Wy¶cigi Superbike w Brnie - uczta dla zmys³ów
Runda WSBK na torze Autodrom Brno to nie tylko uczta dla oczu. Charakterystyczny zapach sportowego paliwa, świdrujący wizg Beemek, basujący warkot Ducati, dźwięk ingerencji kontroli trakcji na wyjściach z winkli i do tego niezawodne słońce prażące bez litości amatorów wyścigów motocyklowych i rozgrzewające asfalt do stanu półpłynności. Nad powierzchnią toru rozedrgane warstwy nagrzanego powietrza odbijają obraz okolicznych wzgórz. Widok sznura motocykli wyłaniającego się z tej słowiańskiej fatamorgany jest tym, co będzie mnie prześladować przez najbliższy czas. Od kilku lat niezmiennie rezerwuję sobie czas na początku lipca, aby posmakować tego przedniego dania podanego na przepięknym torze, wijącym się pośród morawskich wzgórz. Co roku z taką samą niecierpliwością oczekuję na możliwość obserwowania stada superbikowych rozwścieczonych szerszeni pakujących się tuż po starcie w pierwszy winkiel. Teraz przyjdzie znów czekać dwanaście miesięcy, aby usłyszeć stadne porykiwania rozgrzewanych silników dochodzące z pitów, sprawiające wrażenie godów jakichś prehistorycznych stworów.
Autodrom leży zaledwie 600 km od stolicy Polski w samym środku przepięknych morawskich krajobrazów i jest najbliżej położonym światowej klasy torem, na którym rozgrywane są zawody serii WSBK i MotoGP. Emocje sportowe to tylko drobna część magnetyzmu, który ściąga zarówno mnie i całą masę mi podobnych zapaleńców. Mamy tu szanse nie tylko dopingować naszego rodzimego Pawła Szkopka startującego w klasie Supersport, lecz możemy uścisnąć grabę Troya Corsera, wyrwać autograf od Hagi lub uchwycić niezapomniany obraz wiecznie uśmiechniętego Marco Melandriego spacerującego z wyższą o głowę przepiękną Manuelą Raffaetą. Stada napalonych włoskich kibiców skaczących pół metra w górę, gdy ich motocyklowy guru z hiszpańską bródką pierwszy przekracza linię mety. Wytatuowani i okolczykowani Niemcy i Angole, kupa znajomych rodaków, parkingi zapchane jednośladami wszelakiej maści z całej Europy i długonogie czeskie hostessy są nieodłączną częścią tej imprezy. Oprócz tego na okolicznych placach możemy odchudzić nasz portfel, stając się szczęśliwymi posiadaczami t-shirta, czapeczki lub nawet stringów z numerem naszego ulubionego zawodnika lub nazwą ukochanej jednośladowej marki. Kolorowe pudełka z celofanowym okienkiem kryjące w sobie modele motocykli pracowicie oklejone przez dalekowschodnie rączki kuszą z bazarowych stoisk cenami w koronach lub euro. Na namiotach powiewają niemowlęce śpioszki z napisem „When I grow up I will be a Ducati rider”, a tuż obok nich stoją wieszaki pełne skórzanych kombinezonów, tekstylnych kurtek i spodni. Można tu kupić kask, buty, rękawice, sportowe sety, crashpady, przelotowy wydech do swojego przecinaka jak też masę przeróżnego plastikowo - papierowego barachła z napisem „Brno Superbike 2011”. Handlarze podobnie jak kibice zjeżdżają się tu z całej Europy – Włosi, Niemcy, Austriacy, Słoweńcy.
Z każdym dogadasz się po angielsku, a z autochtonami bez problemu po polsku. Na stoisku PSI oprócz „gotowców” możesz zamówić sobie kombinezon szyty na miarę, zostaniesz pomierzony w każdym możliwym miejscu. Aby zamówić sobie takie cudo, dokonuje się aż 21 pomiarów począwszy od grubości kostki, a skończywszy na kołnierzyku! Możesz nawet sam zaprojektować swój własny i niepowtarzalny kombinezon z wyszytym na nim twoim ulubionym kreskówkowym motywem i ksywką. Jest też na miejscu obwoźny serwis, gdzie można naprawić kombinezon po szlifie lub dokonać drobnych przeróbek. Po gorączce zakupów, w przerwach pomiędzy wyścigami możemy uzupełnić nasze zasoby energetyczne konsumując „parek v rohliku” z „bramborami” popijając to wyśmienite danie wściekle żółtą „Citronellą” lub słodkim energetyzującym Monsterem wyrwanym z rąk hostess krążących wszędzie na wielkim amerykańskim pickupie z zamontowanymi lodówkami i rytmicznie pohukującym subwooferem. Oprócz barów szybkiej obsługi, dla bardziej wybrednych jest też oczywiście bardziej wykwintna restauracja. Moto-bazar i żarcie to nie jedyne dodatkowe atrakcje. Jeśli masz sportową żyłkę i „dryg do fajery”, czekają na ciebie gokarty na mini-torze, można obejrzeć pokazy jazdy miejscowej policji na Beemkach, a między wyścigami na torze pojawiają się stunterzy ze swoimi nieśmiertelnymi wheelie i stoppie. Ci lepsi potrafią nawet trochę podriftować.
Niestety nie jest tu zbyt tanio - lecz takie są prawa imprezy o światowej randze. Przywiezione z powrotem do kraju emocje, wspomnienia i fotki rozmazanych kolorowych smug na torze, warte są jednak każdego wydanego halerza.
Same wyścigi? Informowaliśmy was obszernie o wynikach z soboty oraz o tym, co działo się w niedzielę. Znajdziecie tam zdjęcia, highlightsy oraz tabele z wynikami. Kolejna runda WSBK już w ostatni weekend lipca na słynnym Silverstone, a po niej na początku września kolejna runda (relatywnie) blisko naszych granic, czyli Nurburgring. Jeśli mieszkacie w Wielkiej Brytanii lub Niemczech, czy też po prostu macie możliwość wyjazdu – nie wahajcie się.
|
Komentarze 3
Poka¿ wszystkie komentarzea tu filmik http://www.vimeo.com/26380934 ...
Odpowiedzzajebiste !!!!!
OdpowiedzMia³em wra¿enie, ¿e w tym roku jakby trochê skromniejsza organizacja, z mniejsza ilo¶ci± atrakcji i mniejsz± liczb± widzów. Na szczê¶cie same wy¶cigi dostarczy³y sporo emocji. Szkoda, ¿e poza ...
Odpowiedzzgadzam sie z toba ze troszke skromniej bylo ale i tak za******!!!jakos w tamtym roku bardziej kozacko!!!pozdrawiam do zobaczenia za rok
OdpowiedzWidzia³am na ¿ywo! Niesamowite emocje :) Bardzo dobry artyku³, gratulujê :) ¯mijka foty klasa koñ!
Odpowiedz