Wymiana asfaltu i zaklinaczka deszczu. Co siê dzia³o za kulisami MotoGP Indonezji?
Niewiele brakowało, a wyścig o Grand Prix Indonezji w ogóle nie doszedłby do skutku. Deszcz, który postawił niedzielne zmagania pod znakiem zapytania, paradoksalnie wielu uratował skórę. Komu dokładnie?
Przede wszystkim organizatorom, bo od początku weekendu było jasne, że niedziela może być bardzo problematyczna. Po testach, które odbyły się w Indonezji zaledwie miesiąc wcześniej, włodarze toru musieli wymienić asfalt na dystansie mniej więcej jednej trzeciej okrążenia.
Powodem było zastosowanie innych materiałów niż przewidywała specyfikacja toru, a co za tym idzie, odrywanie się fragmentów asfaltu, którymi następnie zawodnicy wręcz "strzelali" spod tylnych kół w kierunku rywali.
Asfalt ostatecznie wymieniono, ale czasu było niewiele, dlatego nadal było to rozwiązanie tymczasowe. Co więcej, testy pokazały, że podczas Grand Prix zawodnicy MotoGP będą musieli korzystać z zupełnie innych opon, niż planował dostawca ogumienia, Michelin.
Francuzi musieli wyciągnąć z magazynów opony z wyjątkowo wytrzymałą osnową, czyli jej wewnętrzną warstwą. Nawet to nie wystarczyło i w niedzielę rano podjęto decyzję o skróceniu dystansu wyścigu z 27 do zaledwie 20 okrążeń.
Sęk w tym, że wielu zawodników miało ogromne problemy z brakiem przyczepności tylnego koła, stąd słabe kwalifikacje Pola Espargaro czy Joana Mira. Mistrz świata z 2020 roku był pewien, że na suchym torze nie byłby w stanie dojechać do mety. Z kolei zawodnik Repsol Hondy był wściekły, twierdząc, że Honda "do nowego motocykla dostała stare opony".
Pod tym względem deszcz uratował skórę nie tylko organizatorom mistrzostw świata, włodarzom toru, ale także kilku zawodnikom (choć nie wszystkim), w tym wspomnianemu Mirowi, ale nie tylko jemu.
Niedzielna ulewa sprawiła, że praktycznie najwolniejszy przez cały weekend na suchym torze, debiutujący w MotoGP Darryn Binder, okazał się jednym z cichych bohaterów Grand Prix Indonezji.
Zawodnik z RPA długo bronił ósmej pozycji przed grupą rywali i dopiero na samym finiszu spadł na dziesiąte miejsce po ostrym ataku starszego brata w przedostatnim zakręcie. Nie wykluczam, że może się to okazać najlepszym rezultatem wywalczonym przez zespół RNF Yamaha w tym roku.
Deszcz pomógł także z pewnością Miguelowi Oliveirze, który zakończył kwalifikacje na siódmej pozycji i na suchym torze nie miał chyba tempa by walczyć o zwycięstwo. Po kapitalnym starcie Portugalczyk szybko przebił się jednak na drugą lokatę, dzięki czemu uniknął zamieszania i wkrótce wysunął się na czoło stawki.
Oliveira na mecie wyprzedził startującego z pole position Fabio Quartararo. Podczas treningów Francuz - podobnie jak podczas testów - był w Indonezji absolutnie poza zasięgiem i nie mam wątpliwości, że w niedzielę zdominowałby suchy wyścig.
Mimo drastycznej zmiany warunków obrońca tytułu nie był jednak zawiedziony. Wręcz przeciwnie. Jak sam powiedział, drugie miejsce w takich okolicznościach było dla niego jak wygrana. Jednocześnie Quartararo zachwalał niesamowitą przyczepność asfaltu. W końcu na mokrym torze czasy okrążeń na oponach typu wet były tylko o siedem sekund wolniejsze niż na suchym! W tym jednak pomogła też chyba fatalna przyczepność "suchych tyłów".
Rozczarowany może być za to zespołowy kolega Francuza, Franco Morbidelli, który w piątek pokazał tempo na podium, ale w sobotę zepsuł kwalifikacje i w niedzielę musiał zadowolić się siódmą pozycją.
Pogoda zmieniła wiele, jeśli chodzi o weekend jednego z przedsezonowych faworytów. Co prawda w piątek Pecco Bagnaia był w stawce daleko, ale tylko dlatego, że z powodu wywrotek innych nie udało mu się złożyć pod koniec drugiej sesji szybkiego kółka. Włoch był jednak bardzo zadowolony z postępów Ducati i po wywalczeniu szóstego pola startowego liczył na walkę o zwycięstwo.
Zamiast tego przez cały wyścig walczył z brakiem wyczucia przedniej opony. Jeszcze gorzej poradził sobie inny z faworytów, ruszający z pierwszego rzędu Jorge Martin, który przewrócił się po uślizgu przedniego koła na kałuży przed pierwszym zakrętem.
Kolejnym wielkim przegranym był wspomniany już Pol Espargaro, który przecież był najszybszy podczas przedsezonowych testów na torze Mandalika. W wyścigu Hiszpan miał jednak problemy z widocznością i zupełnie nie liczył się w stawce. W jego przypadku deszcz wcale nie był jednak problemem, bo na suchym torze, w obliczu innych opon, jego tempo było jeszcze gorsze.
Trzeba jednak pamiętać, że problemy Hondy (a także Suzuki) wynikały w Indonezji z awaryjnie zmienionej w ostatniej chwili konstrukcji tylnych opon, nieużywanej od Grand Prix Tajlandii sprzed czterech lat. Podczas kolejnych wyścigów sytuacja powinna wrócić do normy.
Na koniec warto docenić świetną jazdę Brada Bindera, który cały wyścig walczył nie tylko z rywalami, ale także awarią systemu blokowania przedniego zawieszenia, z powodu której zawieszenie dobijało na każdym hamowaniu.
Na starcie wyścigu w Indonezji zabrakło sześciokrotnego mistrza MotoGP, Marca Marqueza, ale to już temat na osobny materiał…
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze