Tanie motocykle, na których bêdziesz wygl±da³ jak kozak. TOP #11 propozycji
Nie kłam. Chcesz wyglądać na motocyklu dobrze. Chcesz czuć spojrzenia przechodniów. Chcesz, żeby płeć, którą uznajesz za atrakcyjną patrzała na ciebie z pożądaniem. Chcesz się czuć jak kozak. Chcesz czuć jak boss. Jest tylko jeden problem - masz bardzo ograniczony budżet. Cóż, to Twój szczęśliwy dzień, bo ograniczony budżet to moja specjalność.
Pierwsze, co musisz zrobić, żeby rozmiękczać nogi pięknych dzierlatek to poszukać Hondy CBR1000RR z lat 2004-2005. Kryptonim: Fireblade. Najładniejszy Blejd w historii i nawet się nie wdawajmy w dyskusję. Piękna twarz i jeszcze piękniejszy tyłek. Pod nim wydechy. Dlaczego, na wszystko, co święte, firmy nie dają już wydechów pod zadupek? Albo rura wielkości komina elektrociepłowni Szombierki, albo jakieś dziwne coco-jumbo pod silnikiem. Dwadzieścia lat później wiele superbike'ów chciałoby wyglądać w połowie tak dobrze jak Blady Franek. A jeśli technologia okaże się być czymś istotnym, to ucieszy fakt, ze Honda zbudowała ten motocykl ze sporym zapasem niezawodności, żeby wytrzymała te wszystkie upalania do odciny pod mostami, przed przystankami, uczelniami i na rynkach. Widziałem wersję Repsol na dwóch Yoshimurach za 16 i pół tysiaka. Kradzież.
Skoro kradzież, to źli chłopcy, a skoro źli chłopcy, to Harley. Problem w tym, ze w Harleyu nie znają takiego słowa jak "budżetowy" jeśli chodzi o nowe motocykle, chyba, że chodzi o małolitrażowe cuda z nad Gangesu, ale na nich nie będziesz wyglądać jak kozak, ale jak telemarketer z Bombaju, więc zrób sobie przysługę i kup Hondę Shadow Black Spirit, o ile uda ci się ją dorwać. Motocykl o konstrukcji prostej jak cep, który i tak się nie popsuje bo to Honda. Co ważniejsze, cały w czarnym macie i wyglądający jak Harley Street Bob albo Fat Boy. Kiedyś dwóch policjantów na stacji benzynowej spojrzało na nią i jeden powiedział "Fajny Harley". Wygląda bardzo przyzwoicie, nie psuje się, jak był nowy kosztował 1/3 najtańszego Harleya, a dla 90% ludzi na ulicy będziesz wyglądał jak VP gangu motocyklowego.
Jeśli z kolei chcesz budować swój imidż nie jako moto-gangster, ale żądny przygód obieżyświat, zainteresuj się serią TRK od Benelli. Trudno dostać równie wielkiego i taniego Adventure Bike'a. Za niecałe 27 tysięcy dostajesz kolosalne 500cc, które wygląda na co najmniej dwa razy większe. To swoją drogą bardzo dobry motocykl. Obrzydliwe ciężki jak na tą klasę pojemnościową, ale jak jest ci go ciężko go utrzymać na światłach albo nim wycofać, to idź na siłownię, może tam kogoś poznasz.
Motocykle sportowe. Oczywiście, że musiały się pojawić w tym zestawieniu. Z nimi jest ciekawy temat, bo jeśli zależy Ci przede wszystkim na tym, aby dobrze wyglądać, to jest kilka sposobów. Po pierwsze, możesz np. kupić 2-cylindrową Ninję 400 i z kilku metrów być nie do odróżnienia od litra za 80k.
Po drugie, możesz kupić sześćsetę z tak zwanych nowych czasów, czyli po erze kwadraciaków, mam tu na myśli np. Ninję ZX-6R z pierwszego wypustu w 2003 roku, Hondę CBR600RR z podobnego rocznika albo Yamahę R6 z 2008 roku albo Suzuki GSXR K3/K4/K5. Wszystkie powyższe sprzęty dorwiesz poniżej 20 tysięcy i mimo dwóch dekad cały czas wyglądają świetnie.
Po trzecie, możesz kupić Hyosunga GT650R, czerwonego, który wygląda jak MV Augusta za ponad 100 patyków. Swoją drogą, wiedzieliście, że możecie kupić turystyczne enduro MV Augusty, które nazywa się aglio e olio (albo oreo?), kosztuje 120 tysięcy w górę i wygląda jak troszeczkę odchudzona Honda Varadero sprzed ćwierć wieku?
A propos Hondy, był pewien twór zwany Fury. Trzeba mieć fantazję, żeby się nazywać "Honda", rok po wielkim kryzysie finansowym wypuścić fabrycznego customa za wówczas astronomiczne 70 tysięcy. Cóż, teraz ten motocykl można kupić poniżej 30 tysięcy i gwarantuję, że zwrócisz na siebie mniej uwagi jadąc przez miasto rowerem nago. Sam motocykl jest średni, ma kiepskie hamulce i plastikowe pokrywy zaworów, ale żeby mieć customowego choppera musiałbyś wydać trzy razy więcej, a my tutaj liczymy pieniądze.
Człowiek mógł kiedyś tylko sobie pomarzyć, żeby kupić Triumpha Rocketa III, a teraz ku mojej uciesze zobaczyłem takiego w internecie za 26K. Mówię ci, za sterami tego diabła poczujesz się jak książę ciemności we własnej osobie, z nogami szeroko rozpostartymi jakbyś jechał na bizonie. Nie bez znaczenia jest 200 Nm, które pogłębia to odczucie i dokłada radochy do faktu, ze czujesz się jak boss, zaoszczędziłeś walizkę pieniędzy, a spod świateł robisz każdego litra. Jakby trochę głębiej się zastanowić nad power-cruiserami, to wystarczy trochę determinacji, a można dorwać obłędne dopalacze ego. Intruder M1800, Yamaha Road Star/Wild Star/Warrior, Vulcan 2000 (!), wszystko poniżej trzydziestu tysięcy. A jeśli masz abonament u dentysty na plomby i lubisz czuć gorąc w kroku to obstawiam, że wyposażyć się zdołasz w godnego Harrusa. Szczerze mówiąc tanie cruisery na których się wygląda jak szef to chyba temat na osobny felieton.
Żeby była jasność, wszystkie powyżej przytoczone przykłady to motocykle nie tylko budżetowo pozytywne i świetnie się-prezentujące ale po prostu dobre. No, może z wyjątkiem Hondy Fury, której prowadzenie wymaga wprawy, wiary i odwagi. Ale generalnie z żadnym z nich nie wyjdziesz źle, za to na każdym z nich będziesz wyglądać dobrze.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze