Choć w niektórych stanach nadal można jeździć bez kasku, to w większości jest on obowiązkowy. Z tym prawem próbował walczyć adwokat Ron Smith, ale ostatecznie sam zginął w wypadku. Smith chciał, by w stanie Floryda motocykliści mogli jeździć bez kasków.

Stany Zjednoczone kojarzą się przede wszystkim z wolnością. Podobne skojarzenia budzi motocykl. Z wolności trzeba jednak korzystać z głową, a ta ma większe szanse pozostać w całości, jeżeli jeżdżąc na motocyklu użyjemy certyfikowanego kasku. Innego zdania był Ron Smith, który przez ostatnie 10 lat walczył o zniesienie obowiązku jazdy w kasku w stanie Floryda. Ron Smith podróżował ze swoją partnerką na pogrzeb, kiedy stracił panowanie nad motocyklem. Jak informuje Tampa Bay Times, para zginęła w wyniku obrażeń głowy.

Ron Smith był członkiem grupy America Bikers Aimed Toward Education. Zajmował się też obroną w sądzie motocyklistów, którzy jeździli na motocyklu bez kasku. Co ciekawe, stan Floryda ugiął się pod naciskiem lobby antykaskowego i dopuszcza jazdę motocyklem z nieosłoniętą głową. Warunkiem jest ukończenie 21. roku życia i posiadanie ubezpieczenia na kwotę minimum 10 tys. dolarów. Co ciekawe, są trzy stany, gdzie w ogóle nie uregulowano kwestii zabezpieczeń głowy, a mowa o New Hampshire, Illinois i Iowa.

Warto wiedzieć, że przepisy dotyczące kasków są ustalane na poziomie stanowym i nie ma żadnych przepisów federalnych. Jednocześnie amerykański departament transportu wymaga, żeby kaski spełniały wymagania opracowanego przez siebie certyfikatu DOT. Te nie są jednak wygórowane, ponieważ wymagają zastosowania zapięcia, wyściółka musi mieć grubość minimum 1 cala, kask powinien ważyć ok. 1,3 kg i żadne elementy nie powinny wystawać na więcej niż 0,2 cala. Niedawno głośno było o tym, że system certyfikacji jest dziurawy, ponieważ producent może zgłosić kask na podstawie oświadczenia, które nie musi być zgodne z prawdą, ponieważ produkty są weryfikowane z dużym opóźnieniem lub wcale.