!
Dla tych, którzy zadowalają się zdecydowanie mniejszymi dawkami adrenaliny, przygotowano wycieczki krajoznawcze po okolicach Poznania. Około 120 kilometrowa trasa pozwalała na miłą przejażdżkę, w trakcie której na uczestników czekał słodki poczęstunek i napoje.
Filmy
Pozostałe filmy:
|
|
Komentarze 3
Poka¿ wszystkie komentarzeDobrze ¿e firmy bior± siê powoli za zagospodarowywanie tysiêcy motocykli na Polskich drogach. Je¿eli nie bêdzie w¶ród motocyklistów kultury jazdy, to wrócimy do lat 90-tych, kiedy to motocyklista ...
OdpowiedzE tam zmiany. Jak ka¿da firma motocyklowa bedzie walczyla tak profesjonalnie o klienta, to moze cos sie w koncu zmieni. W tym roku bylem na Suzuki, teraz widze ze zrobila cos fajnego Yamaha. Ale ...
OdpowiedzOby tak dalej, oby tak wiecej
OdpowiedzPanie i Panowie. Wygl±da na to, ¿e zaczyna nas odwiedzaæ wielki ¶wiat. Zmiany na rynku motocyklowym i zmiany w sposobie dzia³ania firm motocyklowych moga w tym roku wywo³aæ ma³y szok!
Odpowiedz